Rozdział 19

81 9 3
                                    

Po skończonych lekcjach, tak jak wszystkie dzieci, czekały na swoich rodziców przed szkołą. Dalia podbiegła do blondyna.

- Hej Filip! - zawołała machając wysoko. Gdy już dotarła do celu, dodała: - Co ty na to, abyśmy odwiedzili Menmę?

- Kiedy?

- No zaraz! Opowiemy mu o tych mocach, dawcy i tak dalej! W końcu go dzisiaj nie było.

- Ale co powiedzą rodzice? - chłopak westchnął. - Przecież zabronili mi z nim rozmawiać.

- No, mi też. - dziewczyna zastanowiła się chwilę. Następnie zawołała: - Wiem!

Filip zatkał uszy, aby mógł nie słyszeć głośny krzyk przyjaciółki.

- Nie wrzeszcz mi do ucha! - przekrzyczał ją.

Inni zaczęli się z zaciekawieniem przyglądać na tamtą hałasującą dwójkę. W tym dorośli.

- Filip! Posłuchaj! - próbowała ciszej mówić. - Powiemy im, że chcemy odwiedzić naszego chorego kolegę. Proste jak drut! Nie będziemy musieli się męczyć z kłamaniem.

- A jeśli zapytają o imię?

- Nie dawno zaczął się nowy rok szkolny, więc nie znamy wszystkich osób w klasie. Powiemy, że nie wiemy, z tego właśnie powodu.

- Spoko. Zapamiętam.

- Spotkajmy się przy furtce szkoły za pół godziny. Emm... Umiesz odczytywać czas, prawda?

Tamten przytaknął głową. Po chwili przyszli po nich rodzice, po czym przyjaciele rozstali się odchodząc w innych kierunkach, trzymając się za rękę podopiecznych.

***

Po trzydziestu minutach Dalia wyszła ze swojego pokoju.

- Mamo! Wychodzę! - zawołała.

- A gdzie idziesz?

- Spotkać się z Filipem i...

- A! To fajnie. - przerwała matka. - Baw się dobrze! - dodała.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą, po czym udała się w wybrane miejsce, gdzie miał na nią czekać Filip. Na szczęście był on przed nią. Czekał oparty o furtkę z niecierpliwioną miną.

- O co chodzi? - zapytała. - Przecież zdążyłam na czas!

- Ha! Na czas? Spóźniłaś się dwadzieścia minut! - pokazał godzinę na swoim zegarku.

Tamta ze zdziwieniem spojrzała się to na jego, to na swój.

- Chyba mi się spóźnia. - podrapała się po głowie. - No dobra! Nie ważne! Idziemy!

Udali się w stronę szpitala. Dalia pewnym krokiem weszła do budynku i zapytała się sekretarki o Menmę. Następnie pobiegli po schodach na pierwsze piętro i udali się do wyznaczonego pokoju. Po kilku metrach zauważyli wracającą Olę do pokoju chłopaka. Przyspieszyli kroku. Kobieta z zaciekawieniem zaczęła się im przyglądać. Tamci dotarli pierwsi. Zamknęli za sobą drzwi. Kobieta nie chcąc im przeszkadzać, oparła się o ścianę, a za razem próbowała nadsłuchiwać rozmowę.

- Hej Menma! - zawołała wesoło Dalia. - Co tam u ciebie?

Chłopak podniósł głowę i spojrzał na nich ironiczną miną. Nagle uświadamiając sobie, że to jego przyjaciele, uśmiechnął się szeroko.

- Dobrze. - odpowiedział.

- Mamy dla ciebie ciekawe informacje ze szkoły ,,Akademii"! - rzekł Filip.

- Ze szkoły? - spojrzał się na nich z ironią.

- To może wydawać się trochu nudne, ale przeciwnie. - tłumaczyła Dalia. - Dobra, powiem. Pan nam opowiadał, że na świecie istnieją tylko cztery wioski. Rozumiesz to? Zapewne wiesz, że to Wioski Żywiołu Wody, Ognia, Wiatru i Ziemi. Ale czy nie zastanawiałeś się kiedyś skąd te nazwy się wzięły?

- No nie. A co?

- Podobno posiadają moc jednego z tych żywiołów.

Menma usłyszawszy to, zaczął się głośno śmiać.

- Jakie znowu moce! Gdyby istniały jakieś moce, to teraz na przykład bym przywołał ogień. - podniósł rękę przed siebie i zawołał: - Niech się stanie ogień!

Ola stając przed drzwiami, usłyszawszy to, uśmiechnęła się.

- Widzicie? - kontynuował. - Nie ma żadnych mocy!

- Menma! Ale poczekaj! - przerwała mu dziewczyna. - Dopiero jak dawca przebudzi ją, to każdy mieszkaniec wioski dostanie od niego moc!

- Dawca? - przekręcił głowę. - Kto to?

- To osoba, która urodziła się z przeznaczoną dla niej mocą żywiołu. Dopiero po narodzinach, powstaje wioska. Wiem, że najwcześniej powstała wioska 'Wiatru, a jej dawca ma około czterdziestki. Nasza powstała najpóźniej. Nie zapominaj, że jeszcze on swojej mocy nie przebudził. A to znaczy, że ktoś młody z wioski może nim być, czyli jeden z nas.

- Super! - zawołał Menma. - Fajnie byłoby gdybym to ja byłbym dawcą! Wtedy ludzie by mnie nie traktowali jak wyrzutka!

Ola zniecierpliwiona tym czekaniem, weszła do środka.

- Menma, wróciłam. - powiedziała, udając, że nie słyszała tamtej rozmowy.

Dalia i Filip tracąc pewność siebie, wycofali się w stronę wyjścia.

- To my będziemy już lecieć. - dodał blondyn. - Na razie!

Po zamknięciu drzwi, dziewczyna usiadła na łóżku.

- Hej niańko! - zaczął Menma, śmiejąc się z tego przezwiska. - Wiesz, że podobno w wiosce jest jakiś dawca, który posiada moc i jeszcze ich nie przebudził, i...

Przerwał, czując na jego ramionach ciężar dłoni kobiety.

- Proszę. - zaczęła. - Nie gadaj o tym. Lord zakazał o tym wspominać. Dobrze?

Menma spojrzał się w kołdrę.

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz