Kornelia spokojnie sobie siedziała z zaciekawieniem spoglądając na dwójkę rozmawiających mężczyzn. Westchnęła. Nagle poczuła coś dziwnego. Wyczuwała jakieś ciepłe powietrze. Podeszła do okna. Niedaleko domu, ujrzała budynek rodziny Len. Przez zasłonięte okna, wychodził przez małe szparki, jakiś czerwony dym. Nie! To nie był dym, ale jakaś aura! Nadal nie spuszczała oczów z tego tajemniczego mieszkania.
***Coren trzymał z przerażeniem zawinięte niemowlę, świecące się czerwoną aurą.
- Coren. - pytał Leny. - Czy myślisz, że chłopak jest dawcą?
- Co? - zawołała spocona kobieta. - Jak to dawcą?!
- Leny! Fiolka! - rzekł Coren, ignorując żonę.
Tamten posłusznie przyniósł naczynie. Podał swojemu bratu, który przyłożył go do dziecka. Aura zaczęła wchłaniać się do fiolki, a zarazem wchodzić głęboko pod skórę Menmy. Po chwili butla zapełniła się do pełna, przez co Coren ją zatkał.
- Coren! Wiesz co to znaczy? - rzekł wesoło Leny. - Jeśli on jest dawcą mocy, to znaczy, że dzisiaj powinna powstać w tym miejscu nowa wioska! A ty będziesz Lordem.
- Dlaczego ja?
- Bo ty jesteś jego ojcem.
- Dobra! Nie ważne! Ja idę do piwnicy zobaczyć, jaką posiada moc. Poczekaj tu z Melą. - rzekł Coren, po czym położył Menmę koło jego matki i skierował się do schodów, które były z drugiej strony budynku.
Zszedł w dół. Gdy dotarł na miejsce, otworzył drzwi, które prowadziły do pomieszczenia podobnego do laboratorium. Przygotował stół, gdzie położył naczynie. Następnie włączył ogromną machinę, która zaczęła się świecić kolorowymi lampkami. Wcisnął na nim jeden z przycisków, otwierającą jakąś szybkę, ułożona poziomo. Wlał na nią kropelkę aury, a fiolkę zostawił w spokoju. Znowu wcisnął ten sam guzik, przez który szybka się schowała. Włożył na nos specjalne ciemne okulary, a następnie spojrzał na ekran, wiszący nad maszyną, która świeciła się w kolorze łososiowym. Przez okulary widział dym, rażący się płomieniami. Ujrzawszy to ściągnął okulary, wyłączył przedmiot, a następnie wyjął z pod szafki puste dwa zwykłe amulety, kupione normalnie w sklepie. Wylał aurę na nie, przez co pojawił się na obu, znak ognia.
- Więc jednak... - szepnął, a następnie wrócił na górę.
Trzymał w ręce te same amulety. Kiedy dotarł do pokoju, rzekł:
- Jest dawcą z żywiołem ognia. - podał jeden Leny'emu. - Chciałbym abyś nam pomógł. Na pewno będziesz bardzo przydatny.
- A co z Melą?
- Ty będziesz spoglądał na Menmę jako dawca, a ona - jako syn. Wszystko będzie dobrze!
***
Satori, siedzący w ciemności, przyłożył dłonie bliżej świecy, bardziej się przyglądając zdarzeniom. Nagle uwagę przykuła mu dwunastoletnia córka Lorda wioski 'Ziemi.
- Jak myślisz Satori... - mówił. - ona coś za długo trzyma tą moc w środku. Jak na człowieka, zapewne by chciała ją przebudzić. Jak myślisz? Pomożesz jej?
Zaśmiał się, przykładając palec do świecy. Następnie podniósł zapaloną dłoń do góry, podniecając się płomieniem. Po czym dmuchnął w nią, gasząc ją w błyskawicznym czasie, nie zostawiając żadnego śladu. Wkrótce zaczął się śmiać opętanym głosem z tego właśnie czynu.
***
Kornelia złapała się za brzuch. Poczuła bardzo dziwny ból na całym ciele. Raz chwytała się nawet za głowę, nie mogąc znieść tego cierpienia. Przerażeni bracia zaczęli panikować.
- Lorik! Idź jak najdalej od niej! - zawołał Lord.
Dziewczyna poczęła się świecić ogromną, brązową aurą, a na jej czole pojawił się kryształ o takim samym kolorze co aura w krztałcie deltoidu. Nagle ból nazbierany w całym ciele, w końcu się ulotnił w postaci wołania, lecz nie miała sił, aby uformować przynajmniej jeden wyraz, by zawołać jakąkolwiek pomoc.
Lorik poczuł nagły, dziwny przepływ energii. Było jej dużo, a nawet za dużo!
Ziemia zaczęła się kołysać, a budynek rozpadał się na kawałeczki. Sąsiedzi z zaciekawieniem wyglądali z domu. Widząc dziewczynę z ogromną aurą, zaczęli uciekać jak najdalej od niej.
Coren z Lenym też zaglądnęli przez okno na te zjawisko. Mieli już na szyi założony amulet ze znakiem ognia.
- No nie... - rzekł Coren do Meli. - córka Lorda właśnie przebudziła swoją moc! Musisz uciekać!
- A co będzie z wami?! - krzyczała. - Przecież amulety jeszcze nie działają!
Nagle budynek się zatrząsnął. Menma poczuwszy wibracje, zaczął płakać. Mela wybiegła z domu, trzymając dziecko jak najmocniej.
Już słońce pomału zachodziło. Przewracające się budynki, poczęły płonąć. W ostatnim czasie do kobiety dołączyli Coren z Lenym. Zauważyli jak robią się dziury, a w niektórych miejscach małe górki.
- Musimy uciekać! - wołała przerażona kobieta, trzymając niemowlę w rękach.
CZYTASZ
Moc Ognia
ФэнтезиNa tym świecie istnieją tylko cztery wioski: 'Ognia, 'Ziemi, 'Wiatru i 'Wody. W Wiosce Żywiołu Ziemi ostatnio dzieją się dziwne rzeczy. Wszystko stoi w płomieniach. Ich Lord uważa, że to wszystko przez wioskę 'Ognia, gdyż jej dawca jeszcze nie przeb...