Rozdział 22

70 11 2
                                    

Menma ze smutkiem przyglądał się przez okno, jak rodzina jego nowej przyjaciółki, Niny, kieruje się w stronę bram. Zapewne szli w kierunku lotniska. Chłopak westchnął. Nagle przykuł jego uwagę twarz dziewczynki. Patrzyła się w jego kierunku i machała do niego. On odpowiedział jej tym samym.

Po trzydziestu minutach samotności, zauważył jak drzwi się otwierają. Przez nie weszła Ola, trzymając w rękach siatkę z nowymi ubraniami dla Menmy.

- Hej niańka! - znowu się zaśmiał z tego przezwiska. - Co tam masz?

- A nie widać? - położyła je na kołdrze chłopaka. - Chyba nie będziesz siedział w tych łachmanach przez dwa tygodnie? - wskazała na jego brudną koszulkę. - Dalej. Rozbieraj się.

Menma spojrzał się na nią z przerażeniem.

- Co chcesz mi zrobić?

- A jak myślisz! Ubrać cię! - zdenerwowana, siłą ściągnęła z niego koszulę i założyła na niego nową.

Była w kolorze ciemnoczerwonym, a na środku zmywał mu się płomień w trochu jaśniejszy kolor.

Następnie całego go przebrała.

- I jak? Nie bolało prawda? - zaśmiała się. - Podoba ci się?

Tamten kiwnął głową cały skrępowany.

- To się cieszę.

Nagle Menma energicznie w stanął i rzekł:

- Niańka! Powiesz mi coś więcej na temat dawcy?! - oczy mu się świeciły.

- A dlaczego chcesz wiedzieć?

- A to dlatego, bo chce wiedzieć jaki on jest! Bo ja chciałbym być tym dawcą, bo nie chcę, aby traktowano mnie jak wyrzutka!

- Wybacz, ale nie mogę. Rozkaz Lorda. Poza tym, ja nie jestem dawcą, więc za wiele o nim nie wiem. Zapytaj się jakiegoś z innej wioski.

- Ale jak?! Podobno nie mogę wychodzić ze szpitala!

- To twój problem. Ja się nie mieszam.


***


Kornelia siedziała w kokpicie razem z dwoma pilotami. Tam naładowano wiele bomb, gotowe do użytku. Dziewczyna miała wyskoczyć po zrzuceniu. Drugi zespół, który biegł w tyle, miał potem zaatakować wioskę. Posiadano w nim duży wiec żołnierzy. Kornelia bała się jak to się skończy wobec jego wujka i ojca. W końcu byli braćmi, a teraz jeden z nich atakuje wioskę drugiego.

- Jednak szybciej tam dolecimy. - powiedział jeden z pilotów, słysząc głos kontrolującego z paneru sterowania.

- Kiedy? - zapytała dziewczyna.

- Zapewne wieczorem.

Usiadła na ziemi. Wyprostowała nogi i nałożyła złożone dłonie za głowę. Pomyślała chwilkę. Nagle wpadła na wspaniały plan.

,,To może się udać..." - pomyślała szczerząc zęby.

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz