Rozdział 31

59 6 1
                                    

Menma obudził się z wrzaskiem. Ciężko oddychał i był cały spocony. Mimo to, się uśmiechał. Szczeżył wesoło zęby.

- Pamiętam. - szepnął.

Chłopak szybko zszedł z łóżka i podszedł do okna. Widział, że jest w wiosce 'Wiatru. Nagle przypomniał sobie jaskinię ze snu, jak i z rzeczywistości. Po głowie chodziły mu słowa nieznajomego mężczyzny.

Ubrał się w ubrania podobne do mieszkańców tej wioski, zostawił wszystko, po czym udał się do kuchni, mając nadzieję, że tam Liza będzie jadła śniadanie. Jego oczekiwania się spełniły. Nagle zdziwił się. Koło kobiety stała Kornelia, która już się nie świeciła brązową aurą.

- Witam Menma! - zawołała Liza jedząc kanapkę ze szynką. - Dobrze się spało?

- Tak. - odrzekł. - Wiecie co? Pamiętam!

- Co pamiętasz? - wtrąciła się Kornelia.

- Sen pamiętam!

- Ach, tak? To opowiedz co ci się śniło.

- Szedłem przez świat, szukając przynajmniej jednej osoby, bo w wiosce 'Ognia nikogo nie było. Nagle do jaskini zaprowadził mnie cień, w której była pułapka i tam był taki dziwny koleś, który mówił, że da mi moc, tylko muszę do niego przyjść.

- A co to była za jaskinia? - dodała Kornelia.

- Tam schowaliśmy się wcześniej, kiedy jacyś ludzie z twojej wioski nas zaatakowali. Musimy to sprawdzić!

I szybko pobiegł w kierunku wyjścia, lecz w połowie drogi zatrzymał się, słysząc komendę od Lizy:

- Stój! Wracaj tu!

Tamten westchnął, po czym wrócił do kuchni.

- Dlaczego tam nie możemy iść? - rzekł, pomijając słowo kobiety "nie".

- Menma! - zawołała Kornelia. - Przecież wiesz w jakiej jesteśmy sytuacji? Tutaj ciebie nie znajdą, a ty chcesz opuścić wioskę, bo uwierzyłeś w jakieś przyśnione zabobony! Masz kromkę i jedz! - podała mu śniadanie. - Za chwilę pójdziemy na zakupy, bo kończy się jedzenie. Ty tutaj poczekasz.

- Hę?! Ja też chcę wyjść!

- A niby dlaczego?

- A niby dlaczego ja nie mogę iść z wami?

- Menma... - zacisnęła pięść, czując wściekłość.

Nagle przerwała zdziwiona. Na jej barku była oparta dłoń przyjaciółki.

- Hej... jak dzieciak chce z nami iść, to dlaczego mu nie pozwolimy? - rzekła spokojnie Liza.

Westchnąwszy, Kornelia założyła ręce na piersi, po czym obróciła głowę, mówiąc:

- No dobra. Wygrałeś. Możesz z nami iść, ale żadnych numerów! Jasne?

- Tak jest! - zawołał zabawnie jak w wojsku.


***


We trójkę szli przez plac. Wszędzie były ustawione stoiska z towarami na sprzedaż, a niedaleko nich sklepy z zabawkami i pożywieniem.

Menma wokół siebie patrzył z niedowierzaniem na niekończące się drogi przez wioskę. Po chwili Kornelia z Menmą zaczekali przy sklepie spożywczym, do którego weszła Liza. Chłopak opierał się o słup, podtrzymujący dach.

Nagle zauważył wśród tłumu ludzi, przechodzącą czarnowłosą dziewczynkę w jego wieku, która trzymała się za rękę wyfarbowanej na blond kobiety. Wydawała mu się znana, ale jakoś nie mógł sobie ją przypomnieć. Wyszczerzył wzrok. Ujrzał jej twarz, uświadamiając sobie, że była to ta dziewczyna, która spadła z nieba.

- Nina. - szepnął.

Ale nie miał pojęcia co ona tu robi. Nagle sobie przypomniał swój pobyt w szpitalu, jej przeprosiny i tłumaczenie, że jedzie do wioski 'Wiatru. Chciał do niej pomachać, lecz zgubił ją w tłumie. Miał ochotę z nią porozmawiać w sprawie wioski 'Ognia. Musiała wiedzieć co się w niej teraz dzieje, gdyż ona jest jej domem.

Po chwili drzwi się otworzyły i z nich wyszła Liza cała w torbach. Chłopak wystraszył się jej ilością.

,,Ile ona musi mieć tej kasy?" - pomyślał.

- Dobra! Możemy wracać! - zawołała podekscytowana kobieta. - Możecie jeść do woli, bo dla każdego wystarczy!

- Wielkie dzięki Liza. - rzekła Kornelia.

Podczas powrotu, Menma był cały zamyślony. Myślał o Ninie, która zupełnie nic nie wie o wojnie! Nie patrząc przed siebie przewrócił się, wpadając na drugą osobę. Jęknął, zamykając odruchowo oczy. Gdy je otworzył, ujrzał przed sobą wywróconą Ninę.

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz