Rozdział 30

64 9 1
                                    

Otworzył oczy. Światło słoneczne wlatywało do pokoju, przedstawiając mu kolejny poranek.

Menma Len znajdował się w swoim dawnym mieszkaniu. Podszedł do okna. Przez nie mógł zobaczyć swoją ukochaną Wioskę Żywiołu Ognia. Uśmiechnął się, po czym od razu ściągnął z siebie pidżamę i ubrał na siebie bluzkę zrobioną z cienkich tkanin, spodnie oraz sandały. Zjadł śniadanie, umył się, a następnie wyszedł z domu, zostawiając wszystko nie wysprzątane.

Szedł główną ulicą. Dziwne mu było to, że wszystkie stoiska i sklepy były pozamykane. Zamiast mieszkańców, przelatywały pojedyncze kartki gazet i liści z drzew. Przerażony chłopak od razu udał się do Lorda.

Wszedł do gabinetu, ale tam była jedynie pustka. Podszedł do okna. Słońce, jak wcześniej świeciło radośnie i mocno lizało płomieniami błękitne niebo. Westchnął, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Długo chodził po wiosce, szukając przynajmniej jednej przypadkowej osoby. Przepełniała go samotność i strach. Niestety nikogo nie znalazł.

Nagle wpadł na pomysł. Podbiegł do bramy, a następnie przekroczył jego próg w celu znalezienia jakiejś żywej istoty.

Mimo iż nie wziął żadnego prowiantu, to nie był w cale głodny. Przechodził koło południowej góry. Przypomniał sobie wypadek, jaki tutaj się stoczył. Dokładnie teraz ujrzał to na same oczy. Dziwnym trafem poczuł wielkie zmęczenie. Usiadł na ziemi, powoli łapiąc głębokie oddechy.

Wnet usłyszał jakiś szelest. Ostrożnie poszedł za dźwiękiem. Ujrzał w jednej sekundzie, przebiegający cień na korze drzewa. Szybko pobiegł za nim, mając nadzieję, że ktoś się pojawi. Na próżno. Nigdzie nie mógł znaleźć właściciela tamtego cienia. Mimo to, nie poddawał się i przez długi czas biegł przed siebie.

Nagle znalazł się przy pewnej jaskini. Wydawała mu się dosyć znana. Wszedł do środka wplątany w całkowitą ciemność. Po chwili dotarł na jego sam koniec. Pomacał trochu ścianę i kiedy już nie miał nadziei na czegokolwiek znalezienie, miał ochotę wracać na zewnątrz; mimo to został. Poczuł mały otwór, przez który zapewne prowadziło jakieś przejście. Włożył głębiej rękę. Nagle ktoś z drugiej strony złapał go. Wystraszył się. Próbował z całej siły wyciągnąć dłoń z pułapki.

Po chwili, pod nim pojawiła się zapadlina. Coś mu wyrywało rękę. Zaczął krzyczeć, mając nadzieję, że ktoś go usłyszy i uratuje z pułapki. Nagle przypomniał sobie pustkę, jaką przeszywała w jego wiosce. Nie było mowy o jakimś ratowaniu. Wyglądało na to, że na tym świecie pozostał tylko on i tajemniczy człowiek.

Wnet przed sobą ujrzał cień, odbijający się z nie wiadomo skąd, jakiegoś światła. Z cienia pomału zaczęły pojawiać się rysy twarzy. Miała ona straszliwe białe oczy, rozczochrane włosy oraz bladą twarz. Menma stał w ciemnościach, wpatrując się na nią, jak zahipnotyzowany. Nagle usłyszał od niego słowa:

- Chcesz tego, prawda? - głos miał ochrypły i mógł przyprawić kogoś o dreszcze. - Chcesz mocy? Jak chcesz, mogę ci ją dać; tylko przyjdź do mnie...

Nieznajoma osoba znikła w cieniu, pozostawiając jedynie grozę.

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz