Rozdział 13

101 10 1
                                    

- Jula! Ja cię zaraz zabiję! - krzyczała Ola, goniąc swoją młodszą siostrę po całym domu. Była wściekła, że ją wydała.

- Gdybym mu nie powiedziała, to by na pewno tragicznymi skutkami się to skończyło...

- Nie paplaj żadnych głupot! Nic by się nie stało! A teraz przez ciebie będę miała straszliwą karę!

- Wybacz...

Po godzinnej kłótni ze swoją siostrą, Julce udało się przekonać Olę, aby poszła z nią do Lorda. Tamta była cała rozczochrana i rozmazana na twarzy.

- Przepraszamy za spóźnienie! - rzekła dziewczyna, trzymając za nadgarstek winowajczyni, przed Lordem.

- Nic się nie stało. A teraz wyznaczę ci na początek łagodną karę.

***

W tym samym czasie, Alan dotarł do południowej góry. Na początku zastanawiał się jak na nią wejść. Po chwili usłyszał jęki. Pobiegł w tamtą stronę. W końcu zauważył ciężko rannego Menmę. Podszedł bliżej. Widać było po wyrazie twarzy, że obrażenia, które poniósł, bardzo go bolą.

Ostrożnie wziął chłopaka na plecy, po czym udał się w kierunku wioski. W między czasie, znalazł jego prawie zniszczony plecak. Założył go na brzuch, a następnie po powrocie, od razu postanowił najpierw zanieść dzieciaka do szpitala, a później złożyć raport.

Przez całą drogę Menma dziwnie się zachowywał. Wyglądał na nieprzytomnego, gdyż całą drogę jęczał z bólu. Alan bał się o zdrowie chłopca i dlatego postanowił przyspieszyć kroku.

Po trzydziestu minutach, dotarł do wioski, a następnie do szpitala. Od razu zapisał chłopca, po czym pielęgniarka wzięła go na wózek inwalidzki i zabrała go do jednych z pomieszczeń. Strażnik wyszedł z budynku, a Menma pomału odzyskiwał przytomność.

Na początku był zdezorientowany, a następnie poczuł ogromny ból na całym ciele. Miał ochotę krzyczeć, ale był za słaby. Lekarka otworzyła drzwi, a chłopak powoli zaczynał się bać. W środku siedział jakiś mężczyzna, myśląc nad zdjęciami rentgenowskimi innych pacjentów.

- Ron! Kolejny wypadek. - wskazała na chłopaka.

- A co się stało? - lekarz wstał, po czym podszedł do Menmy.

- Podobno spadł z urwiska. Przynajmniej tak sądzi strażnik Lorda. Zapewne ma duże obrażenia po tym wypadku.

Menma nie wiedział, o co chodzi. Nawet nie wiedział, gdzie jest? Spojrzał na nich pytająco.

- No to chodź. - powiedział lekarz, po czym pomógł chłopcu wstać i położyć się na rezonansie magnetycznym. - Jeszcze proszę cię, abyś się przez dłuższy czas nie ruszał.

Tamten nie wiedział, czy mężczyzna mówił do niego, czy też nie. Mimo tego nie miał siły nic powiedzieć. Nagle poczuł jak wjeżdża pod maszynę. Czuł się zakłopotany. Miał ochotę wyskoczyć i uciec, ale na próżno. Ból na całym ciele, zakazywało mu jakiegokolwiek ruchu. W końcu się poddał. Leżał długo, rozmyślając gdzie jest.

Doktor siedział z drugiej strony pokoju, w którym była postawiona szyba, oddzielająca chłopaka od niego. Przez komputer zauważył wiele złamań kostnych u rąk, prawej nogi, przy klatce piersiowej i rozbitą czaszkę. Normalnie to, by już nie żył. Miał ogromne szczęście. Po kilku zdjęciach rentgenowskich, włożył je do karty zdrowia dziecka. Następnie wyszedł, zostawiając na razie Menmę, oznajmiając chirurga:

- Będziemy musieli operować.

- Kiedy?

- Teraz. Z moich badań wynika, że chłopak ma rozbity skroń. Lekko w coś uderzy i już po nim. W końcu to dziecko. Nie wiadomo, co wymyśli.

- Ale teraz operację będzie miał jakiś inny pacjent.

- Może poczekać. Przygotuj salę i zawołaj resztę.

Chirurg przytaknął głową, po czym skierował się do jednych z pokoi, wołając innych.

Mężczyzna wrócił do pokój i wyciągnął wystraszonego chłopaka z maszyny. Otoczył bandażem złamania, jak i rozbitą czaszkę, aby uśmierzyć ból chłopaka. Tamten nie poczuł różnicy. Wsadził go ostrożnie na wózek inwalidzki, po czym zaczął biec na sam koniec korytarza.

Menma coraz bardziej zaczął się bać. Czuł jakby stracił równowagę i zaraz spadnie z wózka. Po kilkunastu sekundach dotarli do sali operacyjnej. Mężczyzna otworzył drzwi, po czym wprowadził chłopaka do pomieszczenia. Tam już jego koledzy z pracy czekali na nich.

Pomogli chłopcu wejść na łóżko, po czym jeden z mężczyzn podtrzymał mu głowę i rozwiązał mu bandaż. Inny wkładał mu znieczulenie do żylne. Menma poczuł paniczny strach. Każdy już miał na sobie rękawice, maski i w ogóle - ubranie chirurgiczne, prócz niego. Przyspieszył oddech. Nie wiedział co ma zrobić! Serce zaczęło mu szybciej bić. Po pewnym czasie zasnął.

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz