Rozdział 24

72 11 0
                                    

Po kilku minutach rozmowy, Kornelia usłyszała hałas uderzający o ziemię. Ukryła się za drzewem i spojrzała kątem oka w tamtym kierunku. Druga grupa żołnierzy biegła do wioski.

- Chodź! - szepnęła i energicznie pociągnęła chłopaka za rękę.

- Hej! O co chodzi?

- Cicho! Zaraz nas znajdą!

- Nie rozumiem. Jak to nas?

- Mój ojciec bardzo troszczy się o swoją wioskę, jak na Lorda przystało. Dlatego bardzo chce ciebie zabić, więc zapewne przysłał jeszcze kilku ludzi do ciebie.

- Ale przecież ja nic nie zrobiłem! - bronił się.

- Wiem, bo to niemożliwe w twoim wieku. Dlatego zabiją ciebie na marne.

Nagle Menma przypadkowo stanął na patyku. Kornelia usłyszawszy trzask, zatrzymała się na chwilę. Nadsłuchiwała się kroków żołnierzy. Tak jak myślała. Kilku z nich zaczęło się kierować w ich stronę.

- Tam jest! - zawołał jeden z nich.

Dziewczyna energicznie pociągnęła chłopaka za rękaw. Tamten nie mógł za nią nadążyć. Postanowiła wziąć go na plecy. Był lekki jak piórko.

- Zatrzymaj się. - wyskoczył z krzaków jakiś mężczyzna, zatrzymując dziewczynę.

Każdy z nich okrążył tamtą dwójkę. Nie było drogi ucieczki.

- Oddaj nam tego bachora. - powiedział ktoś z tyłu.

Menma cały czas trząsł się ze strachu. Mocniej się złapał za szyję Kornelii, by nie spaść.

Wszędzie były wysokie drzewa, więc nie możliwe by móc uciec górą, jak poprzednim razem.

- Mam pomysł. - szepnęła. - Trzymaj się.

Nagle pod ziemią pojawiło się błoto, po czym dwójka zaczęła się w niej topić.

- Brać ich szybko! Nie mogą nam uciec!

Jeden z mężczyzn podszedł do chłopaka i próbował go wyrwać z pleców Kornelii. Na próżno. Menma był już w połowie zatopiony, przez co nie możliwy był powrót. Miał ściśnięte powieki. Widać było, że się bał. Nagle oboje zniknęli pod ziemią.

- Rety! Pozwoliliście im uciec!

- Musimy ich szybko znaleźć!

- Dobra! Rozproszyć się!


***


Menma otworzył oczy. Był cały brudny z błota. Znalazł się przy pięknym wodospadzie wśród łąk i pola. Nagle energicznie stanął. Nigdzie nie widział Kornelii. Rozglądał się na wszystkie boki, ale na próżno. Skulił się na ziemi, bojąc się samotności. Wnet usłyszał znajomy głos.

- Hej Menma!

Odwrócił się. Kamień spadł mu z serca. Zauważył, jak Kornelia podchodzi do niego. W przeciwieństwie do Menmy była bardzo czysta. Niosła koszyk pełen jabłek.

- Wszystko dobrze? - zapytała, widząc smutnego chłopca. - Idź się wymyj. - zaśmiała się, wskazując na wodospad.

Tamten nie chętnie tam poszedł. Ściągnął z siebie ubranie i zaczął się kąpać w wodzie. Prócz tego, wyprał jeszcze swoją najbardziej brudną koszulkę.

Kornelia za tym czasem obierała jabłka ze skórek nożem, którym wcześniej manipulowała Lorda, że zabije chłopaka.

Po kilkunastu minutach, Menma zawiesił koszulkę na jednym z gałęzi, a następnie podszedł do dziewczyny. Poczęstowała go jabłkiem.

- Gdzie jesteśmy? - zapytał wreszcie.

- Daleko. Nie będą ciebie tutaj szukać. Na razie będziesz musiał dbać o siebie. Zrozumiano?

Kiwnął beztrosko głową.

- Od jutra wyruszamy do wioski 'Wiatru. Tam będziesz musiał przesiedzieć zanim ta sprawa nie ucichnie.


***


- Przyniosłem raport. - wszedł Henek do gabinetu Lorda wioski 'Ziemi.

- I jak? - Irek wziął papier od strażnika.

- Dotarliśmy, według planu do wioski i zaatakowaliśmy ją. Jednak jest jeszcze mały problem. Pańska córka pomogła uciec dawcy ognia.

- Że jak?! - mężczyzna stanął energicznie.

- Uciekła z nim.

Lord się chwilę zastanowił, po czym rzekł:

- Mam pomysł. Zawołaj do mnie oddział zwiadowczy. Mogą ją znaleźć przy pomocy przebudzonej mocy Kornelii.

- Dobrze. Już idę.

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz