Rozdział 43

50 7 1
                                    

Otworzył oczy. Menma leżał na ziemi, na jasnej przestrzeni tuż koło Lizy i Niny. Liza trzymała dłonie nad klatką piersiową chłopaka, a wokół nich owijała się błękitna aura.

- Wreszcie się obudziłeś. - rzekła, przerywając pracę.

Zdezorientowany Menma wstał, po czym się rozejrzał po okolicy. Nigdzie nie było w pobliżu żadnej jaskini.

- Co się stało? - zapytał, a następnie spojrzał na swoją rękę. Otaczała ją minimalna czerwona aura, która wydostawała się na zewnątrz. - Czy to nie twoje? - rzekł do Niny, wskazując na amulet na swojej szyi. Kiedy chciał jej to oddać, tamta zaś mu w tym przeszkodziła:

- Nie ściągaj tego! Proszę.

Chłopak posłusznie wykonał rozkaz.

- A właśnie! A gdzie jest Kornelia? - dodał.

- Kiedy Satori przebudzał tobie moc - Liza zaczynała opowieść. - Nina chciała się za ciebie poświęcić, lecz zamiast tego, zrobiła to Kornelia.

- Że co? Dlaczego?

- Bo każdy się martwi o każdego z nas. Tak jak ty się martwiłeś i dlatego chciałeś przebudzić tę moc.

- Co było dalej? - przerwał jej, ciekawy dalszej historii.

- Jaskinia zaczęła się walić, a Satori gdzieś zniknął. Naprawdę to powinniśmy być teraz przed nią, lecz tak samo jak Satori, zniknął zanim się spostrzegłyśmy.

- Gdzie Kornelia?

Tamta zaś ścisnęła dłonie. Spojrzała za siebie. Przy najbliższym drzewie leżała oparta o pień dawczyni mocy ziemi. Menma od razu podbiegł do niej. Kornelia wyglądała na totalnie spaloną. Chłopak zasłonił oczy, nie mając ochoty patrzeć na strasznie wyglądającą twarz.

Liza też podeszła. To idealny moment dla Menmy, by zadać kolejne pytanie:

- Co z nią zrobimy?

- Ja zamierzam ją oddać Lordowi wioski 'Ziemi. On dalej zadecyduje gdzie, i jak ją pochować.

Nagle zza innych drzew zza pleców, wyłonili się ludzie z trzeciego oddziału. Ujrzawszy nie żywą Kornelię, od razu zareagowali:

- Hej! Wy tam! Co zrobiliście z córką czcigodnego Lorda Irka?

- Odpowiecie za to! - dodał drugi.

- Poczekajcie! - zawołała Liza, podchodząc krok do przodu zasłaniając własnym ciałem dwójkę dzieci i Kornelię. - To nikt z nas ją nie zabił! Ani także Menma nie zniszczył wam wioski!

- Hę? To niby kto?

- Satori!

Żołnierze słysząc tę imię, zaczęli się najpierw chichotać, a potem śmiejąc się głośno trzymali się za brzuch.

- I ty myślisz, że wiemy kto to jest?

- Nie. Ale on jest oświeceniem, czyli inaczej bogiem. On widzi wszystko i wszystkich, i jeśli będzie chciał, potrafi zadecydować o losach ludzi!

- Nie mąc nam w głowach, bo i tak nikt ci nie uwierzy. Jesteście aresztowani, a córkę Lorda osobiście mu przekażemy.

- Ale... - próbowała bronić się Nina, ale na próżno.

- Cisza! Wy wszyscy idziecie z nami. Ale jeśli się nam przedztawicie, od razu was zabijemy. A wy - odwrócił się w stronę towarzyszy. - bierzecie dziewczynę.

Tamci kiwnęli głową. Dwójka osób wzięła się za Kornelię, a reszta za pozostałych.

***

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz