Rozdział 23

566 53 5
                                    

*Michael*

-Ellie bo spóźnisz się do szkoły- Wrzasnąłem na całe mieszkanie.

Dziś jest dzień w którym moja kochana siostrzyczka idzie do szkoły, a ja do pracy. Ellie musi jeszcze nosić stabilizator na nodze, a na ręce ściągacz. Przez cały wczorajszy dzień szykowała sobie ciuchy, żeby jakoś wyglądać.

-Idę, już lecę.-Odkrzyknęła i po chwili pojawiła się w kuchni.

-No to rześ się wystroiła- Zagwizdałem.

-Pff wyglądam normalnie.- Machnęła teatralnie ręką.

-Dobra siadaj, zjadaj i wynocha do szkoły- Wyszedłem z kuchni, udałem się do pokoju aby się ubrać. Wybrałem parę czarnych rurek z dziurami na kolanach, czarną bokserkę z szerokimi ramiączkami i czarne wysokie trampki. Dziś na czarno! I no na niebiesko- włosy. Zabrałem telefon, portfel i wróciłem do kuchni, gdzie Ellie układała naczynia na suszarce.

-Dobra mała wynocha do szkoły.- Zabrałem jej talerz z ręki.

-Już, już- Uniosła ręce w geście poddania- Nawet nie można pozmywać -Wymamrotała prawie nie słyszalnie.

-Do szkoły smarkaczu- Powiedziałem chichotając, przez co Ellie zaśmiała się i po zabraniu torby z pokoju, wyszła z domu żegnając się ze mną całusem w policzek.

Wyszedłem zaraz po niej do kawiarni i po piętnastu minutach byłam w pracy. Za ladą stał Jake, który gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i przywitał się przytulasem. Po wymienieniu kilki zdań brunet poszedł zebrać zamówienia, ja udałem się na zaplecze. I moje nogi zrosły się z podłogą po przekroczeniu progu drzwi.

Cholera. Luke przebierał właśnie koszulkę. O cholercia jakie ma plecy. I tu trafia się dylemat. Wejść i udawać, że nic między nami nie zaszło albo wyjść i poczekać jak on wyjdzie z pomieszczenia. Wychodzę.

I wyszedłem.

A Luke chwilę po mnie. Zaczął rozglądać się po lokalu. I kurcze. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Ja uciekałem wzrokiem gdziekolwiek tylko nie na niego. Czułem jak spojrzeniem wywiercał dziurę w mojej głowie, ale nie odważyłem się na niego spojrzeć.

-Patrzy na ciebie.- Gwałtownie przekręciłem głową, gdy usłyszałem głos Zoe.

-Co? Kto?- Wymamrotałem lekko wystraszony.

-Kto, kto. Luke.- Powiedziała.

-C-co? N-nie o-on t-tylko..um..- Nie skończyłem zdania i wbiegłem na zaplecze. Szybko przebrałem się w koszulkę z logiem naszej kawiarni (Ostatnio Lucy zakupiła takowe, zamiast tych okropnych fartuchów) i zacząłem pracować, próbując zignorować natarczywy wzrok niebieskookiego blondyna.

-----------------------------------------------------------------

Hejka!
Rozdzialik typowo nudnawy xd cóż poradzić na brak weny xd
Widziałam, że poprzedni rozdział spodobał wam się. A zwłaszcza babcia Lucy 😂😂😂 będzie więcej takich porad u babci Hemmings ❤
Zostawcie coś po sobie
Do następnego
Klaudia xx


[1] you're perfect for me · muke✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz