#8

239 42 7
                                    

 ! Uwaga są tu fragmenty nieodpowiednie dla dzieci czy osób słabych psychicznie. Może nie jest to jakoś mega rozpisane, ale wolę ostrzec ;) !


Maja POV:

- Więc... O-o-o co chodzi? - zapytałam przestraszona.

- Słyszałam, że twój tata zginął - zaczęła pielęgniarka jak gdyby nigdy nic.

- Owszem - skinęłam głową i znów poczułam jak oczy zaczynają mnie piec.

- Dzwoniła twoja babcia - kontynuowała kobieta mówiąc współczującym głosem, wiedziałam, że coś jest na rzeczy. - Wszystko z pogrzebem jest załatwione i mogłabyś już się zacząć pakować na przepustkę, gdyby nie sam fakt, że... - i tu oczy kobiety spojrzały w dół unikając mojego wzroku.
Poczułam niepokój i strach. Łzy same zaczęły spływać po moich policzkach mimo, że nie znałam sytuacji.

- Że? - spytałam w końcu cała roztrzęsiona.

- Że nie wiadomo co się dzieje z twoja matką. Od kilku dni nie odbiera telefonu, którego także nie da się namierzyć. Przykro mi jeśli...

Nie dałam jej skończyć. Wybiegłam z gabinetu nie chcąc słuchać dalszego ciągu tych bzdur. Przecież była tu dwa dni temu! Była! Może nie była idealną mamą, traktowała mnie jak powietrze, ale to moja mama. Straciłam tatę i nie pozwolę by kolejna część mnie odeszła. Mimowolnie kopnęłam drzwi z pokoju, które z hukiem zatrzasnęły się za mną. Nie patrząc na Alana, który zapewne był w szoku, wbiegłam do łazienki i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Miałam tego wszystkiego dość. Dość strat bliskich osób. Zsunęłam się powoli po drzwiach po czym nie myśląc o tym co robię usiadłam na toalecie z żyletką w ręce. 

- Maju - usłyszałam delikatne stukanie palcami w drzwi. - Otwórz proszę, powiedz co się dzieje. Czego chciała ta kobieta?

- Odpieprz się! Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam ze łzami, chociaż tak naprawdę chciałam, żeby tu wszedł przytulił i tkwił tak ze mną już do końca. 

- Ale Maju... - nie odpuszczał.

- Odejdź! - krzyknęłam jeszcze głośniej.

I wtedy... Słysząc kroki odchodzącego chłopaka, to mnie jeszcze bardziej zmotywowało. Zrobiłam to. Przycisnęłam ostrze do nadgarstka i przejechałam nim po skórze. Raz, potem kolejny i następny. Bolało, ale czułam ulgę. Wróciło to co było kiedyś i wcale nie czułam się źle. No dobra może trochę, ale przywykłam. Łzy spadały na rany, a krew powoli sączyła się na podłogę. Usłyszałam huk. Spojrzałam się w górę i zobaczyłam Alana stojącego na drzwiach, które wyrwał z zawiasów mocnym kopnięciem.

- Co ty kurwa robisz?! - krzyknął zmartwiony chłopak. Widziałam łzy w jego czarno-szarych oczach.

- P-p-przepraszam... - to było jedyne słowo, które przeszło mi przez zaciśnięte gardło.

- Dlaczego się zamknęłaś i się tniesz?! Czy ty kuźwa myślisz, że to ci pomoże? Nie mogłaś przyjść, pogadać? Musisz się krzywdzić? Jesteś na to zbyt piękna! - drążył dalej tym razem słona ciecz już była na jego policzkach.

- Ja... - czułam kolejne łzy , ślina stanęła mi w gardle. - Nie, nie mogłam! - wreszcie z siebie wyrzuciłam. - Nie mogłam, ponieważ nie potrafię, ok?! Wolę się 'krzywdzić' - zdziwiłam się, że takie słowa wyszły z moich ust, ponieważ dużo bardziej wolałam znajdować się w jego ramionach. Nagle poczułam na szyi oddech Alana klęczącego obok mnie. Zdjął swoją koszulkę, po czym owinął ja nad ranami. Prawdopodobnie, gdyby nie ta cała sytuacja, umierałabym z podniecenia, że jest bez górnej warstwy ubrań, ale teraz nawet nie zwróciłam na to uwagi. Alan objął mnie przez co mogłam się wtulić w jego pierś.

- Maju, proszę nie krzywdź się. Przychodź do mnie ze wszystkim. Nawet z najmniejszą pierdołą, typu 'Nie wiem, który top ubrać', ale nie tnij się - jego głos się załamał.
Chłopak wziął kawałek mokrego ręcznika po czym otarł moja dłoń z krwi. Gdy skończył podniósł mnie, jak pannę młodą, i zaniósł na łóżko, kładąc mnie w nim. Położył się za mną, objął mnie i powiedział:

- Spróbuj zasnąć i nie myśleć o tym wszystkim księżniczko. Po czym ucałował mnie w policzek i położył głowę na moim barku. Faktycznie, po mimo tego, iż była godzina 11 rano zasnęłam bez problemu. Kiedy jednak obudziłam się, go już przy mnie nie było, nie było go w pokoju ani w łazience. Postanowiłam wstać i się umyć. Wtedy zauważyłam, że moje rany na nadgarstku, są zabandażowane. Przejechałam palcem delikatnie po materiale z chęcią zerwania go z dłoni, ale Alan właśnie wszedł do pokoju.

Alan POV:

- Idziesz się myć? - zapytałem patrząc na kosmetyki, które zawsze brała do kąpieli.

- Y... Tak  - odpowiedziała szybko unikając mojego wzroku.

- Więc idę z tobą - dodałem, a Maja zamarła w bezruchu, było to trochę śmieszne, ale w tej sytuacji mnie do śmiechu nie było.  Pierwszy raz, odkąd skończyłem 8 lat, płakałem. Ta dziewczyna jest naprawdę dla mnie ważna i nie pozwolę jej się krzywdzić tylko dlatego, że nie dopilnowałem i nie spytałem co jest grane. Jest moja księżniczką, a o księżniczki się dba. Nawet gdyby nią nie była, dbałbym o nią, bo to kobieta - 7 cud świata. Może i jestem dziwny, nie miałem uczuć do innych dziewczyn, moje serce było skałą, ale od dziecka mnie uczono, że do kobiet trzeba mieć szacunek. A jeśli sama do siebie go nie ma, pomóc jej go zdobyć. A własnie do niej szacunku mam najwięcej, kocham ją.


__________________________________________________________________________


* No to mamy 9 część :3 ( 883 słów :3 )

Zapraszam do oceniania komentowania i poprawiania mnie oraz opowiadania :D 

Motywujcie kochani <3 postaram się jak najszybciej dodać 10 część <3

Ps. Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie ciekawi dalszych losów Mai, ponieważ szykuje dla was nowe akcje, których nikt z was się nie spodziewa ( a przynajmniej tak myślę ) jeśli chcecie być powiadamiani o nowych częściach 'Szczęściu w nieszczęściu' to piszcie na priv.

Kocham was / Czeko_ladka :3  *

Szczęście W NieszczęściuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz