#14

194 34 14
                                    

Maja POV:

- I co mała zdziro, znalazłem cię - usłyszałam przed sobą. 

Nie patrzałam w górę, bałam się, tylko podziwiałam nasze buty. Moje białe Air Force'y i jego czarne wysokie glany, do których były wsadzone ciemne spodnie moro. Nawet nie zauważyłam tego, że mój wzrok mierzy osobę stojącą przede mną coraz wyżej, gdy w końcu doszłam do twarzy zobaczyłam tylko niebieskie, a wręcz błękitno-kobaltowe oczy, przy których było parę zmarszczek. Całą resztę twarzy mężczyzny zasłaniała kominiarka. Nie mam pojęcia kto to jest i skąd mnie zna. Widziałam go, te oczy pierwszy raz. Jego ciało było wzbogacone mięśniami w każdym możliwym miejscu, co zapewne po wcześniejszym spotkaniu bym zapamiętała. Jego ciemno- zielony sweter opinał wyrzeźbiona klatkę piersiową, a biceps w prawej ręce, która trzymała mój nadgarstek, wyglądał jakby miał za chwilę się wydostać spod materiału. Jego oczy nieustannie wpatrywały się we mnie. Panikowałam. Szarpałam się z nim, tracąc tylko energię i zdrowy rozsądek. Chciałam się wydostać z jego mocnego uścisku, jednak chyba było to niemożliwe, ponieważ przewidywał każdy mój ruch, nawet ten najmniejszy, każde szarpnięcie. Miałam wrażenie, że doskonale wiedział kiedy wezmę wdech i pozostawię tlen w płucach na dłużej, a kiedy wypuszczę normalnie, kiedy mrugnę i w jakim tempie uderza moje serce. Przypominał mi wojskowego, przygotowany na wszystko, nic go nie zaskakuje. Bardzo się bałam. Zwracałam uwagę na każdy jego napinający się mięsień, każdy jego ruch sprawiał, że moje serce zaczynało pracować coraz szybciej. Ciągle czułam na sobie jego spojrzenie.

- Jesteś taka podobna do matki, robisz tą samą minę jak się boisz i te same błagalne spojrzenie, które i tak nic nie zdziała.

Ten głos... Wytwarzał dreszcze na moim ciele, sprawiał, że nie czułam się bezpieczna. Nagle kąciki oczu zaczęły mnie piec i już po chwili poczułam ciecz spływająca po moich policzkach. Nie umiałam wydać z siebie żadnego słowa. Strach zawładnął moim ciałem i sparaliżował je. Nie mogłam też liczyć na obcą osobę, ponieważ znajdowałam się w korytarzu na tyle szpitala, więc jakby ktoś tędy przeszedł to byłby cud. Próbowałam się wydostać z jego uścisku by zwrócić na siebie uwagę sklepikarki, jednak kiedy mi się to udało, zobaczyłam tylko kartkę z napisem 'Zaraz wracam'. 

Dlaczego, to ja zawsze mam takie szczęście, przeklinałam samą siebie w myślach.

Usłyszałam nagle dźwięk trzaskanego szkła. Mężczyzna własną pięścią wybił okno w korytarzu. Wychylił  się prawdopodobnie sprawdzając wysokość. W dół było może 3,5 metra. Nagle zrozumiałam.

Nigdzie nie skoczę, nie ma mowy! Krzyczałam w głowie.

Nie skoczysz ty, to on zrobi to za ciebie, odpowiedziała podświadomość.

Niestety, prawdopodobnie miała rację. Gdy ja nie skoczę, on wypchnie mnie i chcąc czy nie chcąc wyląduję za oknem. Poczułam szarpnięcie w stronę zimnego, czystego powietrza.

- Na co się gapisz - powiedział swoim ciężkim, grubym głosem. - Skacz! - krzyknął w końcu zdenerwowany. 

- Ja.. n - n - nie... - wyjąkałam cała we łzach. 

Mężczyzna nie odpowiedział mi, tylko złapał za talię. Postawił mnie przed krawędzią, która dzieliła od upadku, położył ręce na mojej klatce piersiowej, a moje myśli ubrały się tylko w jedne słowo:

ZGINIESZ! 

Zaczęłam rozpaczliwie płakać. Przyłożyłam moje dłonie do twarzy, zasłaniając lecącą z oczu słoną ciecz. Poczułam jak jego dłonie coraz bardziej naciskają na moje ciało, które nagle zostało uwolnione. Usłyszałam tylko głośny jęk mężczyzny i przekleństwo. Ściągnęłam powoli moje dłonie na dół i zobaczyłam bruneta bijącego się z mężczyzną, który chwilę wcześniej chciał mnie wypchnąć. Chciałam wykorzystać ten moment na ucieczkę, postawiłam na ziemi prawą stopę przed lewą, to samo chciałam zrobić z drugą stawiając ja przed prawą, niestety poślizgnęłam się na kawałku szkła i wypadłam przez rozbitą szybę. Nagły dotyk i oplatanie się ramion wokół mojej talii, uderzenie. To wszystko działo się tak szybko. Nie bolało tak jak myślałam, że będzie boleć. Czułam kłucie tylko w udzie, w którym kilka godzin wcześniej zatapiałam żyletkę.  Delikatnie podniosłam powieki, oparłam dłonie o podłoże i podniosłam się. Spojrzałam się na nogę i zobaczyłam wielka plamę krwi rozchodzącą się w okolicach ran. Moje myśli jednak powróciły do wypadku. Zaczęłam się zastanawiać co poczułam w czasie spadania, a bardziej kogo. Mój wzrok ciągle tkwił w oknie nade mną. Chciałam wstać, jednak teraz moja ręka nie dotknęła ziemi. Poczułam pod nią delikatny materiał po czym gwałtownie się odwróciłam i momentalnie znalazłam się przy twarzy chłopaka. Oczy miał zamknięte, a twarz lekko pobrudzoną krwią, która wyciekała z niewielkiej rany na czole. Klatka piersiowa blondyna unosiła się, na co trochę się uspokoiłam.

Szczęście W NieszczęściuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz