#25

145 16 16
                                    

Wstałam jakby mnie ktoś zimną wodą oblał. Miałam się dzisiaj spotkać z Patrykiem. A przez tą całą sytuację z Alanem i dziwnym znakiem na ścianie, kompletnie zapomniałam. Pobiegłam do łazienki i pomimo 5 godzin, które zostały mi do spotkania, zaczęłam się szykować. Typowo - kąpiel, makijaż, fryzura, którą i tak były rozpuszczone włosy. Wrzuciłam na siebie czarną, luźną bluzkę, sięgającą do pępka, z białym napisem 'FUCK EVERYTHING', oraz jeansowe shorty z postrzępionymi nogawkami. Pociągnęłam za klamkę drzwi wchodząc do sypialni, napotykając się na zaspane spojrzenie Alana.

- Co ty tak właściwe robisz? - zapytał się cicho.

- Szykuję się - oświadczyłam.

Chłopak zaprzestał z dalszym dopytywaniem. Odwrócił się na drugi bok, i zasnął ponownie. W tym czasie zeszłam na dół i zaczęłam przygotowywać śniadanie, co chwila spoglądając na zegarek. Przygotowałam dwie porcje sałatki owocowej, z czego jedną zjadłam od razu. Druga zaś wylądowała w lodówce, dla mojego śpiocha. Miała go do tego na kierować karteczka na blacie z napisem ' śniadanie znajdziesz w lodówce :) '. Zostały mi 3 godziny. Usiadłam na kanapie i chciałam włączyć telewizor, ale spojrzałam za okno. Była tak piękna pogoda, że szkoda ją zmarnować w domu. Wstałam, ubrałam czarne vans'y, wzięłam deskorolkę oraz okulary przeciwsłoneczne, które zawiesiłam na dekolcie, i wyszłam. Umiałam jeździć, ale zawsze bałam się rampy. Nie miałam lęku wysokości, ale sama nie wiem... Mogłam zjechać z największej góry, ale nie z rampy.
Jechałam przed siebie, nie do parku czy lodziarni... Po prostu przed siebie. Nawet nie wiedziałam co by mogło być moim celem. Sprawdziłam telefon - żadnych wiadomości. Została mi godzina. Postanowiłam już powoli zmierzać w kierunku skateparku. Słońce strasznie zaczęło mnie oślepiać, więc założyłam wcześniej wymienione okulary. Wtedy wszystko wydało się takie chłodne, ciemne. Zobaczyłam jak przez drobną zmianę w nas, wszystko wokół może się zmienić bardziej niż nam się wydaje.

Byłam w parku idealnie 10 minut przed czasem. Było tam kilku chłopaków, mężczyzna z psem oraz kobieta z dwójką małych dzieci. Usiadłam na wolnej ławce twarzą do słońca, opierając się plecami o podłokietnik. Promienie tworzyły przyjemnie uczucie ciepła na moim ciele.

- Uważaj, bo się spalisz - usłyszałam za sobą.

- Ciebie też miło widzieć - odpowiedziałam, robiąc chłopakowi miejsce na ławce.

- Jeździsz? - zapytał zdziwiony, wskazując na deskę.

- Tak, czasem fajnie tak się wyrwać, a na motor jeszcze przyjdzie czas - rzuciłam z uśmiechem.

- To może idziemy na rampę? Zapytał Patryk uchylając zza swojej nogi czarną deskorolkę.

- Ym, ja... Nie - westchnęłam. - Jeśli chcesz to idź, ja się poopalam - dodałam szybko.

- Czyli nie umiesz jeździć? - zaśmiał się.

- Umiem! - krzyknęłam oburzona.

- To chodź na rampę - nie odpuszczał.

- Nie mogę - wydusiłam z siebie.

- Dlaczego? - spojrzał na mnie ze zmartwieniem, chociaż nie rozumiałam z jakiego powodu te zmartwienie.

- Bo... Bo ja się boję ramp - powiedziałam najszybciej jak mogłam.

- Nauczę cię - mówiąc to chwycił mnie za rękę.

Spojrzałam w jego oczy, które znowu były zielone. Zaczęło mnie zastanawiać czy on ma coś wspólnego z Alanem. Obiecałam sobie, że się zapytam o to, ale jeszcze nie teraz. Nim się spostrzegłam byłam już na szczycie. 

Szczęście W NieszczęściuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz