*Dawno nie było rozdziału oczami Alana, i postaram się to zmienić już za niedługo :3 *
Maja POV:
Nie wytrzymałam długo sama w pokoju, z myślą, iż on biedny jest na tych twardych krzesełkach. Pewnie jest cały zmarznięty i obolały, i chociaż sobie zasłużył... Po prostu jestem miła. Wzięłam koc z jego łóżka, podeszłam do niego i delikatnie go otuliłam. Wróciłam do pokoju, i nawet nie zauważyłam, kiedy pojawił się w nim Alan. Nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi, po prostu go zlałam. Jednak on chyba nie na to liczył. Podszedł do mnie, a wtedy moje serce zaczęło szaleć, dosłownie. Jakby mówiło 'oddaj mu się, rzuć się na niego i powiedz jak bardzo tęskniłaś', za to mózg, on wysyłał mojemu ciału inne wiadomości... Coś typu 'rusz dupę i biegnij, nawet przez okno, ale uciekaj od tego wariata'. Nie wiedziałam kogo, a właściwie czego, mam słuchać, ponieważ wszystko wydało mi się słuszne. Uciekać, bo nikt nie wie co mógłby mi jeszcze zrobić. Zostać, bo kocham go. Teraz wiem, co czują kobiety, które są bite przez mężczyzn swojego życia, a pomimo tego z własnej woli z nim zostają. Ja także zostałam, więc chyba serce wygrało. Kiedy zatrzymał się przy krawędzi mojego łózka, klęknął. Klęknął na lewym kolanie, kładąc na nim lewy łokieć i opuszczając głowę. Mój wzrok zatrzymał się na jego bluzce. Wcześniej taka luźna, jakby chciał się w niej schować i być niewidocznym dla ludzi, teraz opinała jego umięśnione plecy, barki... Widok nieziemski i zapewne niecodzienny, chociaż, gdybym chciała, to bym pewnie mogła oglądać to codziennie. Nawet bez koszulki. Myślałam, że szwy na ramionach zaraz mu pękną, ale on wtedy podniósł głowę, spojrzał prosto w moje oczy, jakby od razu wiedział, gdzie i na co patrzę. Jeden z kosmyków opadł mu na czoło, przez co wyglądał jeszcze bardziej zniewalająco. Tą jakże cudowną chwilę ciszy przerwało jego chrząknięcie, sprawiając, że mój wzrok przeniósł się na jego idealne, pełne, różane usta. Jego lewy kącik podniósł się delikatnie, a z rozmyśleń wyrwał mnie głęboki, aksamitny głos.
- Maju ja, nie wiem od czego zacząć. Wiem, że to co powiem, nie usprawiedliwi mnie od mojego zachowania się - wziął głęboki wdech. - Kiedy rozmawialiśmy tam pod salą Jake'a. Mówiłem prawdę, a ty nie uwierzyłaś mi. Dla mnie było tego za wiele. Najpierw nasza kłótnia o Em, potem ten paker, wypadek Jake'a... Nie wytrzymałem. Zadzwoniłem do kumpla, a ten przyjechał 20 minut później. Powiedziałem mu o niektórych rzeczach, bo nie o wszystkim chciałem lub mogłem... Kiedy skończyliśmy gadać odprowadziłem go, a wtedy on wyciągnął z kieszeni dwa jointy. Odmawiałem, wiedziałem, że nie będę w pełni świadom i jeśli ON wróci, będę bezradny - zatrzymał się na chwilę, a ja wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. - Jak się domyślasz, uległem mu. Ja widziałem, słyszałem i czułem, że to ty... Jednak w moich myślach był ten dupek... Ten idiota co chciał cię zabić. W ostatnim momencie się powstrzymałem - znów spuścił wzrok. - Przepraszam Maju - dokończył.
Już miałam się odezwać, ale brunet zza swoich pleców wyciągnął małe pudełeczko i kopertę. Zaczęłam od czerwonej, malutkiej szkatułki. Delikatnie ją otworzyłam, bacznie obserwowana przez Alana. Zobaczyłam naszyjnik, z medalionem połówki serca. Na obu jego stronach był napis: na pierwszej 'forever' na drugiej stronie 'Alan'. W tym samym momencie chłopak spod koszulki wyciągnął identyczny medalik. Jedyną różnicą był napis. U niego było 'forever Maja'. Do oczu napłynęły mi łzy, łzy szczęścia. Zaczęłam dobierać się do listu, ale przerwał mi męski głos.
- Przeczytaj go rano, jutro rano - lekko się uśmiechnął, po czym wyszedł.
Chciałam mu powiedzieć o Jake'u, ale kiedy? Nie powiedziałam ani słowa. Wiedziałam, że jeszcze wróci. Musiał się spakować, po za tym tu miał łóżko i prysznic... Moje oczekiwania były daremne. Gapiłam się w te cholerne drzwi najpierw godzinę, potem dwie, cztery. Nie przyszedł, a ja zasnęłam po długim czasie bezsensownego wypatrywania bruneta.
Otworzyłam oczy, ponieważ promienie słoneczne celowały prosto w nie. Kiedy zobaczyłam godzinę 8:30 na zegarku i ciągły brak Alana przestraszyłam się. Zaczęłam chodzić po całym pokoju, a moim oczom ukazała się biała koperta. W zasadzie już był ranek, więc mogłam przeczytać jej zawartość. Delikatnie otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej zagięty papier, ręce całe mi się trzęsły, ponieważ nie mam zbyt dobrych wspomnień z listami. Zaczęłam czytać...
'Kochana Maju!
Skoro to czytasz, to znaczy, że mnie już z tobą nie ma.
Nie martw się mama przyjechała po mnie o 7:30, ale zająłem się też tobą.
Twoja babcia będzie po ciebie w okolicach południa.
Piszę o tym, bo nie dał bym rady powiedzieć ci tego w oczy. Tym bardziej, że nie chcesz mnie widzieć po tym co ci zrobiłem, a mówiąc szczerze, co bym zrobił.
Bardzo cię kocham, więc daję ci chwilę odpoczynku ode mnie. Nie wiem kiedy, gdzie i jak się zobaczymy, ale wiem, że masz mój numer. Możesz zadzwonić jak tylko będziesz gotowa na rozmowę ze mną. Będę czekał każdą noc i każdy dzień, by tylko usłyszeć moją księżniczkę.
Co do pakera, to także przemyślałem. Rozmawiając z twoją babcią, powiedziałem jej, że, gdy zauważy u ciebie coś niepokojącego ma do mnie zadzwonić. Jednak tyczy się to też i ciebie. Gdy zauważysz coś dziwnego, nienormalnego - dzwoń.
Ten naszyjnik co ci dałem... On ma ci o mnie przypominać w każdym momencie i każdej sytuacji.
Czekam na ciebie, na to by usłyszeć twój głos. Mając drugą połówkę twojej nowej biżuterii mam cząstkę ciebie. Za każdym razem kiedy na nią spojrzę, pomyślę, że i ty patrzysz. Tak jakby nasze spojrzenia się spotkały.Nie zapominaj, KOCHAM CIĘ KSIĘŻNICZKO!
Twój Alan.'
Nie wierzyłam w to co czytam. Podbiegłam do jego szafki, otworzyłam - pusta.
- Łazienka! - wykrzyczałam do siebie.
Jednak i tam nic nie było. Wszędzie pusto, na szafce i w szafce, na półce pod lustrem i pod prysznicem, pod łóżkiem oraz na nim. Nie zostawił nic... W całkowitym szoku wybiegłam z pokoju i w zawrotnym tempie przemierzałam każdy korytarz. Otwierałam każde drzwi. Nie mógł mnie zostawić. Nie wierzyłam w to nawet wtedy, kiedy przebiegłam cały szpital nie znajdując go. Wróciłam powoli do pokoju cała we łzach. Chwyciłam telefon i zobaczyłam 1 nieodebraną wiadomość.
Od Nieznany: Nie płacz myszko, zostawił cię, ale masz mnie... ❤ Nie starczam ci?
Chciałam odpisać, bo skąd ten ktoś wie, że teraz płaczę? Ale zignorowałam to, i rzuciłam telefon na łóżko, pakując resztę moich ubrań. Zdążyłam zaledwie spakować 2 bluzki, a telefon znowu zawibrował.
Od Nieznany: Nie ignoruj mnie słonko. Zaraz wejdzie twoja babcia, nic jej nie mów.
- Maju! - usłyszałam głos babci, ale chyba pierwszy raz się nie ucieszyłam.
_______________________________________________
*Dobra mamy 21 rozdział (1179 słów :3). Nareszcie zaczyna się cos dziać hm? :D
Rozdziały pisane przeze mnie to taki spontan, więc nawet ja nie wiem co będzie w kolejnym. Mam nadzieję, że podoba wam się i zmotywujecie mnie do dalszej pracy! Nie wiem dlaczego, ale jest was coraz mniej :( mam nadzieję, ze chociaż kilka osób, które są ze mną od początku nie odejdą _ten o kogo chodzi, wie, że chodzi o niego_:3
Z okazji zbliżających się świat Wilkiej Nocy życzę wam dużo dużo zdrówka, jajeczka i świąt w rodzinnym gronie!!
Niech Ci jajeczko dobrze smakuje
bogaty zajączek uśmiechem czaruje
Mały kurczaczek spełni marzenia
Wiary, radości, miłości i spełnienia!Kocham was!!
/Czeko_ladka <3*
CZYTASZ
Szczęście W Nieszczęściu
Misterio / Suspenso"[...]Tylko, że my, mamy w tym ukryty cel. Chodzi tu o część mojej rodziny, i nie poddam się, nawet jeśli miałabym wejść do pokoju pełnego robali. Przyszliśmy tu po to by się czegoś dowiedzieć, i wykorzystać to przeciwko tym, którzy rozwalają coś, c...