#22

146 21 48
                                    


W ostatnim momencie zdążyłam dojść na miejsce. Alana nie było, więc spokojnie usiadłam na ławce i czekałam. 5 minut później chłopak pojawił się cały zdyszany biegnąc w moim kierunku i potykając się o własne nogi. Gdy już stał zmęczony pod ławką, oparł dłonie o kolana i łapczywie ciągnął powietrze podczas, gdy ja się z niego śmiałam.

- AŻ... Takie... Zabawne? - wydyszał z siebie.

- Owszem haha... - próbowałam przestać, ale wierzcie mi, że sami byście nie umieli.

Włosy opadające na czoło, twarz czerwona jak pomidor, oddech płytszy niż u kogoś, kto przez minutę nie oddychał. Jego spodnie były o wiele niżej niż powinny, ale jak na razie się tym nie przejął, a jego bluzka troszkę mokra na kołnierzu. Wyglądał komicznie.

- A wiec, o czym chciałaś...? - zapytał, gdy już złapał oddech i usiadł obok mnie.

- Chodzi o mnie, ciebie, Jake'a i... Pakera - powiedziałam, patrząc na nasze buty.

- Maju, co się dzieje? - podniósł mi sprawnie podbródek, tak bym mu patrzała prosto w oczy.

- No bo, widzisz... W przed dzień twojego wyjazdu, przez przypadek podsłuchałam rozmowę Jake'a z wujkiem... - zaczęłam bardzo powoli.

- No i co? O tym mi chciałaś powiedzieć? Pewnie rozmowa jak rozmowa - dorzucił przerywając mi.

- Gdyby to była zwykła rozmowa nie ściągałabym cię tutaj! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafię.

- Dobra, więc kontynuuj.

- Yh... Wszystko było by w porządku, gdyby nie to, że rzekomy wujek kazał do siebie mówić na 'Pan' i chciał wiedzieć wiele rzeczy o nas - skończyłam.

- To znaczy?

- To znaczy, kiedy wychodzę ja, kiedy ty. Jake ma miał mu napisać jak już wyjdziemy no i takie tam - tłumaczyłam nieogarniętemu brunetowi.

- Przyznam, że jest to podejrzane... - wreszcie przyznał mi rację!

- Co z tym robimy? - zapytałam.

- Trzeba to dobrze przemyśleć zanim któremuś z nas się coś stanie - powiedział zgodnie z prawdą. - Może spędzajmy ze sobą czas? Tak, że ciągle będziemy ze sobą, a noc... Raz ja u ciebie, raz ty u mnie, co ty na to? - spojrzał się na mnie.

- No dobra, w sumie nic lepszego nie wymyślimy - rzekłam. - A co jeśli znowu ucierpisz...? Nie chce byś znowu był poturbowany - westchnęłam.

- Księżniczko, spokojnie. Nic mi nie będzie - pocałował mnie w policzek.

Na reszcie! Zero obojętności, pokazał uczucia! Może to było na pocieszenie, może na poczucie bezpieczeństwa. Cokolwiek, udało mu się. Miałam niedosyt. Przecież miałam jeszcze usta. Chciałam tak jak dawniej. Chciałam złapać i nie puszczać. Ale... Nie mogłam. On już był daleko przede mną.

- Kobitko, idziesz? - zaśmiał się, odwracając w moją stronę.

- Tak, tak. Już idę - rzuciłam za nim, biegnąc, by dorównać mu kroku.

Szliśmy, popychaliśmy się, śmialiśmy. Ludzie którzy nas mijali, pewnie mieli nas za wariatów, a nas ich miny jeszcze bardziej rozśmieszały. Znacie ten stan, kiedy słowo 'budyń' lub ruszający paluszek was rozśmiesza? Myśmy ten etap przeszli już dawno, teraz każde słowo i każdy ruch nas bawił. Pierwszy raz tak dobrze się z nim bawiłam. W końcu doszliśmy do mojego domu, a babcia ucieszyła się na jego widok. Wiem, że myślała, że  po prostu się pogodziliśmy, ale nie... Nie miałam zamiaru jej tego tłumaczyć. Babcia zrobiła nam naleśniki z nutellą, które wzięliśmy ze sobą i poszliśmy na górę. Gdy weszliśmy do pokoju, mój wzrok przeniósł się na telefon. Przypomniałam sobie, że nie powiedziałam Alanowi wszystkiego. Zasłoniłam okna, zamknęłam drzwi i usiadłam na przeciwko niego. Był trochę zdezorientowany, i patrzył się na mnie pytającym wzrokiem.

Szczęście W NieszczęściuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz