#29

78 4 0
                                    

Alan POV:

**kilka dni wstecz**

Leżałem na kanapie. Było już późno, więc i także ciemno. Mai nadal nie było. Nie denerwowałem się aż tak bardzo, ponieważ wiedziałem, że ma przy sobie Patryka. Niewielkie pocieszenie, ale zawsze lepsze to, niż gdyby była sama. W telewizji leciały same głupstwa. Zatrzymałem na jakimś filmie gangsterskim.

Niemal spadłem z kanapy, kiedy zobaczyłem ten sam znak co u nas w domu. Przeraziłem się.

Spojrzałem na zegarek, 22:37, Mai NADAL nie było. Moje zdenerwowanie z każdą kolejną minutą wzrastało. 22:50. 23:00. Czas strasznie mi się dłużył. Zaczynałem chodzić po domu, trzymając się za głowę. Próbowałem dzwonić, jednak włączała się sekretarka.

- Jeszcze chwila, a zacznę sobie wyrywać włosy - pomyślałem. - Wdech, wydech - powtarzałem w myślach.

Czułem jak każdy mięsień mi się napina, serce wali nieubłaganie. Podszedłem do lodówki, zacząłem nerwowo czegoś szukać.

- Jest - powiedziałem pod nosem, wyciągając szklaną butelkę z alkoholem.

Sięgnąłem po otwieracz. Przyłożyłem do kapsla i... odłożyłem. Nie mogłem. Ona mogła potrzebować pomocy. Butelka wyślizgnęła mi się z ręki i rozbiła na kafelkach w kuchni, gdy usłyszałem dzwonek mojego telefonu.

*Numer nieznany*

Pierwsza myśl - Mai się coś stało, i albo dzwoni sprawca, albo obserwator tego zdarzenia. Tylko skąd by wiedział do kogo ma dzwonić? A może to przypadek?

Przesunąłem zielona słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.

- Halo? - powiedziałem, ponieważ nikt się nie odezwał.

- Alan? - serce mi podskoczyło, gdy usłyszałem drżący głos mojej kobiety.

- Maju?! Stało się coś, gdzie ty jesteś?! - zapytałem zdenerwowany.

- W parku, długa historia, ale proszę cię, przyjdź. Nie jestem tu sama, znajduje te symbole, te ze ściany... - była strasznie przerażona, mieszała się w tym co mówi. - Alan, boję się... - nie wiedziałem jak mam ją znaleźć, nie powiedziała jaki park, ani jakie miejsce.

Nagle mnie olśniło.

- Maju, spokojnie, zaraz będę. Namierzę twój telefon. Spokojnie - szybko sprawdziłem miejsce pobytu Mai. - Będę za 15 minut - oznajmiłem.

Wcisnąłem czerwoną słuchawkę, podbiegłem do wieszaka, zerwałem z niego czarną skórzaną kurtkę. Zatrzasnąłem drzwi, i pobiegłem w kierunku parku. Punkcik na mapie, oznaczający Maję, był coraz bliżej. Nagle znikł. Spanikowałem. Mapa zaczęła się kręcić jak igła z kompasu. Bałem się, że jej nie odnajdę. Zacząłem iść przed siebie. Las pochłaniał mnie coraz głębiej. Moim oczom niedaleko mnie ukazała się czyjaś sylwetka. Szczupły nie wysoki człowiek, od razu pomyślałem o Mai. Podbiegłem tam, jednak cień ani drgnął. Przyłożyłem rękę do pnia, żeby sprawdzić, czy to nie wybryk mojej wyobraźni. Na wierzchu mojej dłoni pojawił się zasłonięty przeze mnie fragment cienia, którego pod nią już nie było. Przerażony obróciłem się za siebie, nikogo nie było. Gdy wzrokiem wróciłem w to miejsce, sylwetki także już nie było. Słyszałem jak serce rozrywa mi klatkę, a żołądek podchodzi do gardła.

Gdzieś przed sobą usłyszałem ciężkie oddechy i łkanie. Na wstrzymanym oddechu podchodziłem coraz bliżej po drodze łamiąc parę gałązek, za co się karciłem w myślach. Zobaczyłem skuloną blondynkę. Połączyłem fakty i podbiegłem do mojej dziewczyny, która w ogóle się nie poruszyła. Przeraziłem się, pomyślałem, że to jakiś kolejny przekręt.

Szczęście W NieszczęściuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz