luke uśmiechnął się przez wiadomość, którą dostał od mamy kilka chwil temu, właśnie skończył swoją zmianę w kawiarni, niebo ściemniało się, a księżyc wznosił się na nie, gdy wsunął klucz do zamka od drzwi i usłyszał dźwięk ich odblokowania, wcześniej powoli popychając otwarte drzwi. spotkał się z tym całym zbyt znajomym zapachem apartamentu jego i lex.
nie słyszał się z nią od dwóch dni, dwóch dni. zostawił jej nieskończenie wiele wiadomości głosowych i sms-ów, ale ignorowała go z każdą jego próbą, zadzwonił nawet do jej chłopaka, do którego nigdy wcześniej by tego nie zrobił. luke próbował myśleć optymistycznie, po prostu dlatego, że był takim rodzajem osoby, uznawał dobre możliwości zanim te złe. przypuszczał, że on i jego dziewczyna byli razem, gdy powiedziała mu w piątek, że z nim zostaje. ona po prostu nie wróciła do domu.
położył swoje klucze i telefon na stole w holu, a jego oczy migotały w lustrze, wiszącym nad nim. wyglądał jak bałagan, jego włosy opadały mu na twarz, a na jego białej koszulce widniały plamy od kawy. skopał z nóg swoje stare, znoszone czarne converse, a jego dziecięce niebieskie skarpetki poszybowały po gładkiej, drewnianej podłodze. wszedł do białej kuchni, wziął czystą szklankę z dębowej szafki, wiszącej nad jego głową i postawił ją na marmurowym blacie. wyjął paczkę kakao w proszku i mleko z lodówki, sprawdzając datę ważności, czy aby nie zapomniał pójść do sklepu spożywczego,
jednak miał szczęście i wypełnił szklankę, którą trzymał i wsypał do niej trzy łyżki kakao. pomieszał łyżeczką od herbaty, obserwował jak ciecz zmienia się w mleczno-brązowy kolor i patrzył jak puder łatwo rozpuszcza się w cieczy.
gdy jego usta miały już spotkać się z szklanką, w której znajdował się napój, na który czekał przez cały dzień, ich telefon stacjonarny zadzwonił, powodując, że głowa luke'a szybkim ruchem odwróciła się w stronę dzwonka. ostrożnie odłożył szklankę, starając się nie rozlać nigdzie jej zawartości i poszedł w stronę drzwi wychodzących z kuchni i odebrał telefon, który głośno dzwonił w ich salonie.
"halo?" westchnął, opierając biodro o tył kanapy.
"luke?"
"lex? co ty- co robisz, że dzwonisz do mnie na domowy telefon?" spytał, śmiejąc się nieco, "powinnaś po prostu zadzwonić na mój tele-"
"wpadłam w niezłe kłopoty." wypaplała, przerywając mu w połowie zdania, a jego brwi złączyły się razem.
"jakie kłopoty?"
usłyszał głośne, przesadzone westchnięcie po drugiej stronie linii i męski głos za nią, więc przypuszczał, że jej chłopak z nią tam stał.
"więc.." odpłynął, "jestem tak trochę na posterunku policyjnym i tak trochę potrzebuję, żebyś tu przyszedł i mnie wyciągnął."
"co?" warknął, przecierając oczy swoimi knyciami, pierścionek na jego małym palcu, przejechał lekko po powierzchni.
"luke, proszę, nie mam kogo innego, kto mógłby przyjść i mnie wyciągnąć, wyjaśnię ci dlaczego tu jestem, jeśli po mnie przyjdziesz."
"przysięgam na boga lex, powinnaś być wdzięczna, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką albo inaczej zostawiłbym cię tam za bycie głupią."
mógł usłyszeć jej westchnięcie z czystej ulgi i wymamrotała do swojego chłopaka, że przyjdzie, żeby jej pomóc. to nie trwało długo zanim jej głos był wyraźniejszy ponownie w słuchawce, "dziękuję ci tak bardzo, luke i przepraszam."
"cokolwiek."
westchnął, odkładając telefon z powrotem w gnieździe i przejechał dłońmi po twarzy, krzywiąc się od bólu od kilku pryszczy, które pojawiły się na niej w ostatnich tygodniach. powędrował z powrotem do holu, aby chwycić swój telefon, który położył na stole, kiedy wrócił do domu. przewinął po kontaktach dopóki nie znalazł numer michaela (który był oznaczony jako "chłopak", ponieważ spytał o to luke'a) i zadzwonił, czekając aż odbierze.
CZYTASZ
caffeine • muke PL
Fanfictionkiedy arogancki chłopak prosi o czarną kawę, chłopaka, który nienawidzi swojej pracy, sprawy zaczynają się zmieniać tłumaczenie pracy: @mukesreid otrzymałam zgodę