Czuję...
"Jesteś?"
"Jestem, o co chodzi?"- czułem pustkę tego smsa. Obojętność jaką czuł nadawca.
"Śpij dobrze"- to wysłałem kilka godzin później. Czuję się jakoś gorzej. Nie idę spać. Nie chce tych koszmarów, nie chcę myśleć więc nawet nie zamykam oczu. Patrzę ślepo w korony drzew nade mną. Chyba czas wrócić.Wiem...
— Cześć — pocałowałem go w policzek na powitanie.
— Cześć — spuścił wzrok.
Milczeliśmy, trzymał mnie w ramionach. Pustych i obojętnych.— Jesteś? — widziałem, że był.
— Yyy tak — popatrzył na mnie przelotem. — I pamiętaj, że będę.
Kłamał.... Może potrafię rozpoznać kiedy ktoś mnie opuści, lub po prostu wiem, że ON mnie na pewno zostawi.Rozumiem...
Chyba chciałem z kimś porozmawiać – ale nie miałem z kim. Byłem całkiem sam, bo to przecież ja, Nico di Angelo. Podobno jestem aniołem, któremu odcięto skrzydła. Ktoś mi tak kiedyś powiedział, a ja marzyłem by w to uwierzyć. Chwilami chyba nawet tak było, lecz ciężki świat ponurej rzeczywistości zawsze przyćmiewał światło. A może to tylko ja?
Jason. Wiedziałem, że tam był. On wiedzial, powiedział, że mnie akceptuje, tylko z nim mogłem porozmawiać. Ale czy on chciał?
Postanowiłem zaryzykować po raz pierwszy w całym swoim beznadziejnym życiu.
Siedział sam przed swoim domkiem i pisał coś. Usiadłem obok niego.— Cześć Nico — zamknął zeszyt i uśmiechnął się do mnie.
— Cześć — wymruczałem ledwo słyszalnie.
— Wszystko w porządku? Znaczy... czy lepiej? — drgnął lekko i popatrzył mi w oczy. Tylko on znosił moje spojrzenie.
— Ej — zaczął kiedy ja się nie odezwałem.— Wszystkim nam go brakuje i nikt cię nie obwinia o jego śmierć. Nie wiedziałeś co zrobi. To szlachetne, że oddał życie za ciebie ale to nie twoja wina i nie możesz się o to obwiniać.
— To ja miałem zginąć — zacisnąłem zęby by się nie rozpłakać. W końcu wypowiedziałem słowa, które ugrzęzły w gardłch wszystkich wokół. Słowa, którymi sam się oskarżyłem.
— Dla Percy'ego najważniejsi byli przyjaciele — to zdanie zawisło między nami. Zgadzałem się z nim, lecz myśl, że zginął za mnie niszczyła mnie od środka. Myśl, że zginął jako mój przyjaciel.
Tej nocy nic mi się nie przyśniło, a po obudzeniu czułem coś innego niż przez wcześniejsze tygodnie. Spokój wypełniający moje wnętrze sprawiając, że byłem obojętny. Tak obojętny jak jeszcze nigdy, jakby spokój wyssał ze mnie cały ból tylko po to, by uświadomić mi, że nie jestem już człowiekiem.
Wyszedłem na dwór. Wyraźnie czułem, że coś się działo.
Dobyłem swojego miecza i podążyłem w stronę zamieszania. Nie musiałem próbować się przepychać na przód. Tłum rozstąpił się przede mną.To co zobaczyłem sprawiło, że ugięły się pode mną kolana. Upadłem na nie bojąc się podnieść głowę. Czy aż tak byłem obojętny? Czy aż tak byłem słaby, że nie potrafiłem zmierzyć się z rzeczywistością?
Percy.
Bianca.
Ojciec.
— Rozejdźcie się — zalecił Hades. Ja nie byłem w stanie wstać a co dopiero odejść. Podparłem się o miecz by wykonać polecenie.
— Zostań Nico — dodał, a ja nie protestowałem. Kiedy już wszyscy się rozeszli Pan Podziemia znany też jako mój ojciec powiedział:
— Dałem Ci szansę na życie, teraz daję szansę jednej z ważnych dla ciebie osób. Do ciebie należy wybór kogo wskrzeszę.
Popatrzyłem po siostrze poczym przeniosłem wzrok na miłość mojego życia. Usiadłem na ziemi i rozpłakałem się jak przedszkolak olewając, że z pewnej odległości wszyscy to obserwują. Czułem się jakby miało mi pęknąć serce, jakbym w ogóle je miał. Zupełnie nie wiedziałem co zrobić. Nie byłem gotowy się z tym zmierzyć.
Płakałem długo. Łzy płynęły po moich policzkach choć wewnątrz nadal czułem się pusty i obojętny. Dopiero kiedy już się uspokoiłem powstałem i odważyłem się spojrzeć w ich stronę. Podjąłem decyzję.
— Chcesz dzisiaj wrócić z jedną duszą — mówiłem spokojnie jakby scena chwile wcześniej nie miała miejsca. — Weź moją i wypuść ich obu.
Hades otakował mnie wzrokiem. Czułem się okropnie źle ale nie spuściłem wzroku, byłem pewien swoich słów.
— Jesteś jeszcze potrzebny synu — mówił spokojnie. Popatrzyłem po Biance. Widziałem cierpienie w jej oczach jakby każda sekunda sprawiała jej ból. Jakbym patrzył na siebie. Przyjrzałem się Percy'emu. Serce załomotało mi mocniej łącząc podziw, szacunek i zakochanie. Chciałem go dotknąć i podziękować mu lecz słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Z drugiej strony mogłem odzyskać siostrę, której akceptację miałem zapewnioną.
Pokręciłem głową. To było zbyt trudne. Bałem się pożałować. Byłem pewny, że to kolejna próba. A ja tak bardzo bałem się prób, choć nigdy nie przyznałem tego na głos.
CZYTASZ
Przestanę Kochać
FanfictionPercico//Solangelo Bałagan, stany depresyjne i brak umiejętności zerwania z przeszłością - to wszystko na czym opierało się życie Nico, przyprawione tylko świadomością, że sam był sobie winny. (nie będę go poprawiać, jest dla mnie dobrym odniesienie...