Minęło kilka tygodni nim obozowicze przestali plotkować. W sumie to nie przestali ale sprawa umilkła bo pojawiły się inne tematy do rozmów. A mianowicie rozstanie Percy'ego z Annabeth. Wedłóg mnie jak i większej części mieszkańców obozu pół krwi pewnie wkrótce wrócą do siebie jak pies do właściciela. Nie oszukujmy się. Percy nie wytrzyma bez niej ani dnia. Uroczo. Aż mnie mdli. Starałem się chamować wewnętrzne poczucie radości z ich rozstania bo przecież miałem Will'a, z którym bardzo dobrze mi się układało. Teraz jak przypominam sobie jak po raz pierwszy złapał mnie za rękę mogę przysiądz, że już wtedy nie był mi obojętny, mimo, że zrobił to mówiąc coś o rodzących się satyrzątkach i drżących przez to rękach. Nawet nie pamiętam bo byłem zbyt skupiony na wojnie, która wtedy trwała. Gdyby nie to specjalnie uporządkowałbym sobie w pamięci szufladkę na te wydarzenie. Ale cóż, stało się i zapomniałem jak o nie jednej już w życiu sprawie. Zwykle tak jest, że nie zapamiętuje błahostek, które w przyszłości bardzo mi się przydają. Trudno.
Jeśli chodzi o pacjentów Will'a. Trafiają do niego tylko dziewczęta, które swoją drogą bardzo się nim podniecają, bo to przecież takie słodkie, że tymi samymi rękami, którymi je bada obmacuje mnie gdy leżymy razem w łóżku. Jednak o tym ostatnim nie muszą wiedzieć. Nikt nie musi wiedzieć czego te dłonie dotykały i gdzie te palce były. I nie tylko palce. To tylko nasza sprawa. Ale to już tak swoją drogą.
Cała ta sytuacja zaczynała mnie trochę męczyć. Kiedy już zacząłem się odzwyczajać od ciszy na moje pojawienie się i samotności to one znowu przyszły, a najgorsze w tym było to, że wciągnąłem w to też Will'a. On nie zasługiwał na takie odizolowanie, jednak nie mogłem nic z tym zrobić, to przecież ja byłem problemem. Chociaż gdyby mnie nie pocałował wtedy to wszystko byłoby inaczej. Chciałem sobie wmówić, że jesteśmy tak samo winni, ale nie potrafiłem.
Wracając do rozstania Percy'ego i Annabeth. Nie potrafiłem się z tego nie cieszyć tak jak nie potrafiłem zahamować uczuć, którymi w głębi duszy nadal darzyłem syna Posejdona. Czy to się nazywa prawdziwą miłością? I czy jest fair wobec mojego obecnego chłopaka? Obawiam się, że jednak nie. A bardzo niechciałbym by Solace dowiedział się o mojej słabości bo mogła by popsuć między nami to co się zrodziło. Mimo wszystko chyba go kochałem. Kochałem ich obu lecz nie było mi to dane na długo...
CZYTASZ
Przestanę Kochać
FanfictionPercico//Solangelo Bałagan, stany depresyjne i brak umiejętności zerwania z przeszłością - to wszystko na czym opierało się życie Nico, przyprawione tylko świadomością, że sam był sobie winny. (nie będę go poprawiać, jest dla mnie dobrym odniesienie...