Rozdział 36

339 42 1
                                    

Leżałem na swoim łóżku. Zakrwawiona ręka bezwładnie zwisała poza nim. Żyletka już dawno leżała na ziemi a mój zapas łez już dawno się skończył. Bezwiednie, z nieco rozchylonymi ustami wpatrywałem się w sufit. W sumie nie w sufit bo nawet on już mi się rozmazywał. Samotna łza skapnęła z mojego policzka na poduszke. Od czasu do czasu się pojawiały kiedy tylko moje oczy nagromadziły składniki na tę jedną jedyną. Morze miało by kompleksy słoności gdyby spotkały się z moimi obecnymi łzami. Jednak większość wchłonęło moje gardło lub poduszka. Śmieszne jakie słowa przychodzą na myśl w najgorszych chwilach życia, a ja ani razu nie przeklnąłem, nawet w myślach. Miałem jednak dość. Ból głowy i rąk dawał się we znaki, a palące oczy zwiastowały nadchodzącą gorączkę.

-Nico- to był głos Will'a. Will'a który mi pewnie nigdy nie wybaczy. Który pewnie będzie mnie nienawidził już zawsze. Zamknąłem oczy z nadzieją uśnięcia lub śmierci, jednak głos nie ustał ani na chwilę. A co najdziwniejsze, z każdą chwilą wydawał się coraz bardziej prawdziwy. W końcu otworzyłem oczy i dotarło do mnie, że Solace naprawdę stoi nade mną zaniepokojony. Powoli przeniosłem na niego wzrok. Nie byłem jednak w stanie nic z siebie wykrztusić.

-Nico, coś ty zrobił?- zaczął mnie opatrywać, jednak nic więcej do mnie nie dotarło bo straciłem przytomność. Pewnie z niedokrwienia i zaraz umrę...

.......
Kolejny rozdział :3 dziś maraton tych które napisałam w czasie gdy mnie nie było :3

Przestanę KochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz