Rozdział 24

572 62 15
                                    

Obudziłem się i wszystko byłoby normalnie gdyby nie to, że byłem w własnym, obozowym, ponurym domku, w własnym, zadziwiająco wygodnym łóżku i co najważniejsze WIDZIAŁEM WSZYSTKO WOKÓŁ! Pulsująco bolała mnie głowa i wyraźnie marzły mi stopy. Jednak nie to najbardziej mnie zainteresowało. Bardziej zdziwił mnie widok pewnej osoby siedzącej tuż obok mojego legowiska.

-Cześć Nico- wesoło powiedział  Will Solace uśmiechając się do mnie i przykładając zadziwiająco przyjemną w dotyku dłoń do mojego czoła.- Ciesze się, że w końcu się obudziłeś i że przeszła ci ta okropna gorączka.

-O czym ty mówisz?- potrząsnąłem głową, usiadłem i popatrzyłem na niego jak na idiote. W sumie to całkiem przystojnego idiote, z ładnym uśmiechem ukazującym proste, zdrowe zęby, ze złotymi, kręconymi włosami i radosnym, jasnym spojrzeniem. Wszystko to nadawało mu dośc anielski wygląd, a przecież to ja jestem di Angelo. Jednak nigdy nie będę tak pozytywny jak on.

-Po uwolnieniu Percy'ego zasłabłeś i wróciłeś do domku, potem długo nie wychodziłeś, Percy przynosił Ci jedzenie. Jak nie chciałeś jeść to poszedł po mnie a ty się rozchorowałeś. Majaczyłeś o jakimś pokoju, o Leonie, o Jasonie, o Percym, przepowiedni i jakiejś misji, o i też o Kupidynie. Ale trudno ci dię dziwić miałeś ponad czterdzieści stopni gorączki- mówił spokojnie syn Apollina podając mi kubek z ciepłą herbatą, przyjąłem go.- Jak się teraz czujesz?

-Czyli, że... Ja.. Bo... No....- próbowałem sobie wszystko ułożyć w głowie. Czyli to wszystko mi się przyśniło? Tak poprostu? To przecież niemożliwe, to było realniejsze niż cała reszta mojego życia.

-Wszystko dobrze?- usmiech Will'a nieco zbladł i chłopak uniósł charakterystycznie brwi patrząc na mnie niepewnie. I w tym momencie zrobiłem coś o co nikt nigdy by mnie nie podejrzewał. Zacząłem się głośno śmiać.

-Mam rozumieć, że tak?- Solace parsknął śmiechem.

-Tak- zakryłem twarz dłońmi by się uspokoić i oparłem łokcie o swoje kolana. Blondyn położył dłoń na moich plecach.

-To dobrze- słyszałem jak Will wstaje.- Radze byś poszedł się umyć i przebrać. Przebiore ci pościel bo to niezdrowe leżeć w tej samej, w której się chorowało.

No tak. Ten chłopak jest bardzo pozytywną osobą, jednak w kwesti zdrowia nigdy nie żartuje a ja wolę się stosować do jego zaleceń. Wstałem więc posłusznie i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i popatrzyłem na swoje wychudzone ciało w dużym lustrze. Byłem poturbowany. Niektóre rany były wyraźnie świerze. Coś mi tu nie grało...

........
Taki obrót akcji xD mam jednak nadzieje ze fajny ;)

Przestanę KochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz