Rozdział 37

380 40 4
                                    

-Musisz teraz wybrać- powiedział Hades. Klęczałem przed jego tronem ze spuszczoną głową. Chciałem zostać, jednak co mnie czekało?

-Co się teraz stanie? Już umarłem?- zapytałem wzdychając.

-Sam musisz wybrać synu- popatrzył na mnie z góry. Czułem się mniejszy niż zwykle. Nie chciałem podejmować tej decyzji. Wolałbym by ktoś podjął za mnie. Ale czy byłbym zadowolony?

-Nie chce tego robić- zakryłem twarz dłońmi.

-Nie wiem czy to cię przekona ale ludzie, którym na Tobie zależy-Pan Podziemi strzelił kościami w palcach.

-Kto?- podniosłem głowę a on się zaśmiał. Chyba wykazałem za dużo entuzjazmu.

-Tego nie mogę ci powiedzieć- Hades uśmiechnął się ciepło(?????) o ile to wogóle możliwe.

-Ojcze ja...- nadal się wahałem. Bo niby komu może na mnie zależeć? Skoro ojciec nie chce mi o tym powiedzieć to chyba nikomu.

-Już na ciebie pora- obraz mi się rozmazał. Moje serce znów zaczęło bić.

Czułem się jakbym miał deja vu. Obudziłem się a ten wyczekiwany przeze mnie syn Apolla siedział nade mną.

-NICO TY IDIOTO- wydarł się Solace kiedy tylko otworzyłem oczy. Przytulił mnie mocno i podał szklankę z czymś słodkim.

-Wypij całe- westchnął blondwłosy syn Apollina, spuścił wzrok i nerwowo pocierał dłonie. Nigdy nie widziałem go tak speszonego.- Prosze nie rób tak więcej- wyszeptał.

-Po co mnie ratowałeś?- wypiłem wszystko jak nakazał i zacząłem bawić się dziurą w kolanie w moich czarnych spodniach.

-Jestem lekarzem i twoim... przyjacielem- ostatnie słowo wypowiedział po nieznośnej chwili ciszy. Nadal na mnie nie spojrzał. Coś się zmieniło. Powoli zacząłem skubać bandaż na moim nadgarstku. Kontem oka popatrzyłem w strone niebieskookiego.

-Wybaczysz mi?- już całkiem podniosłem na niego wzrok i popatrzyłem na niego z nadzieją, zapewne ledwo widoczną.

-Nie mam co ci wybaczać- westchnął. Widok tak smutnego Will'a Solace wprawił mnie w okropny nastrój. Czułem się winny, nie chciałem by cierpiał. Czyżby zaczęło mi na nim zależeć? I właśnie w tej chwili zrobiłem coś czego nikt nigdy się po mnie nie spodziewał, bo przecież nie mam serca. Jestem przecież w stanie sprawić, że zdematerializuje kogoś, nie zapobiegłem śmierci Octaviana choć mogłem* i mimo, że Will o tym wiedział siedział teraz przy mnie speszony i smutny. Więc przytuliłem go na tyle na ile pozwalała mi niewielka siła jaką teraz posiadałem.

-Przepraszam- pocałowałem go w czoło. Nikt tak mie zasługiwał na moją czułość jak ten oto syn boga sztuki, medycyny itd.

-Nic się nie stało- wtulił się we mnie i rozpłakał. Po raz pierwszy poczułem się aż tak potrzebny. Już wiem o kogo chodziło ojcu.

-Już dobrze?- zapytałem jednak nir odsunąłem się tylko delikatnie zacząłem głaskać jego jasne włosy.

-Tak Nico- odsunął się lekko nie puszczając mnie tylko by popatrzeć na mnie z uśmiechem. Ten uśmiech był wyjątkowy. Nikt nie uśmiechał się tak miło i promoennie jak Will. Ten chłopak to jedyna osoba, której emocje mi się udzielają. Nie zawsze ale jednak. Tego dnia czułem się z tym wyjątkowo dobrze. Percy odszedł w niepamięć a jego moejsce w moim sercu zajęło te dziecko Słońca. Delikatnie musnąłem wargami jego usta. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy.

........
*Dla tych którzy nie przeczytali "Krwi Olimpu".

Przestanę KochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz