Rozdział 11

772 84 1
                                    

-Co się dzieje?- krzyknąłem z nadzieją, że przekrzycze ogromny hałas.
Kojący głos Percy'ego zaczął mówić:

-Będziesz się czuł lepiej- poczułem jak czyjeś dłonie zakładają mi coś na oczy.-Wyobraź sobie, że po prostu masz zasłonięte oczy.

Niepewnie pokiwałem głową i otartłem wilgotne od łez policzki.

-Chodź- ktoś znów objął mnie w pasie i zaczął powoli prowadzić. Czułem się nieswojo. Nie codziennie traci się wzrok. Mimo, że dużo już przeszedłem, że długo dałem radę w śmiertelnej półśpiączce w zamkniętym kotle. Ale wtedy wiedziałem, że widzę mimo beznadziejnego położenia. Zamknąłem oczy i ślepo szedłem przed siebie prowadzony silnym ramieniem syna Posejdona.

-Mów mi co się dzieje- powiedziałem w stronę, z której dochodził do mnie dźwięk kroków Jasona. Kiedy nie widzę mam zdecydowanie bardziej wysilony słuch.

-Lepiej abyś nie wiedział- szept zeusowego dziecka dotarł do mnie mimo, że czułem, że nie jest za blisko.

-Mów- przygryzłem warge.

-Ciiii.

-Co się..- ktoś zakrył mi usta. Chyba Percy.

-Jak nie patrzysz jesteś bardzo wygadany- usłyszałem jego szept, czując jego oddech tuż przy prawym uchu.
Nagle mocno rozbolała mnie głowa. Zacisnąłem więc zęby.
Jednak na krótko....

............
Przepraszam że rozdziały coraz krótsze i coraz bardziej beznadziejne :-( mam jednak nadzieję ze komuś sie podoba :)

Przestanę KochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz