Rozcięty łuk brwiowy

416 33 1
                                    

~Rose~
Siedziałam na łóżku i trzymałam się za czoło. Bardzo mnie bolało.

Po chwili wstałam i podeszłam do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie. Ayato miał rację. Moja głowa i łuk brwiowy były całe we krwi. Krew lekko i powoli spływała po mojej twarzy.

- Jesteś?-usłyszałam zza drzwi.
- Nie!-krzyknęłam.
- Nie kłam. Mogę wejść?
- Skoro musisz...

Do mojego pokoju wszedł Kapelusznik.
Zaczął się mi uważnie przyglądać.

- Kto cię tak urządził?-spytał nie odrywając ode mnie wzroku.
- Twój brat.-powiedziałam.
- Chodź idziemy. Opatrzę ci te rany.-stwierdził łapiąc mnie za prawą rękę.
- Nigdzie z tobą nie idę zboczeńcu!-wrzasnęłam.

Jednak on w ogóle mnie nie słuchał. Wyciągnął mnie siłą z pokoju.

Nie obchodziło go, krzyczę. Widziałam, że dla niego to jest muzyka.

- Puszczaj mnie!-wrzasnęłam jak najgłośniej potrafiłam.
- Nie krzycz tak, bo mi uszy pekną i będziesz musiała wypić całą krew, która wypłynie z mojej rany.-powiedział.

Uciszyłam się.

Weszliśmy do dużego pomieszczenia, którego ściany były lekko zielone w niektórych miejscach szare.

- Po co mnie tu przyprowadziłeś?-spytałam.
- Po to by opatrzeć twoje rany.-powiedział.
- Nie pozwolę ci się nawet dotknąć!-krzyknęłam.
- Jak nie pozwolisz to użyję siły, a tego byś nie chciała.-uśmiechnął się.- To pozwolisz mi, czy nie?
- A rób co chcesz.-stwierdziłam machając obojętnie ręką.
- Skoro prosisz...-wyszeptał.

Chwilunia... Czy ja mu powiedziałam... O nie!

Wyszedł na chwilę z pokoju. Miałam okazję, żeby się zastanowić nad tą całą sytuacją.

Po kilku minutach Kapelusznik wrócił z bandażami, jakąś butelką i czymś jeszcze tylko nie wiedziałam co to.

- Kładź się to ci pomogę z tymi ranami.-powiedział z tym swoim uśmiechem.
- Nie ma takiej opcji.-stwierdziłam krzyżując ręce.

Odłożył wszystkie te rzeczy i podszedł do mnie. Oparł dłonie na moich ramionach i pchnął mnie do tyłu.
Wziął tą małą buteleczkę
Usiadł obok mnie i polał moją ranę. Po bólu domyśliłam się, że to jodyna.

- Suczko spokojnie. Staram się być delikatny.-powiedział.
- A właściwie to dlaczego mi pomagasz z tymi ranami?-spytałam.
- Bo cię lubię.-stwierdził.- To coś złego Suczko?
- Nie, ale...-nie dokończyłam, bo przyłożył swój palec wskazujący do moich warg.

Potem zabandażował miejsca z plamami krwi.

- No i już po wszystkim.-uśmiechnął się.
- Dziękuję.-powiedziałam.

Wstał z łóżka, a ja usiadłam.

- Podziękuj mi ładniej.-zażądał.
- Przecież już ci dziękowałam.-stwierdziłam.
- Nie tak, jak ja chcę.-uśmiechnął się.
- Ale...
- Bez żadnego, ale.-przerwał mi Laito.

Usiadł bardzo blisko mnie i zaczął się przybliżać coraz bardziej.

- Laito...-tylko to mogłam z siebie wydusić.
- Słucham cię Suczko.-uśmiechnął się.
- Przestrzeń osobista.-powiedziałam.
- No i co z tego. Ja nie mam tej przestrzeni i jestem szczęśliwy.
- Ale ja mam i jestem z tego dumna.
- Nie przesadzaj.-zaśmiał się.
- Przestrzeń to przestrzeń i nie wolno nikomu jej naruszać.-wytłumaczyłam.

Usłyszałam, że drzwi się otwierają.

- Co ty tu robisz?!-usłyszałam czyjś ryk.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam wściekłego Ayato.

Diabolik Lovers. Wampirza KsiężniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz