Pora wyjazdu

670 40 0
                                    

~Rose~
I nadszedł ten dzień, którego nie chciałam. Był to już 30 maja.
Pora wyjazdu z Crimson Peak gdzieś daleko.

Z samego rana zaczęłam się pakować.

Po godzinie miałam spakowaną dopiero 1 walizkę. Resztę ubrań starannie złożyłam je w kostkę i włożyłam na siłę do walizki.

Po chwili do mojego pokoju weszła matka.
- Spakowana??-spytała.
- Prawie.-stwierdziłam.
- To się pakuj. Nie przeszkadzam. Przed wyjazdem się jeszcze umyj i przebierz w luźne ubranie.-powiedziała.
- Dobrze.-pokiwałam głową.

Potem wyszła, a ja wróciłam do pakowania rzeczy. Została mi tylko do schowania podkoszulka i dres do tańca.

Po pięciu minutach już wszystko było spakowane.

Podeszłam do szafki z lustrem i wzięłam komórkę, słuchawki, tik-tak'i i malutkie lusterko. Schowałam to wszystko do beżowej torebki.

Później pobiegłam do łazienki. Nalałam wody do wanny. Przygotowałam sobie ręcznik.
Chwilę później weszłam do kąpieli.

Ukąpałam się.
Przebrałam się w luźne ciuchy:
- czarny top
- różową bluzkę odsłaniającą ramiona
- brązowe szorty.

Fizycznie byłam już gotowa do podróży. Jednak moja psychika była innego zdania.

Bałam się miejsca gdzie mam jechać. Nie wiedziałam jak mam się przygotować i czego mogę się spodziewać. Jacy będą gospodarze??

Zeszłam na dół z walizką i torebką.

- Już jestem gotowa!!-krzyknęłam w holu.- Możemy jechać!!!
Nikt się nie odzywał.
Wiedziałam, że są w domu. Chyba nie chcieli się ze mną widzieć i rozmawiać.

- Hejj!! Mieliśmy już jechać!!! Ludzie no!!!! Mamo!!! Ella!!!-wrzeszczałam.

Już mam tego dość. Mają mnie gdzieś. „Super" rodzinka. Rzygać mi się chcę na samą myśl o nich.

- Zjesz z nami jeszcze obiad i pojedziesz.
Walizkę zostawiłam przy kolumnie i poszłam do jadalni.
Usiadłam obok siostry.

Podali zupę pomidorową, a na drugie danie ziemniaki, panierowany filet z kurczaka i surówka z czerwonej kapusty.

Gdy zjedliśmy pożegnałam się z siostrą potem z ojcem, a na koniec z matką.
Później wyszłam z domu i udałam się w stronę samochodu.

- Wsiadaj panienko, bo przed nami długa droga. Z 3 godziny będziemy jechać.-powiedział kierowca.
- Dobrze.-uśmiechnęłam się.
Kierowca schował moją walizkę do bagażnika samochodu.
Potem otworzył drzwi auta, a ja wsiadłam. Sekundę później zamknął je.

Wyciągnęłam swój telefon i słuchawki. Włączyłam sobie muzykę. Nie uznaję podróży jeśli nie słucham żadnej melodii.

Włączyłam sobie muzyczną składankę utworów. Najpierw szło I put a spell on you, Mr Sadistic Night, Unlimited blood.

Zatrzymałam się dopiero na Midnight Pleasure.
Oczy mi się kleiły. Byłam zmęczona podróżą.
Jechaliśmy już 1,5 godziny. Położyłam się na tylnym siedzeniu. Skuliłam się jak kot w legowisku.

Przysnęłam na chwilę.

Śniła mi się jakaś ceremonia. Miałam na sobie długą, czarną suknię, we włosach miałam mały diadem i welon. Trzymałam bukiet czarno-białych róż, które były lekko splamione krwią.
Szłam do ołtarza. Stał tam jakiś chłopak. Po chwili odwrócił się w moją stronę. Włosy opadały na jego twarz, a cień spływał delikatnie na oczy. Nie było widać rysów twarzy.
Wydawał się przystojny. Był wyższy ode mnie.
Ceremonia odbyła się przy jakiejś altance. Pod koniec zaczęły spadać gwiazdy.
- Kocham cię.-powiedział.
- Ja ciebie też.-wyszeptałam.
Potem mnie pocałował. Już było tak pięknie. Niebo nawet nam sprzyjało.

Po chwili mój sen został przerwany. Obudził mnie kierowca.
- Panienko już niedaleko!!
- Co??-spytałam sennie.
- Już niedaleko.-powtórzył.
Super!! To dla tego mnie budził?!!

Było tak pięknie.
Ale już trudno. Tylko ciekawe kim był ten chłopak?? I dlaczego wychodziłam za mąż i byłam w czarnej sukni?? Zawsze myślałam, że nosi się białą suknię do ślubu.
Co kraj to obyczaj.

Uchyliłam szybę okienną i obserwowałam krajobraz.
Przejeżdżaliśmy obok jeziora i lasu. Wszystko wyglądało na zadbane.

Jak dzicz może być zadbana???
Nie rozumiem tego.
- Mógłby pan się zatrzymać??-spytałam po jakimś czasie.- Bo chciałabym rozprostować nogi.
- Oczywiście.-powiedział kierowca.
Po paru minutach zjechał na pobocze drogi i się zatrzymał.
Odpiełam pas wzięłam torebkę z komórką. Wysiadłam z samochodu.

- Panienko tylko wróć za chwilę, bo już nie dużo drogi zostało.-powiedział.
Kiwnęłam głową i pobiegłam wgłąb lasu.

Biegłam dłuższą chwilę.

Po paru minutach zatrzymałam się. Przede mną rozpościerał się cudny krajobraz. Wszędzie były girlandy liści, które opadały i zdawało się, że dotkną ziemi. W oddali było widać wspaniały wodospad. Wiewiórki skakały po drzewach.

Nie mogłam się powstrzymać. Wyciągnęłam komórkę i zrobiłam zdjęcie. Będę miała super tapetę na telefonie.

Potem wróciłam do samochodu. Gdy wsiadłam kierowca ruszył.
Ja bawiłam się komórką. Chciałam zmienić sobie tapetę na leśny krajobraz.

Jechaliśmy już godzinę. Droga mi się dłużyła. Wydawało mi się nawet, że czas zamarzł.

- Długo jeszcze będziemy jechać??-spytałam.
- Nie. Już widać to miejsce.-odpowiedział kierowca.- Zatrzymam się przed bramą.
- Dobrze.-zaśmiałam się.

Teraz uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Byłam szczęśliwa.

Po chwili samochód się zatrzymał.

Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka jak wysiądę z auta...
**********†★★★★†********************†★★★†**********

Oto rozdzialik. Mam nadzieję, że był ciekawy i zachęcił was do dalszego czytania.

Komentujcie i gwiazdkujcie •.•
Do następnego :) ;) :D

Diabolik Lovers. Wampirza KsiężniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz