Rozdział 28: Strzelaj...

23.5K 1.1K 165
                                    

Kathe POV'

Moje ciało trzęsło się i sama nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Możliwe że przez to iż moje ubrania były kompletnie przemoczone i było mi zimno lub po prostu mój strach osiągnął wyższy poziom, co było o wiele bardziej prawdopodobne.

Oddychałam nierówno czując zimne ostrze na swojej szyj, a ciężar ciała który na mnie spoczywał w niczym nie pomagał.

-Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką i nie będziesz się stawiać, nic się nie stanie.-syknął wpatrując się w moje piersi osłonięte tylko stanikiem a następnie oblizał dolną wargę.

Przełknęłam powoli ślinę, bojąc się że mój najmniejszy ruch, może spowodować przecięcie skóry. Po moich policzkach uparcie płynęły łzy i nie mogłam ich w żaden sposób powstrzymać.

Położył dłoń na moim brzuchu a w moim gardle pojawił się nieprzyjemny smak. Drzwi od pokoju otworzyły się. Nie mogłam spojrzeć kto wszedł do pokoju, ponieważ groziłoby to dociśnięciem noża do mojej tętnicy.

-Czego?-warknął Hamilton.

-Umm...szefie...można cię na chwilę prosić? Mamy problem z Sid'em.-rozpoznałam głos i w tym momencie mimo że nienawidziłam Watsona za to że mnie porwał byłam mu wdzięczna że przyszedł tutaj i przerwał zamiary Hamiltona.

-Ja pierdole...-mruknął David i zszedł ze mnie zabierając ze sobą nóż.

Odetchnęłam z ulgą i przymknęłam na sekundę oczy.

Kiedy je otworzył zobaczyłam okropny uśmiech na twarzy Hamiltona.

-Wrócimy do tego szybciej niż myślisz, więc radzę ci się przygotować. Kiedy tu wrócę, nic mnie nie zatrzyma przed wzięciem tego co zechce.-mruknął a następnie wyszedł z pokoju razem z Watsonem zamykając za sobą drzwi.

Zaczęłam się szarpać mając nadzieje, że któreś z wiązań poluzuje się.

Syknęłam kiedy sznury wbiły i otarły się o moje nadgarstki powodując na tyle mocne przetarcia, że krew zaczęła farbować włókna sznura.

Z mojego gardła wydostał się szloch i opadłam na poduszkę wpatrując się w krople krwi spływającą po mojej ręce w dół.

Nigdy nie pomyślałam o tym że umrę w wieku 17 lat i prawdopodobnie stracę to co dla mnie niesamowicie ważne z jakimś obcym, okropnym facetem który również mnie zabije.

Skupiłam wzrok na suficie, poddając się. Cokolwiek spróbowałabym zrobić w niczym mi to nie pomoże.

Leżałam tak zastanawiając się nad moim krótkim życiem. Myślałam o Mamie, Tacie, Emilly oraz o Cody'm. Pomyślałam nawet o Justinie i jego przyjaciołach. Przypomniały mi się wszystkie nasze starcia w szkole i po za nią. Było to nawet zabawne, bo mimo że był wrednym aroganckim dupkiem, lubiłam go. Lubiłam go całkiem bardzo. Zmarszczyłam brwi kiedy to sobie uświadomiłam. Sam początek naszej znajomości był dość dziwny. Bo kto by pomyślał że człowiek który widział morderstwo oraz jego sprawdzę, po wszystkim będzie jeszcze spędzał czas w jego towarzystwie? Mieliśmy swoje okropne momenty ale pojawiały się również te które były w porządku. W mojej głowie mimowolnie pojawił się obraz z dnia kiedy Justin przyszedł zraniony do mojego domu w środku nocy. Jego sposób podziękowania był dość dziwny ale nie ma co kłamać, podobał mi się. Kiedy jego miękkie usta spotykały się z moimi, wariowałam. Nigdy, przenigdy nie pozwoliłam zbliżyć się do siebie chłopakowi w takim stopniu, a jemu to się udało. Prawdopodobnie teraz pozostały mi tylko wspomnienia, ponieważ jutro będę już martwa.

Pociągnęłam nosem i wciągnęłam powietrze do płuc.

Nie mam pojęcia ile tak leżałam, ale z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk kroków. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam powieki, przygotowując się do tego co miało nadejść. Po moim policzku ponownie spłynęło kilka łez.

ONE LIFE | Justin Bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz