Rozdział 9: Pojedziesz ze mną

27.7K 1.2K 42
                                    

Kathe POV'

-Czego chcesz Justin?- zapytałam chłodno.
-Daj spokój. Nie chciałem się na tobie wyżywać, byłem wkurwiony.-mruknął prosto w moją szyje.
Przełknęłam ślinę, zdenerwowana.
-Ale to zrobiłeś.
-Nie doszło by do tego gdybyś ty też zostawiła nie które komentarze dla siebie. To twoja jak i moja wina, okay? Szybko się wkurwiam, taki już jestem i staję się agresywny.-szepnął prosto do mojego ucha.
-Zdążyłam zauważyć.
-To co zatańczysz, czy będziemy stać tak na środku? -zapytał i zaczął bujać się lekko na boki.
Westchnęłam i również zaczęłam poruszać biodrami.
-Nie chciałem zrobić Ci krzywdy.-wymruczał
-Jesteś pijany.-stwierdziłam po zdaniu które wypowiedział.
Nie ma innej opcji, on musi być pijany.
-Od razu muszę być pijany? Nie prawda. Mówię jak jest.-powiedział a ja zmarszczyłam brwi.
Kto nadąży za tym chłopakiem?
-Mam to wziąć za przeprosiny?
-Przeprosiny? -prychnął -Justin Bieber nie przeprasza.
-W takim razie czego chcesz? Dla mnie to były przeprosiny, ale skoro nie, to możesz iść.-powiedziałam i zdjęłam jego ręce z moich bioder odsuwając się, ale złapał mnie za łokieć i przyciągnął z powrotem do siebie.
Rozejrzałam się i dopiero teraz zauważyłam, że parę dziewczyn przygląda nam się z zaciekawieniem a jeszcze kilka innych patrzy na niego wzdychając. W końcu Pan Bieber cieszy się pewną popularnością w tym mieście, nie koniecznie dobrą.
-Niech Ci będzie.-westchnął
-Czyli co? Przepraszasz? -zapytałam i obróciłam się przodem do niego.
Złapał mnie ponownie w tali i przycisnął do siebie tak, że byłam zmuszona położyć swoje ręce na jego karku.
Pierwszy raz jestem tak blisko niego, nie licząc tych przygnieceń w składziku szkolnym.
-Tak.-odpowiedział
-Powiedz to.-uśmiechnęłam się lekko a on przewrócił oczami.
-Co ty się tak uparłaś, co? -zapytał już trochę podirytowany.
-Chce to usłyszeć. Nie codziennie można usłyszeć przeprosiny z ust samego Justina Biebera, co?
-Okay, niech będzie. Przepraszam. Pasuje? -podniósł do góry lewą brew.
-Bardzo.-zaśmiałam się cicho.-Ale mimo wszystko i tak mam przez Ciebie siniaki. -oznajmiłam a on zmarszczył brwi a po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Może powinienem obejrzeć to z bliska i przeprosić Cię sam na sam- zapytał poruszając znacząco brwiami w górę i dół.
-Przestań.-pacnęłam go w ramie a moje policzki zaczerwieniły się na co się zaśmiał
-Och nie bądź taka wstydliwa. -uśmiechnął się.- Przecież nie jesteś dziewicą, co? -zapytał cicho wprost do mojego ucha.
Jestem pewna że właśnie spaliłam ogromnego buraka.
-Przestań, okay?! -uderzyłam go ponownie, a on puścił mnie jedną ręką w tali i pomasował miejsce w które go uderzyłam.
-Ała! Przestaniesz mnie w końcu bić? -zapytał i zrobił smutną minę, ponownie łapiąc mnie obiema rękoma w tali.
Przewróciłam oczami.
-Daj spokój, obydwoje wiemy, że Cię to nie bolało. Bo niby co Ci mogą zrobić takie małe rączki, co? -podniosłam do góry brwi
-Odbiegasz od tematu. Odpowiedz na moje pytanie.-uśmiechnął się
-Pytanie? Jakie pytanie? -Udałam głupią.
-Och, daj spokój. Oboje dobrze wiemy, że wiesz.-przechylił na bok głowę i przejechał językiem po dolnej wardze.
Wciągnęłam i wypuściłam powietrze z płuc.
Z pewnością nikt nie powinien, być tak pewny siebie i równocześnie przystojny, seksowny, z ciałem Boga, a jednak.
-Nie wiem.-wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na coś za nim, lecz złapał mój podbródek tak, że musiałam na niego ponownie spojrzeć.
Kiedy jego palce zetknęły się z moją skórą, po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Czyżby? -zaśmiał się. -Jesteś dziewicą.-uśmiechnął się łobuzersko a ja ponownie spłonęłam rumieńcem.
-Skąd to możesz wiedzieć? Nic takiego nie powiedziałam. To jedynie twoje przypuszczenia. Dlaczego w ogóle poruszasz taki temat na imprezie, co?
-Po prostu to wiem, Shawty. Widzę jak reagujesz. Unikasz tematu, czerwienisz się na samo słowo. Taka jest prawda, kotku. Nie pomyliłem się, prawda? -uśmiechnął się szeroko a ja przewróciłam oczami.
-Pomyliłeś.-stwierdziłam nie patrząc na niego.
Naprawdę, nie jest on osobą z którą chce o tym rozmawiać i na dodatek na imprezie gdzie jest pełno ludzi! Och, błagam!
Chłopak ponownie się zaśmiał.
-Jesteś nią! Właśnie tak! -uśmiechnął się łobuzersko.
-Daj spokój, okay? -przymrużyłam oczy.
-Czyli jednak! Wiedziałem! -powiedział nie przestając się uśmiechać
Co w tym takiego zabawnego?
Nie odezwałam się ani słowem, chcąc jak najszybciej zostawić ten temat w spokoju!
Po tańcu z Justin'em wróciłam do kuchni, a po chwili dołączyła do mnie Emilly.
-I jak? Dobrze tańczy? -zapytałam dziewczyny, która uśmiechała się od ucha do ucha.
-Świetnie. A jak z Justin'em? -zapytała a ja pokręciłam głową.
-Okay. Przeprosił mnie za dzisiaj.-stwierdziłam, wzruszając ramionami jakby mi w ogóle na tym nie zależało, co może okazać się malutkim kłamstwem.
-Przeprosił? Żartujesz? -zapytała wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczami.
-Niby czemu? To nic takiego.
-To jest coś! Daj spokój! Dobrze wiem, że ty też tak sądzisz. Na litość boską to Justin Bieber! Najgorętszy i Najgroźniejszy facet w tym mieście!- krzyknęła a ja zmrużyłam oczy ostrzegawczo, kiedy parę osób obróciło się w naszą stronę.
-Jeśli się nie zamkniesz, sama Ci pomogę.-ostrzegłam.
Emilly podniosła do góry ręce i uśmiechnęła się szeroko.
-Okay.-powiedziała i podała mi kubeczek z alkoholem.

Było 2:25 w nocy a ja razem z Emilly stałam w kuchni w obecności pełnych czerwonych kubeczków z alkoholem, których z chwili na chwilę ubywało dzięki nam i paru innym dzieciakom. Emilly potknęła się a ja wybuchłam śmiechem sama się prawie przy tym wywracając, lecz w ostatniej chwili złapałam się blatu. Pociągnęłam ostatni łyk z kubka, który trzymałam w ręce i wyrzuciłam go w miejsce które robiło dzisiejszej nocy za kosz, w rogu kuchni.
W pomieszczeniu pojawił się Ryan i zmarszczył brwi na nasz widok a zaraz za nim wszedł Justin z jakimś chłopakiem.
-Czeeeść!-przywitałam się i czknęłam. Zakryłam ręką buzie i po chwili uśmiechnęłam się słodko.
Emilly zachichotała. Zachwiała się na nogach i prawdopodobnie gdyby nie Ryan, który objął ją w tali pewnie leżała by już na podłodze.
-Ile wypiliście?-zapytał patrząc raz na mnie raz na Em.
-Nie maaamm pooojęcia, zgubiłam się po siódmym.-odpowiedziałam i wydęłam dolną wargę.
-Jak my się dostaniemy doo...do domu? -zapytała Emilly przytrzymując się Ryana.
-Cholera... Ale spokojnie dam radę poprowadzić. –zamrugałam powiekami.
Justin prychnął. Spojrzałam na niego, wydymając usta.
-No co?- zapytałam wskakując na blat za mną.
-Nie wsiądziesz za kierownice w takim stanie. Nie ma mowy. -oblizał usta
-To jak my się do domu dostaniemy? -zapytała ponownie moja przyjaciółka.
Wzruszyłam ramionami.
-Chcecie już wracać ? -zapytał Ryan
-To chyba nie najlepsz-szy pomysł, jeśli nie chce być zamknięta w domu.-westchnęłam a Emilly pokiwała głową, zgadzając się ze mną, ponieważ miała podobną sytuacje do mojej.
Jeśli wróciłabym pijana do domu... Jej! Rodzice na pewno by się wściekli. Zawsze byłam wspaniałą córeczką która nigdy im się nie sprzeciwiała aż pewnego wieczoru... Wracam pijana!
Szlaban na dobre parę miesięcy, dlatego za każdym razem gdy chce iść na imprezę mówię że wychodzę z Emilly, co najczęściej jest prawdą. Więcej nie muszą wiedzieć, jeśli chcą spać spokojnie.
-Pojedziesz ze mną.-odezwał się Justin a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Chłopak obok niego uśmiechał się szeroko.
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-To dobry pomysł. Ja zabiorę Emilly. -odezwał się Ryan
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, najwidoczniej zadowolona z obrotu sytuacji.
Czemu ja się w ogóle dziwie? W końcu on jej się podoba, tak?
Pożegnałam się z Emilly i Ryan'em, ponieważ chłopak chciał już jechać.
-To co, my też się zbieramy? -zapytał Justin i podszedł do mnie.
Pomógł mi zejść z blatu, podtrzymując mnie kiedy zachwiałam się zeskakując na dół.
-Możemy. -przytaknęłam
Justin złapał mnie za rękę a ja spojrzałam na nasze złączone dłonie.
Można powiedzieć, że pasowały do siebie wręcz idealnie. Tak, ja zdecydowanie jestem pijana! Chłopak powiedział coś do kolegi i pociągnął mnie w kierunku wyjścia.
Zadrżałam kiedy uderzyło we mnie zimne powietrze.
-Zimno?- Zapytał i podniósł do góry lewą brew nie przestając iść przed siebie.
-N...nie jest...okay.-uśmiechnęłam się.
Bieber kiwnął głową.
Przeszliśmy przez trawnik i zatrzymaliśmy się przy szarym Ferrari. Zaśmiałam się cicho.
-Mogłam się tego spodziewać.-zachichotałam
-Że co?- zapytał zdezorientowany i podrapał się wolną ręką po karku.
-Już raz śledziło mnie...to Ferrari. Mogłam się domyślić, że to twoja...sprawka.-oznajmiłam
Chłopak puścił mi oczko i puścił moją dłoń aby odblokował samochód.
Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam z trudem pas. Justin usiadł obok mnie i odpalił auto wyjeżdżając sekundę później na ulicę. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i odblokowałam go. Kliknęłam na kopertę i wybrałam numer Mamy.

Do: MAMA
Zostane na noc u Emilly. Nie martwcie się :)
Kocham was :)

Z trudem wystukałam treść przez nie trafianie w poszczególne literki.

-Co robisz?- zapytał chłopak.
-Piszę do mamy żeby się nie martwiła.-odpowiedziałam.
Kiwnął głową i nie odezwał się już. Wysłałam wiadomość i schowałam telefon do torebki.
Oparłam głowę o zagłówek za mną, a że oczy same mi się zamykały, przymknęłam je na chwilę.

ONE LIFE | Justin Bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz