Kathe POV’
- Czy Cię do reszty pojebało?!- krzyknęła Vanessa.
Lilly podeszła do dziewczyny szybkim krokiem, widząc co się dzieje i pomogła jej wstać z zimnej podłogi.
Uśmiechnęłam się zadowolona, widząc rozwalony nos dziewczyny, z którego sączyła się krew.
- Posłuchaj mnie uważnie…- mruknęłam podchodząc bliżej dziewczyn.- Nie pozwolę abyś mieszała się w mój związek i cokolwiek będziesz próbowała zdziałać, to i tak w niczym Ci nie pomoże. Justin jest mój, kocham go i może Ci się to nie podobać, ale szczerze mówiąc mam w dupie twoje zdanie. Nigdy nie istniał Justin i Vanessa i nigdy nie będzie istnieć. Niestety muszę Cię zasmucić, ponieważ nie zdobyłam go jak ty to mówisz „dając mu dupy”. Może Cię to zaszokować, ale niektóre dziewczyny również posiadają inteligencje i wewnętrzne piękno, które potrafią sprawić, że chłopak oszaleje na ich punkcie. Więc odpierdol się od nas i daj nam, do cholery, spokój.- wpatrywałam się w twarz Vanessy, nawet na sekundę nie odwracając wzroku.
Blondynka przetarła kolejny raz dłonią, rozwalony nos i szybkim ruchem złapała za moje włosy. Skrzywiłam się czując wbijające się paznokcie w nasadę mojej głowy a sekundę później szczypanie na moim policzku, ponieważ ta suka mnie podrapała.
- Chyba się nie zrozumiałyśmy.- burknęłam i kopnęłam kolanem w brzuch dziewczyny. Ta puściła mnie i zgięła się w pół. Usiadłam na blondynce okrakiem i chwyciłam za jej dłonie, ignorując ludzi zebranych wokół nas.
- Obiło Ci?- krzyknęła Lilly, próbując odciągnąć mnie od jej przyjaciółeczki.
- Spieprzaj, albo i ty dostaniesz.- odpowiedziałam. – Czasami człowiek musi posunąć się do drastycznych sytuacji, aby ktoś raz na zawsze zrozumiał przekaz.
Czułam cholerne szczypanie moich dwóch policzków, lecz starałam się tym w tej chwili nie przejmować.
- Justin. Jest. Mój. Nie wygrasz ze mną, Vanessa.- oznajmiłam i wstałam z dziewczyny, podchodząc do zdziwionej Emilly. Pociągnęłam dziewczynę za rękę i szybkim krokiem skierowałam się w kierunku wyjścia, zanim ktoś z nauczycieli zainteresuje się zaistniałą sytuacją.
- Cholera, wyglądasz strasznie, nie mogłam patrzeć na to jak obrywasz, ale tak strasznie ciężko było mi to przerwać, bo tak bardzo chciałam, żeby ktoś w końcu pokazał Vanessie, gdzie jej miejsce.- oznajmiła Emilly i wyrwała dłoń z mojego uścisku, następnie przytulając mnie.- Nie za dobrze to wygląda.- westchnęła odsuwając się ode mnie na kilka centymetrów i przyglądając się moim policzkom.
Em wyjęła telefon i sekundę później przystawiła go do ucha, odsuwając się kawałek.
- Cześć Ryan, powiedz proszę Justin’owi, aby przyjechał po Kathe do szkoły, to naprawdę bardzo ważne.- rozszerzyłam oczy, ponieważ nie chciałam aby chłopak zobaczył mnie w takim stanie. – Kathe jest trochę poobijana i ranna, więc niech się pośpieszy.- rozłączyła się.
- Coś ty zrobiła?- złapałam się za głowę i zmarszczyłam brwi, kiedy poczułam coś mokrego na mojej lewej dłoni. Skrzywiłam się widząc krew.
- Musisz jechać do domu, to naprawdę nie wygląda za dobrze. Ta suka ma takie pazury, że całkiem ładnie Cię zarysowała.- oznajmiła Emilly.
- Mam chociaż nadzieje, że coś zrozumiała.- westchnęłam, przecierając dłonią ranny policzek.
Dosłownie 5 minut później Justin z piskiem opon zatrzymał się na szkolnym parkingu i naprawdę nie chciałam wiedzieć ile przepisów złamał po drodze. Wysiadł z samochodu trzaskając drzwiami i szybkim krokiem udał się w moją stronę.
CZYTASZ
ONE LIFE | Justin Bieber ✔
FanfictionOsoby, do których najtrudniej się zbliżyć, okazują się najbardziej warte tego, żeby je poznać. KOREKTA OPOWIADANIA NIEBAWEM!