Kathe POV’Skrzywiłam się kiedy do moich uszu dotarł irytujący, piskliwy dźwięk. Otworzyłam gwałtownie oczy, podniosłam głowę z nad krawędzi łóżka i wstałam, kiedy uświadomiłam sobie co to oznacza.
Drzwi od Sali otworzyły się gwałtownie a do środka wbiegł lekarz a za nim pielęgniarka.
-Proszę natychmiast opuścić salę.- powiedział na wstępie, podbiegając do Justin’a.
Moje serce znacznie przyśpieszyło a dźwięk mojego przyśpieszonego pulsu odbijał się w mojej głowie. Ręce pociły się a nogi stały się jak z waty. Z przerażenia nie byłam w stanie zrobić nawet kroku do tyłu, nie byłam nawet w stanie brać normalnych oddechów.
-Proszę wyjść z Sali!- krzyknął, lecz ja w dalszym ciągu stałam jak słup na środku pomieszczenia.
- Panie Bell, jeden z kabelków, monitorujących prace serca odłączył się. Pacjent ma się dobrze.- powiedziała pielęgniarka i podłączyła małą przyssawkę do klatki piersiowej Justin’a, a następnie spojrzała na mnie współczująco.
- Jak to się odłączył?- zapytał zdziwiony lekarz
-Nie mam pojęcia jak to się stało.- pielęgniarka około 40 lat wzruszyła ramionami.
- Dobrze w takim razie proszę sprawdzić jeszcze raz dokładnie wszystkie podłączenia urządzeń. ja idę sprawować dalszą cześć dyżuru- oznajmił i wyszedł nawet na mnie nie spoglądając.
Nabrałam powietrza do płuc i kucnęłam starając uspokoić szalejąco bijące serce.
- Wszystko dobrze?- zapytała starsza kobieta poprawiając wenflon wkuty w rękę Justin’a.
Pokiwałam głową, przytakując, mimo że sama nie byłam pewna odpowiedzi, ponieważ naprawdę ciężko było łapać mi oddech.
To mogłaby być ta chwila od której zależy jego życie… gdyby jego serce faktycznie przestałoby bić, mogłaby go już nigdy więcej nie zobaczyć, nie usłyszeć jego głosu, nie przytulić się do niego.
Pielęgniarka podeszła do mnie i pomogła mi wstać a następnie podprowadziła mnie do krzesła, pomagając mi usiąść. Złapałam się za miejsce, w którym znajdują się płuca, kiedy poczułam w tamtym miejscy ostry ból. Spróbowałam złapać oddech, ale tylko jego niewielka cześć wpłynęła do moich płuc, ponieważ nie byłam w stanie zrobić głębszego wdechu.
-Kochanie musisz się uspokoić. Wszystko jest dobrze. Pan Bieber ma się dobrze, nic mu nie jest. On odpoczywa, nabiera sił, ale nadal jest z nami i zostanie. Myślę że właśnie przeżywasz atak paniki, ale zobacz nie ma do tego już powodu. Skup swój wzrok na jednej wybranej rzeczy i wpatruj się w nią, myśląc o jakichś przyjemnych rzeczach i bierz coraz to większe oddechy, kiedy odczuwalny ból zacznie niknąć.- spuściłam wzrok na podłogę, przyglądając się białym płytkom.
Przymknęłam oczy i zaczęłam przypominać sobie wszystkie szczęśliwe chwile z Justin’em i o dziwo po kilku minutach ból zaczął znikać.
Zrobiłam duży wdech i skrzywiłam się lekko, kiedy poczułam lekkie kłocie, ale zignorowałam to. Podniosłam głowę do góry i uśmiechnęłam się lekko do pielęgniarki.
- Już lepiej?- zapytała odwzajemniając mój uśmiech. Przytaknęłam kiwnięciem głowy.
Pielęgniarka uśmiechnęła się ostatni raz i wstała ponownie podchodząc do Justin’a. Sprawdziła jeszcze raz wszystkie kabelki podłączone do jego ciała i opuściła salę, spoglądając na mnie ostatni raz przed wyjściem.
Westchnęłam i podniosłam się z krzesła podchodząc powolnym krokiem do łóżka szatyna.
Zajęłam miejsce na krześle przy łóżku i wyszukałam jego dłoń, splatając nasze palce razem.
CZYTASZ
ONE LIFE | Justin Bieber ✔
FanfictionOsoby, do których najtrudniej się zbliżyć, okazują się najbardziej warte tego, żeby je poznać. KOREKTA OPOWIADANIA NIEBAWEM!