Kathe POV'
Siedziałam właśnie w samochodzie Justina i z każdym przejechanym kilometrem zastanawiałam się gdzie jedziemy. Jakieś dwie minuty temu wyjechaliśmy z miasta a ja byłam już lekko poddenerwowana, ponieważ Justin mimo wszystko nie chciał mi powiedzieć gdzie nas wywozi.
Zacisnęłam palce na kolanach i wlepiłam wzrok w szybę, przypatrując się rozmazanym drzewom.
-Relax. Przecież cię nie zabije.- stwierdził szatyn
Obróciłam głowę w jego stronę i oblizałam suche wargi.
-Nie myślę, że to zrobisz, po prostu...-zacięłam się szukając w głowie odpowiedniego wytłumaczenia.
Czy ja faktycznie obawiałam się Justina? Nie sądzę.
Wiem, że jest porywczym człowiekiem, jego zachowanie potrafi ulec zmianie w dosłownie kilka sekund, jest silny i nie zapominajmy o najważniejszym – należy do gangu, ale mimo wszystko nie sądzę, aby chciał mi zrobić coś złego.
Spojrzałam jeszcze raz na moje zaciśnięte palce i westchnęłam. Nie bałam się jego, lecz rozmowy która była przed nami. Wiedziałam, że z minuty na minute jesteśmy coraz bliżej celu który wybrał sobie Justin, a ja nadal nie miałam pojęcia co dokładnie mam mu powiedzieć.
Chciałam dowiedzieć się więcej o tak wielu rzeczach, ale byłam przekonana że kiedy nadejdzie chwila rozmowy, w mojej głowie nastąpi całkowita pustka.
Tak cholernie bardzo boję się, że powiem coś nieodpowiedniego i to może spowodować, że już nigdy go nie zobaczę.
Lubiłam go i to bardzo. Może i jeszcze nie potrafiłam dokładnie określić o jakie konkretnie uczucia chodzi, ale wiedziałam, że czuje coś więcej niż sympatie do znajomego czy kolegi.
Jeszcze kilka miesięcy temu nie pomyślałabym, że pewnej nocy spotkam niebezpiecznego gangstera, który na moich oczach kogoś zabije i od tego wydarzenia, tak naprawdę moje dotychczasowe życie zacznie się zmieniać. I jakby było mi mało człowiek który okazał się kryminalistą stanie się jednym z najważniejszych mężczyzn w moim życiu.
Uratował mnie i to nie jeden raz, za co jestem mu ogromnie wdzięczna i podejrzewam, że gdyby jemu coś się stało, nie przyjęłabym tego zbyt dobrze.
Zależy mi na nim, mimo jakim człowiekiem jest i jak postrzega go reszta świata.
-Cokolwiek wymyślisz i tak ci nie uwierzę.-odezwał się ponownie z nutką rozbawienia w głosie.
Dopiero teraz zauważyłam, że zawiesiłam się na dłuższą chwilę a samochód w którym się znajdowaliśmy jechał właśnie po jakieś bocznej dróżce, która znajdowała się po środku lasu.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Justina, który ze skupieniem prowadził samochód.
Na dworze było już o wiele ciemniej i podejrzewałam że za jakieś dwie godziny nastanie całkowita noc.
Justin wjechał na jakąś polane i zatrzymał samochód. Zgasił silnik i obrócił się w moją stronę.
-Chodź.-mruknął i wysiadł z samochodu.
Odpięłam pas i również wysiadłam z szarego Ferrari chłopaka.
Justin stanął obok mnie i złapał mnie za rękę ciągnąc w nieznanym mi kierunku.
Rozejrzałam się w dookoła. Szliśmy przez dużą lekko zarośniętą polane, otoczoną dookoła drzewami. Dopiero teraz zauważyłam że Bieber prowadzi mnie w kierunku małej, wąskiej ścieżki, która znajduje się po drugiej stronie polany, pomiędzy drzewami.
CZYTASZ
ONE LIFE | Justin Bieber ✔
FanfictionOsoby, do których najtrudniej się zbliżyć, okazują się najbardziej warte tego, żeby je poznać. KOREKTA OPOWIADANIA NIEBAWEM!