Kathe POV'
- Wychodzę! - krzyknęłam i zatrzymałam się przy drzwiach, aby założyć buty. Nie musiałam czekać długo, aż w korytarzu pojawiła się mama.
- Jest 22.- oznajmiła, zaplatając ramiona na piersi.
Uśmiechnęłam się lekko i przechyliłam na bok głowę.
- Wiem, mamusiu.- uśmiechnęłam się szerzej i poprawiłam torbę na moim ramieniu.
- Dobra, gdzie się wybierasz? Twoje „mamusiu" zawsze oznacza, że coś chcesz.
Westchnęłam i oblizałam usta, zastanawiając się nad moimi następnymi słowami.
- Justin ma za 3 godziny urodziny i chciałabym złożyć mu życzenia jako pierwsza.- zaczęłam stukać butem o kafelki znajdujące się na podłodze.
Mama podniosła do góry brwi, a następnie je zmarszczyła.
- Ktoś tam jeszcze będzie?- zmrużyła oczy.
- Tak, piątka jego przyjaciół.- przewróciłam oczami, domyślając się w jakim kierunku podążają jej myśli.
- Co z jutrzejszymi zajęciami?
- Prześpię się w pokoju gościnnym u chłopców, mam wszystko tutaj.- potrząsnęłam torbą na moim ramieniu, która w rzeczywistości zawierała tylko kilka kosmetyków i prezent Justin'a.
- Dobrze, zgadzam się, ale tylko dlatego, że Justin wydaję się rozsądnym chłopakiem i oboje z ojcem go polubiliśmy. Przekaż mu życzenia od nas i uważaj na siebie.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliłam mocno mamę, dziękując jej.
- Nie ma za co, skarbie. Ja też zawsze chciałam być pierwszą osobą, która złoży życzenia twojemu ojcu.- mrugnęła do mnie i zniknęła, wchodząc do salonu.
Założyłam na ramiona kurtkę i wyszłam z domu, wsiadając do auta. Odłożyłam delikatnie na fotel pasażera, moją torbę i odpaliłam silnik, wyjeżdżając na ulicę.
O 22:34 zaparkowałam samochód przed domem chłopców. Zanim zdążyłam z niego wysiąść, drzwi otworzyły się i stanęła w nich trójka chłopaków. Przypomniałam sobie o alarmach i czujnikach, które obowiązują w domu i miałam ochotę porządnie kopnąć się w tyłek, ponieważ istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że Justin wiedział już o mojej obecności. Wysiadłam szybko z samochodu, zabierając ze sobą torbę i zamykając auto. Praktycznie wbiegłam do korytarza, uśmiechając się lekko.
- Co tutaj robisz?- zapytał Max, opierając się o ścianę w korytarzu.
- Gdzie Justin?- zignorowałam pytanie chłopaka, drapiąc się nerwowo po karku.
- Od jakichś 3 godzin śpi. Żalił się, że łeb go napierdala.- wyjaśnił Luke, na co odetchnęłam z ulgą. - Więc wyjaśnisz nam, co tutaj robisz?
- Naprawdę jesteście tacy tępi, czy tylko udajecie?- zaśmiał się Chaz i zamknął drzwi, wpisując kod zabezpieczający w urządzenie znajdujące się niedaleko nich.
- Możesz nas nie obrażać, stary? Nie jesteś żadnym pieprzonym medium, żeby wiedzieć co się dzieje.- warknął Max.
Uśmiechnęłam się widząc, jak Chaz przewraca oczami.
- Justin ma raczej lekki sen, ale nie powinien się obudzić.- Chaz mrugnął do mnie. - Możesz spokojnie do niego iść, ale radził bym się zbytnio nie skradać, bo jeszcze pomyli Cię z włamywaczem i przywita Cię spluwą.
- Dzięki za radę.- zamrugałam powiekami i uśmiechnęłam się lekko do pozostałej dwójki chłopców, którzy przyglądali się mi, nic nie rozumiejąc.
CZYTASZ
ONE LIFE | Justin Bieber ✔
FanfictionOsoby, do których najtrudniej się zbliżyć, okazują się najbardziej warte tego, żeby je poznać. KOREKTA OPOWIADANIA NIEBAWEM!