Rozdział 67: Dziękuje.

17.4K 859 128
                                    

Kathe POV'

Od dobrej godziny wpatrywałam się w śpiącego obok mnie chłopaka, przetwarzając wszystko w mojej głowie.

Westchnęłam cicho, przypominając sobie dzień w którym wpadłam na szatyna, wszystkie jego groźby skierowane w moją stronę i wszystkie sytuacje, w których miałam go serdecznie dosyć. Przymknęłam na chwilkę oczy, kiedy w mojej głowie pojawiły się urywki wszystkich naszych, poważnych rozmów.

To dziwne a zarazem niesamowite jak poznane przez przypadek osoby potrafią namieszać w naszym życiu i mimo, że ten związek nie wydawał się aby kiedykolwiek miał miejsce, to jednak dziękuje Bogu, za to, że dane było mi poznać kogoś tak zagadkowego a jednocześnie niesamowitego, kogoś kogo mogłam pokochać całą sobą.

Nachyliłam się nad policzkiem chłopaka i złożyłam na nim delikatny pocałunek. Zdjęłam z siebie dłonie Bieber'a i wstałam powoli. Wyszłam po cicho z pokoju, uważając przy tym aby się nie potknąć i nie narobić hałasu.

W kuchni nalałam sobie do szklanki soku i usiadłam przy wysepce kuchennej, wpatrując się w światło księżyca przedostające się przez okna, do salonu.

Chciałam aby wszystkie problemy zakończyły się całkowicie, ale wiedziałam że cisza i spokój nie idą w parze ze związkiem z Bieber'em.

Potrzebowałam tylko parę dni, aby spędzić je z chłopakiem, aby chodź na te kilka dni zdjąć z jego ramion ciężar ostatnich miesięcy.

Sięgnęłam po szklankę i pociągnęłam łyk, zimnego soku. Przymknęłam oczy i oparłam głowę o zimne kafelki, znajdujące się na wyspie kuchennej.

Za niecałe 24 godziny Justin będzie obchodził swoje 20* urodziny i postaram się aby przez ten jeden dzień odstresował się chociaż trochę i zapomniał o otaczających go problemach.

Podniosłam gwałtownie głowę do góry kiedy usłyszałam kroki i wpatrywałam się w wejście do salonu, wypatrując zbliżającej się osoby.

Uśmiechnęłam się lekko zauważając Ryan'a. Chłopak zatrzymał się w miejscu, kiedy mnie zauważył, a następnie westchnął i ruszył w moją stronę.

- Też nie możesz spać?- zapytał i otworzył lodówkę, wyciągając z niej ten sam sok, który spożywałam.

- Niestety.- wydęłam niezadowolona wargi i obserwowałam chłopaka, kiedy pociągnął kilka łyków z kartonu i odstawił go na poprzednie miejsce. – Jak się czujesz?- zapytałam po kilku minutach ciszy.

- W jakim sensie?- Ryan spojrzał na mnie i zajął wolne miejsce obok mnie.

- No wiesz... ta sytuacja z twoim bratem.

- No tak, mogłem się domyślić, że o to zapytasz.- zaśmiał się cicho.- Nie mam zamiaru płakać z powodu, że mój przybrany brat próbuje mnie zniszczyć. Nigdy nie byliśmy blisko, takie jest życie... czasami musimy poświęcić bliskie osoby, które wcale niebyły nam bliskie, jeśli wiesz o co mi chodzi.- pokiwałam głową, rozumiejąc.

- Więc macie zamiar go zabić?

- Nie wiem, Kathe. Dostanie ostrzeżenie, jeśli nic sobie z tego nie zrobi, prawdopodobnie zginie. Taka już robota, trzeba zlikwidować zagrożenie, póki ono nie zlikwiduje nas. On albo my.

- Tak się zastanawiam...- chwyciłam ponownie w dłoń, prawie już pustą szklankę. – Zanim się pojawiłam, też było tak trudno? W sensie, czy z jednego problemu wchodziliście w drugi?

- Zazwyczaj oddzielały je kilkudniowe przerwy, ale mieliśmy już kilka sytuacji, że zmagaliśmy się z kilkoma sprawami na raz. To nic nowego.- pokiwałam głową. – A jak między tobą a Justin'em?

ONE LIFE | Justin Bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz