2 LATA PÓŹNIEJ
Justin POV'
Westchnąłem cicho, ciesząc się ciepłem wody spływającej po moim ciele. Przetarłem dłońmi twarz i otworzyłem oczy z chwilą, kiedy poczułem fakturę metalu na mojej twarzy. Oblizałem usta, przypatrując się złotej obrączce spoczywającej na moim serdecznym palcu, już nieco ponad miesiąc.
Zamrugałem powiekami powracając myślami do dnia, kiedy Katherin Jonhson, oficjalnie stała się Panią Bieber, moją najwspanialszą żoną.* * * * * *
"- Jesteś gotów, stary?- podniosłem do góry głowę, zerkając na Ryan'a, stojącego w drzwiach.
Rozejrzałem się po twarzach piątki moich przyjaciół, wzdychając cicho i przeczesując palcami włosy.
- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? Nie uciekniesz jej z przed ołtarza? Wyglądasz na cholernie, zdenerwowanego.- dokuczał mi Chris.
- Jestem pewny. Stary to Kathe, kobieta która jest dla mnie całym światem i która mnie kocha, więc dlaczego do cholery mam uciekać?
- No właśnie, to Kathe. I nadal nie rozumiem, co ona w tobie widzi.- zmrużyłem lekko oczy, krzywiąc się w stronę Max'a. - No dobrze, ale muszę przyznać, że wygląda niesamowicie.
Zaskoczony, zamrugałem powiekami i przechyliłem głowę na bok.
- Widziałeś ją?- zmarszczyłem brwi, ponieważ, cholera... Choćbym nie wiem ile razy próbował, ktoś zawsze wszedł mi w drogę, nie pozwalając dzisiejszego dnia chodź na sekundę, zobaczyć mojej przyszłej żony, przez co byłem szczerze wkurwiony!
- Chcieliśmy z nią pogadać przez chwilę. Ja i Ryan.- spojrzałem gniewnie na przyjaciela, który w dalszym ciągu stał w drzwiach.
- Dlaczego, kurwa, mnie okłamałeś, kiedy pytałem czy miałeś z nią jakiś kontakt?- Ryan wzruszył ramionami, śmiejąc się.
- Nie chciałem mówić nic, co sprawiłoby że wyrwałbyś się nam i uciekł na swoich zajebistych skrzydłach miłości, prosto w jej ramiona. - przewróciłem oczami, zirytowany.
- Pieprz się, Butler.
- Chciałbym, ale myślę że z naszej dwójki, to ty będziesz tym, któremu się poszczęści. Prawdopodobnie już niedługo, kilkadziesiąt kilometrów nad ziemią.- błysnąłem uśmiechem, poprawiając krawat zawiązany na mojej szyi i jeszcze raz przejrzałem się w lustrze.
- Jeszcze jedno...- obróciłem się na pięcie ponownie stając przodem do całej piątki.- Dzięki za wszystko, chłopcy.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i podeszli, aby poklepać mnie po plecach.
Cholera, to nie był żaden pieprzony żart. Pod wpływem wesela, człowiek naprawdę staje się cholernie ckliwy.""Zniecierpliwiony przyglądałem się wszystkim ludziom, mając nadzieje, że nagle wśród tłumu wypatrzę Kathe.
Myślę, że mogłem stać tu już jakieś 5-10 minut, lecz dla mnie było to jak cała wieczność, której nie mogłem znieść.
Tak, zdecydowanie byłem cholernie zniecierpliwiony.
- Wyluzuj, nie sądzę aby te kilka minut coś zmieniło, z perspektywy wieczności spędzonej razem.- pokręciłem głową przenosząc wzrok na mojego drużbę.
- Masz racje, ale cholera... kurewsko się denerwuje.- mruknąłem.
Ryan uśmiechnął się szeroko, klepiąc po raz kolejny dzisiejszego dnia, moje plecy.
- Chyba naprawdę jesteś kłębkiem nerwów, bo po raz pierwszy słyszę abyś nie ukrywał się ze swoimi uczuciami i szczerze o nich mówił. Tak trzymaj, a być może wasz związek będzie tym, w którym nie będzie aż tyle tych cholernych kłótni, w co szczerze wątpię biorąc pod uwagę wasze urocze charakterki.
- Zamknij się.-warknąłem, wciągając powietrze do płuc i po raz kolejny rozglądając się po sali.
- Ach no i pamiętaj aby kończyć każdą kłótnie słowami „kochanie, tak oczywiście masz racje", nawet jeśli jej nie ma, a jeśli ci się poszczęści może zakończycie dzień gorącym pieprzeniem.- Ryan poruszył brwiami w górę i w dół.
- Do pewnego czasu, a potem dostanie tylko raz w roku, w rocznicę.- przewróciłem oczami dostrzegając Chaz'a. Mimo wszystko starałem stłumić śmiech, cisnący mi się na usta.
- Mówi to dwójka facetów, których najdłuższe związki nie trwały dłużej niż miesiąc.-zripostowałem, śmiejąc się cicho.
Uśmiechy obojga, wyrażanie zbladły.
Przełknąłem ślinę, kiedy do moich uszu dotarła typowa weselna melodyjka.
Ryan mrugnął do mnie okiem i odsunął się na swoje miejsce, natomiast Chaz odszedł aby zająć swoje, w pierwszym rzędzie.
Wszyscy wstali, a ja uparcie wpatrywałem się na koniec pomieszczenia, wypatrując Kathe.
Zacisnąłem usta, ponieważ miałem kurewską ochotę krzyknąć, aby wszyscy usiedli i pozwolili mi ją zobaczyć.
Wyciągnąłem się lekko w górę i przysięgam, że na sekundę cały mój świat się zatrzymał.
Widzę tylko biel i te cudowne oczy, które uparcie się we mnie wpatrują, a ja w nie.
Moja Kathe. Moja mała dziewczynka, która postawiła mnie na nogi. Mój cały, pieprzony świat.
Dziewczyna wpatruje się we mnie ze łzami w oczach i lekkim, nieśmiałym uśmiechem na ustach.
Starałem się pohamować chęć podbiegnięcia do niej.
Cholera, co mi się stało? Nigdy przedtem nie byłem tak rozemocjonowany.
Potrząsam dłonią jej ojca, kiedy oboje stanęli przede mną. Kiwnąłem głową na kilka jego słów, a następnie przeniosłem spojrzenie na Kathe i chwyciłem jej dłoń. - Chce aby ten dzień, był naszym lepszym dniem. Od wszystkich które w naszym życiu były podłe.
Cała reszta przebiega jak typowy ślub. Przysięga, obrączki, gratulacje i kilkugodzinne wesele, dla najbliższych nam osób, a następnie wyjazd do pieprzonej Hiszpanii, do miejsca które wiem, że moja żona chciała cholernie, bardzo zobaczyć."
CZYTASZ
ONE LIFE | Justin Bieber ✔
FanfictionOsoby, do których najtrudniej się zbliżyć, okazują się najbardziej warte tego, żeby je poznać. KOREKTA OPOWIADANIA NIEBAWEM!