ROZDZIAŁ 1

68.6K 1.9K 88
                                    

-Pani Claro, proszę do mnie przyjść.-zawołał pan Mark. Jest samotnym mężczyzną i ma dwadzieścia osiem lat. Jest bardzo przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn o zielonych oczach. Czasem przychodzą do niego jakieś kobiety, ale raczej to nic poważnego. Rodzice pana Marka mieszkają w Wielkiej Brytani. Są bardzo mili.
U pana Marka pracuje u niego dwa lata. A dokładniej to przychodzę rano do jego willi i sprzątam, gotuje dla niego, a wieczorem wracam do mojej kawalerki. Zaledwie 20 metrów kwadratowych. Tylko na to mnie stać. Wynajmuje ją od dwóch lat, odkąd wyszłam z domu dziecka. Właściciel ściga mnie za każdym razem gdy spóźnię się z opłatą mieszkania.

No więc brunet siedział na swojej czarnej, skórzanej kanapie. Zawsze się zastanawiałam ile mogła kosztować, ale nigdy go o to nie spytałam.
-Czy coś się stało? Podać coś?
-Nie Claro. Chciałbym z tobą porozmawiać. Usiądź, proszę.
-Dobrze.-usiadłam naprzeciwko niego na fotelu.
-Przeprowadzam się do Wielkiej Brytani.-powiedział.
-Och to bardzo daleko. A kiedy pan wraca? Mam zająć się domem? Tak? O to chodzi?-zaczęłam zasypywać go pytaniami.
-Nie.-odparł.-Jak już powiedziałem przeprowadzam się. Poznałem pewną kobietę. Więc już tu nie wrócę. Sprzedaję willę.
-A... A co... A co ze mną?-zaczęłam sie jąkać.
-Nie będziesz mogła już u mnie pracować rzecz jasna.
-Ale... Ja nie mam pieniędzy. Ledwo stać mnie na opłaty mieszkania.
-Jesteś młoda i zaradna. Kochana Claro masz dopiero dwadzieścia lat. Dasz sobie radę. Oczywiście dam ci pieniądze byś mogła przez następny miesiąc się utrzymać. Jestem pewien że znajdziesz nową pracę.
-Kiedy pan wyjeżdża?-spytałam drżącym głosem.
-Jutro rano.-oznajmił
-Co? Tak szybko? -spytałam przerażona.
-Tak. Także chciałbym byś dzisiaj wszystko posprzątała.
-Dobrze. To... Ja... Już pójdę... Znaczy wezmę się za sprzątanie. Ugotować coś panu?
-Nie. Wyjdę dziś na miasto.-poinformował wyraźnie zadowolony.
-Rozumiem.-powiedziałam i wstałam by skierować się do kuchni.
-Ach... Jeszcze jedno.
-Tak?
-Dziś wieczorem przyjdzie młode małżeństwo i przyniesie trochę swoich rzeczy. Mówili że jutro chcą już tu spać.
-Pana nie będzie?
-Nie wiem kiedy wrócę. Może zdążę wrócić, ale jeśli nie to ich wpuść do środka.
-Dobrze. Jeszcze coś?
-Nie.

Poszłam wolno do kuchni. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. A jeśli nie uda mi się znaleźć nowej pracy? Boże... Co wtedy się ze mną stanie?
Zaczęłam myć blat, potem lodówkę, następnie przecierałam kurze na szafkach.
-Claro, wychodzę.-oznajmił pan Mark wchodząc do kuchni.
-Dobrze.-wychlipiałam.
-Ależ Claro, Ty płaczesz?
-Nie. Po prostu coś wpadło mi do oka i boli.
-Mnie nie oszukasz.-zasmiał się.-Znam Cię już dwa lata.
-Właśnie. Dwa lata. Długo prawda?
-Bardzo długo. Nie martw się. Nigdy o tobie nie zapomnę. To ty zawsze byłaś blisko. Tobie się żaliłem i z tobą lubię spędzać czas, ale zakochałem się Claro. Postanowiłem że przeprowadze się do niej. Tam ma rodzinę. Z resztą ja mam tam rodziców. Będę ich częściej spotykał.
-To dobrze.
-Tak. Zostawię Ci mój nowy adres. Gdy będziesz się przeprowadzała napisz do mnie jakąś wiadomość. Pisz do mnie listy. Chce widzieć co u Ciebie słychać. Oczywiście zaprosze Cię na swój ślub.
-Ślub?
-Chce się oświadczyć Emily. To właśnie z nią chce spędzić resztę życia.
-Emily... Ładne imię.
-Wiem wiem. A teraz nie płacz. Postaram się szybciej wrócić żeby się z tobą pożegnać. Do zobaczenia Claro.
-Do zobaczenia.

Gosposia I MilionerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz