ROZDZIAŁ 13

31.8K 1.2K 7
                                    

-Już nie śpisz?-spytał rano Eric.
-A Ty?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Nie.-pokrecił przecząco głową.
-Sluchaj, ten wczorajszy pocałunek...-zaczęłam.
-Był szczery. Naprawdę bardzo mi się podobasz. Lubię Cię, bardzo Cię lubię.
-Tak, ja Ciebie też polubiłam, ale chciałabym żebyśmy udawali że do niczego nie doszło.-odparłam smutno.
-Co?-spytał zszokowany, a ja od razu pożałowałam swoich słów.
-Nie chodzi o to, że nic dla mnie nie znaczył.
-Więc o co?-spytał oschle.
-O to że Pani Grace wyrzuci mnie z pracy jeżeli dowie się że jest coś pomiędzy nami, a zależy mi na tej pracy tutaj.
-Rozumiem.-mruknął i podniósł się z kanapy.
-Gdzie idziesz?-spytalam zdziwiona. Nie odpowiedział.-Eric? Gdzie idziesz?-znowu brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
Wyszedł. Tak po prostu. Podeszłam szybko do okna. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Wiem, że było to trochę niemiłe że tak powiedziałam, ale Pani Grace by się wściekła.
Och... Idiotka z Ciebie Claro. Trzeba było się nie odzywać.-myślę i siadam na podłodze. Oparłam się plecami o ścianę i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej. Było wcześnie, a wczoraj zdecydowanie późno poszłam spać. Poczułam jak powoli zamykają mi się oczy. Nie kontrolowalam tego. Zasnęłam.

-Clara?-ze snu budzi mnie głos Erica.-Mogłaś tak szybko nie wstawać rano.-powiedział.
-Nie śpię.-odparłam zaspanym głosem.
-Mhm...
-Jesteś zły?-spytałam niepewnie.
-Nie, dlaczego mam być na Ciebie zły? Szanuje twoją decyzję. Ale mam prośbę.-wytłumaczył.
-Tak?-spytałam, a on się uśmiechnął.
-Jak nie będzie moich rodziców w domu to zachowujemy się normalnie, okej?
-Okej.-odpowiedziałam.
-Świetnie.
-Gdzie byłeś?
-Po zakupy. Musiałem przy okazji pomyśleć jak to będzie Cię ignorować.-powiedział i wziął w ręce torby z zakupami.
-I co wymysliles?
-Że będzie to bardzo trudne.-stwierdził, a ja parsknełam śmiechem. W sumie dla mnie też bedzie to trudne. Tak zwracać się do niego Pan i w ogóle. -Jesteś głodna?-spytał, a ja kiwnelam twierdząco głową.-Zaraz coś Ci przygotuję.-powiedział i poszedł do kuchni. Nigdy bym nie pomyślała że potrafi gotować. Przecież zawsze wszystko robiono za niego. Wstałam z podłogi i poszłam na górę, by się trochę ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic i ubralam krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem. Włosy upiełam w luźny kok i tak zeszlam na dół. Eric czekał w kuchni. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął.

-Ładnie wyglądasz. Rano również slicznie wyglądałaś.-stwierdził.
-Dziękuję.
-To dla Ciebie.-dał mi talerz z jedzeniem i usiadł na przeciwko mnie. Jedliśmy ciszy. W sumie nie przeszkadzało mi to. Nie lubię rozmawiać jak jem. Gdy skończyłam zaczęłam zmywac.

-Co dziś robisz Claro?
-Muszę posprzątać stajnię.-odpowiedziałam.
-Pomogę ci.-oznajmił. Popatrzylam na niego jak na idiote. Chciał mi pomóc?
-Nie musisz.-wzruszylam tylko ramionami i wyszłam z kuchni. Eric poszedł za mną.
-Ale chce.-powiedział, a odwróciłam się w jego stronę.
-Serio?-spytałam zszokowowana.
-Tak. To kiedy idziemy?
-Już. Przebierz się w coś luźnego.-po tych słowach podbieglam do swojego pokoju. Ubralam szare dresy i zwykłą czarną koszulkę. Zeszlam na dół, ale Erica nie było. Poszłam do stajni. Stał przed jednym z boksów i patrzył na białą klacz, a ona na niego. Był to śmieszny widok, dlatego parsknełam śmiechem, a Eric popatrzył na mnie pytająco unosząc jedną brew.

-Nie ważne. Sprzątamy.-mruknelam.

Po dwóch godzinach wszystko było czysciutkie.
-Po co wam konie?-spytałam. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz zaciekawił mnie ten temat.
-Jak byliśmy mali to siostra jeździła. Lubiła konie. Nadal je lubi. Więc... W sumie to sam nie wiem po co one tu są, ale jak siostra przyjeżdża to czasem sobie jeździ. Pewnie z tego powodu.
-Rozumiem. Wracamy?
-Tak, ale co z nim?-spytał wskazując na Zeusa.
-Nim zajmuje się John.-wzruszam ramionami.
-John?-uniósł jedną brew.-Jesteście na ty?
-Tak, co w tym dziwnego?
-Nie no nic. Chodź.-powiedział i wyszliśmy.-Claro?
-Hm?
-Przy rodzicach mam Ci mówić Pani?
-Tak.
-Żartujesz?
-Nie.
-Czego ty się tak boisz? Moja mama jeszcze nigdy nie wyrzuciła gosposi, bo wie że nie znajdzie innej.
-Wolę nie ryzykować.-odpowiedziałam szybko i opadlam na kanapę.
-Niech Ci będzie.-mruknął i włączył telewizor. Oglądaliśmy jakiś film, gdy Eric objął mnie ramieniem. To było miłe. Usmiechnęłam się pod nosem i położyłam głowę na jego ramieniu.

-Masz ochotę pójść gdzieś dziś wieczorem?-spytał nagle.
-Wiesz, bardzo bym chciała, ale myślę że nie powinniśmy. Muszę jutro wcześnie wstać. Zapomniałeś że twoi rodzice wracają.
-Zapomniałem.-westchnął. Chyba nie chciał by wracali. Tak samo jak ja. Było mi dobrze gdy byłam tylko ja i on.
-Innym razem gdzieś pójdziemy? Okej?
-Pewnie. Mam nadzieję że rodzice będą częściej wyjeżdżać.-powiedział i oboje wybuchnelismy śmiechem.
Nagle zadzwonił mój telefon.

Przeprosiłam Erica informując go że zaraz wrócę i pobieglam na górę.

-Tak?-odbieram.
-Clara?-spytała niepewnie przyjaciółka.
-Alice? Czy coś się stało?
-Chce pogadać. Możemy się jutro spotkać? Masz czas?-pyta, a ja zaczynam analizować. Państwo Green wracają dopiero popołudniu.
-Rano. Możemy się spotkać rano? Koło dziewiątej w "naszej" kawiarni?
-Pewnie. To do jutra.-pożegnała się i nie czekając na moją odpowiedź rozlaczyla się.
Była zdenerwowana. Mam nadzieję że nic złego się nie stało.

Cześć!
Dziękuję wam za wszystkie gwiazdki i pozytywne komentarze. To naprawdę motywuje.
Mam nadzieję że was nie zanudzam, ale chyba nie jest źle skoro czytacie nadal.
Jeszcze raz dziękuję :*

Gosposia I MilionerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz