ROZDZIAŁ 9

38.4K 1.4K 97
                                    

Proszę się skupić, ponieważ sporo się w tym rozdziale dowiecie. Miłego czytania. :*

Wyjechali!!!

Tak!!! Nareszcie ich nie ma. W końcu będę mogła robić co chce i o której chce. Nikt nie będzie mnie obrażał ani wyżywał się na mnie. Czekałam na to. Będę miała tydzień spokoju. Za dwa dni poznam Erica. Mam nadzieję że nie odziedziczył charakterku po mamusi...

Nie musiałam się przebierać więc cały dzień chodziłam w piżamie. Leżałam na kanapie i oglądałam telewizję. Tak dawno tego nie robiłam... Po południu pojechałam do sklepu gdzie kupiłam wszystkie brakujące produkty. Wstąpiłam również do galerii gdzie kupiłam sobie piękną, kremową sukienkę z niewielkim dekoltem za pierwszą wypłatę. Bardzo mi się podobała i nie była za droga.
Poznałam szofera. To bardzo miły w średnim wieku Pan. Jest łysy i wygląda trochę groźnie ale dobrze mi się z nim rozmawiało. Dowiedziałam się że ma żonę i dwójkę dzieci. Bardzo rozmowny facet.

Wróciłam do domu i zrobiłam sobie obiad. Następnie włączyłam głośną muzykę i zaczęłam tańczyć i udawałam że śpiewam jednocześnie sprzątąc przy tym. Bawiłam się świetnie. Naprawdę dawno tego nie robiłam. Biegalam po domu cała w skowronkach. Krzyczałam, skakałam, ogólnie wyszalałam się. Tego mi było trzeba. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich i otworzyłam je.
Miałam rozczochrane włosy i ubrałam tylko za dużą różową koszulkę i majtki. W drzwiach stanął nie kto inny jak Eric- syn państwa Green. Co on tu do cholery robił!? Ale muszę stwierdzić że jest bardzo przystojny. Ma ubrany szary podkoszulek i czarne dżinsy. Uśmiechał się od ucha do ucha, ale gdy zobaczył moje przerażenie i zorientował się że nie wie kim jestem zmieszał się.

-O Boże.-szepnełam.
-Yyy... Dzień dobry. Ja... Ja chyba pomyliłem domy chociaż byłem pewny że właśnie tu mieszkam. Przepraszam... Nigdy mi się to nie zdażyło. Zwykle jak przyjezdżałem to trafiałem do domu. Naprawdę przepraszam.-mówił zmieszany.
-Nie!-krzyknelam.-Trafił Pan. Eric, prawda?
-Tak. Ale skąd Pani...
-Proszę wejść, a ja się ubiore.
-Dobrze.-powiedział i wniósł swoje walizki. Musiał na długo przyjechać.

Ściszyłam muzykę i pobieglam na górę. Jeju, ale ja się ośmieszyłam. Miał być dopiero za dwa dni. Dlaczego jest dziś. Pani Grace mogła zadzwonić.

Ubrałam jasne dżinsy i czarną koszulkę na ramiączkach. Uczesałam włosy w wysokiego kucyka i szybko zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam wolno na dół. Eric siedział w salonie na kanapie.

-Emm... No więc... Państwo Green będą za sześć dni. Wyjechali.-zaczęłam.
-Rozumiem. A Pani jest kim?
-Nową gosposią.
-Współczuję.-zasmiał się.-Moja mama jest bardzo trudną kobietą.
-Zauważyłam.-powiedziałam i usiadłam obok niego.
-Szkoda że nie ma już Scarlett. Gdy byłem mały zajmowała sie mną.
-Tak długo wytrzymała?
-Tak. Też się dziwię. Tak w ogóle to rzadko spotykałem nasze gosposie w samej koszulce.
-Przepraszam.-poczułam jak robie się całą czerwona. Musiał to zauważyć.
-Nic sie nie stało. To był przyjemny widok. A ile Pani już tu pracuje?
-Miesiąc. A Pan na długo przyjechał?
-Skończyłem studia i wróciłem do domu. Ale proszę nie nazywać mnie Pan. Wydaje mi się że jesteśmy w podobnym wieku. Jestem Eric, ale to już wiesz.-uśmiechnął się.
-Clara.-podałam mu rękę.
-Piękne imię.
-Bardzo dziękuję.-zarumieniłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Były piękne. Niebieskie. Naprawdę ładne. Patrzyłam tak jeszcze chwilę i nagle Eric wstał i poszedł do kuchni. Poszłam za nim.
-Gdzie idziesz?-zdziwiłam się.
-Idę nam zrobić herbatę.
-To chyba ja powinnam.-powiedziałam nieśmiało.
-Spokojnie, przecież nie ma moich rodziców.
-No tak...
-Proszę.-podał mi kubek. Usiedliśmy w jadalni.-Opowiedz coś o sobie Claro.
-Emm... Nie... To nie jest dobry pomysł.
-Dlaczego?
-Nie mam ciekawego życia Ericu.-wyjasniłam.
-Każdy ma coś interesującego w swoim życiu. Nie wstydź się.-zachęcił.
-No dobrze... No to mam dwadzieścia lat i wychowywałam się tutaj w Sydney. Przez dwa lata pracowałam u pewnego bogatego biznesmena. Ale szczerze mówiąc ma dwa razy mniejszą willę niż ta. Już u niego nie pracuję, ponieważ przeprowadził się do Wielkiej Brytani. Bardzo daleko. Zaprzyjaznilam się z nim i bylo mi trochę trudno się z nim rozstawać. No i teraz mieszkam tu. U Was.
-A twoja rodzina?
-No... Wychowywałam się w domu dziecka... Tata był alkoholikiem i znęcał się nad nami psychicznie, a potem popełnił samobójstwo...
-A twoja mama?
-Mama? Ona... Można powiedzieć że zwariowała. Trafiła do prychatryka więc nie była wstanie zajmować się mną. W wieku piętnastu lat trafiłam do domu dziecka. Teraz mama jest już zdrowa, ale mieszka w jakieś ruderze. Nie stać jej na nowe mieszkanie, a ja również nie mam pieniędzy by jej pomóc.-sposcilam głowę dół.-Zawsze byliśmy biedni.
-Och... Bardzo mi przykro.-odparł i wstał po czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Zdziwiłam się, ponieważ nie znamy się praktycznie. Zaledwie kilka godzin.
-Jest dobrze. Mimo to zawsze uważałam swoje życie za wspaniałe. W koncu każdy z nas po coś tu jest, prawda?-usmiechnelam się.
-Tak, prawda.
-A Ty? Teraz Ty coś o sobie opowiedz.
-No więc... Właśnie skończyłem studiować medycynę, mama zawsze chciała bym został lekarzem. W sumie podobał mi się ten zawód więc dobrze się złożyło. Wychowywalem się w tym domu razem z siostrą, Lucy. Jest najlepszą młodszą siostrzyczką jaką moglem sobie wymarzyć. Kocham ją bardzo. Mamy sporo wspomnień związanych z tym domem. Mama zawsze była pedantką. Lubiła czystość i krzyczała jak bałaganiliśmy. Emm...-przerwał nagle jakby sobie o czymś przypomniał.-Gdzie jest Zeus? Jest jeszcze?
-Oczywiście. Mieszka w stajni.
-Nadal jest taki...
-Tak.-powiedziałam smutno przerywając mu.
-Lucy nie chciała by go uśpili.
-I dobrze.-uderzylam pięścią w stół. Dlaczego każdy chciał go zabić! Należy mu się szansa.
-No tak, ale wiesz. Ona cierpi gdy przyjeżdża, próbuje się do niego zbliżyć a on ją atakuje.
-Rozumiem ją.
-Miło się rozmawiało Claro, ale jestem trochę zmęczony po podróży. Pójdę się rozpakować.-uśmiechnął się i puścił mi oczko.
-Dobrze.-odwzajemniłam uśmiech.

Jej! Jaki on jest miły. Taki otwarty i przystojny. I ten uśmiech. Myślę że się polubimy.

O Boże, ale o czym ja gadam. Kto by polubił kogoś takiego jak ja. Przecież jestem tylko gosposią...

Mamy 1011 slów!!! Rozdział miał być wstawiony jutro chociaż napisałam go dziś, ale nie mogłam się powstrzymać, bo nie ukrywam jestem z niego zadowolona. Mam nadzieję że się podobało. 😘

Gosposia I MilionerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz