Rozdział 16

1.3K 90 4
                                    

- Nie wiedzieliśmy, że dowiesz się o tym tak szybko - westchnęła kobieta, jednak jej wargi nadal były wygięte w łuk. - Widzisz, kochanie, chcemy, żebyś poszła do szkoły, znalazła sobie nowych znajomych i przede wszystkim korzystała z życia, a młodzież w tym wieku potrafi być naprawdę okrutna. Ciężko byłoby przewidzieć, jak twoi koledzy i koleżanki z klasy zareagują na informację, że wychowałaś się w domu dziecka. Razem z Robinem chcemy dla ciebie jak najlepiej i wpadliśmy na pomysł, żeby trochę nagiąć prawdę, a przy tym jednocześnie uchronić cię przed ciągłymi pytaniami, a może nawet i doczepkami lub niezbyt przyjemnymi komentarzami. O naszym pomyśle chcieliśmy cię poinformować dopiero dzień przez pójściem do szkoły, jednak może to nawet i lepiej, że zawczasu wszystko sobie wyjaśnimy. 

Powoli analizowałam w głowie słowa Anne, dochodząc do wniosku, że rzeczywiście postąpili prawdopodobnie najlepiej jak mogli. W końcu mogłam się domyśleć, że byłoby mi ciężko chodzić do szkoły, kiedy na każdym kroku wszyscy widzieliby mnie jako adoptowaną sierotę zamiast zwykłej dziewczyny. 

- W zasadzie, to teraz rozumiem, czemu tak postąpiliście - westchnęłam. - Po prostu, kiedy Samantha o tym mówiła, brzmiało to jakby...

- Jakbyśmy się wstydzili tego, skąd jesteś? - wszedł mi w zdanie Robin. - Powinnaś wiedzieć, że to nie prawda. Tą całą historyjkę wymyśliliśmy dla ciebie, żebyś mogła mieć w końcu normalne życie. 

- Teraz już wiem i dziękuję za to. Naprawdę dziękuję - wyszeptałam ostanie słowa. 

- To nic takiego, kochanie. Zasługujesz na to - dodała Anne i tym samym rozwiała moje wszelkie wątpliwości związane z tą sytuacją. Byłam wdzięczna i na pewien sposób również szczęśliwa, że moje obawy były mylne, a Anne i Robin w rzeczywistości chcieli dla mnie jak najlepiej. 

Przyłożyłam czoło do chłodnej szyby i chuchnęłam na nią, przez co para pokryła kawałek szkła. Następnie odsunęłam się odrobinę i przejechałam po nim palcem, robiąc idealne kółko. Nagle poczułam jak coś się z tyłu porusza i po chwili nachylał się nade mną Harry. Zerknął na mój obrazek, po czym głupio się uśmiechnął i odcisnął swój opuszek palca dokładnie na środku mojej obręczy. Potem odsunął się i zadowoleniem przyglądał obrazkowi. 

- Co to ma być? - zapytałam się, marszcząc brwi. 

- Nie widzisz? - zaśmiał się chłopak, a ja pokręciłam przecząco głową. Brunet westchnął, po czym ponownie się przysunął i zionął ciepłym powietrzem z ust na kolejny skrawek szyby. Następnie narysował drugie kółko z kropką w środku, zaraz obok mojego, a potem zaczął ciągnąć wklęsłą, półokrągłą linię w dół i...

- Harry! - krzyknęłam szeptem, szybko ścierając jego sprośny obrazek przedstawiający sylwetkę nagiej kobiety. - Jesteś obrzydliwy!

Na moje słowa loczek jedynie wzruszył ramionami i wygiął wargi w krzywy uśmiech. 

- Po prostu też lubię rysować - odparł, wracając na swoje miejsce i zapinając się pasami. - Ale lubimy raczej inny rodzaj sztuki. 

Podsumowałam jego słowa przewróceniem oczami. Ten chłopak był naprawdę nieznośny. 

Po kilkunastu minutach zaparkowaliśmy na małym parkingu i opuściliśmy samochód. Miejsce, do którego przyjechaliśmy było przepiękne. Przed moimi oczami znajdowała się duża polana otoczona gęstym lasem. Panowała tam kompletna cisza. Nie było słychać żadnych samochodów, ludzi, czy robotów drogowych. 

Kiedy rozglądałam się i podziwiałam widoki, które nas otaczały, Anne podeszła do mnie i położyła swoją rękę na moim ramieniu.

- To wspaniałe miejsce, prawda? - uśmiechnęła się. - Trochę zimno jest, ale rozpalimy ognisko i powinno być w porządku. 

Orphanage ◆ h.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz