Zanim zdołałam odpowiedzieć, Samantha podciągnęła mój kołnierz i wciąż uśmiechając się, odsunęła o krok.
- Widzę, że wczoraj bawiłaś się lepiej z Willem niż mi się wydawało, co? - zachichotała.
- Ja... um... chyba tak - szepnęłam, spuszczając wzrok na stopy.
- Nie wstydź się, cieszę się, że się wam układa - dała nacisk na ostatnie słowo, a ja nieśmiało skinęłam głową.
- Ja też - wymamrotałam. - Już niedługo szkoła. - zmieniłam szybko temat, nie chcąc dłużej rozmawiać o sprawcy siniaka na mojej szyi.
- No tak - Sam wzruszyła ramionami. - Nie musisz się stresować. Będziesz miała mnie i Harrego oraz Willa. - dodała z uśmiechem. Kiedy blondynka wspomniała o brunecie, cicho westchnęłam. Po naszej rozmowie raczej wątpiłam, czy będę mogła liczyć na jego wsparcie. - Okej, wiesz co? Pójdę pogadać z Harrym i wygonić Zayna. - zaśmiała się. - Do zobaczenia! - pożegnała się, nachylając nade mną i zostawiając na moim policzku buziaka. Lekko skrzywiłam się na ten niespodziewany gest.
Gdy Samantha już wyszła, zabrałam się na szkicowanie Zayna w moim notesie. Chłopak mimo swojego opryskliwego charakteru był całkiem przystojny i póki jego podobizna była jeszcze całkiem wyraźna w mojej pamięci, chciałam ją jak najszybciej utrwalić.
Kolejne dni minęły spokojnie - z Willem wymieniliśmy się wiadomościami, Harrego unikałam, a z Sam poszłyśmy do kina. Seans bardzo mi się spodobał - nie sam film, co prawda, bo nie przepadałam za horrorami - ale polubiłam oglądanie filmów na ogromnym ekranie. Z Anne i Robinem wybraliśmy się w weekend do włoskiej restauracji, gdzie zjadłam makaron z sosem śmietanowym. Atmosfera była luźna, a nawet przyjemna, Robin także pokazał nam swoje przyjazne oblicze.
Dzisiaj była niedziela, wieczór, i zastanawiałam się, co jeszcze muszę spakować do szkoły. Samatha wybrała mi wczoraj ubranie i wydrukowała plan lekcji, jednak mimo wszystko nie byłam pewna, czy wzięłam wystarczająco dużo ołówków i długopisów oraz czy nie zapomniałam jakiegoś zeszytu.
Po kilku minutach wahania, schowałam do piórnika jeszcze cyrkiel i ekierkę, mimo, że nie mieliśmy w planach przerabiać nic z geometrii, jednak wolałabym być przygotowana za zapas. Przed spaniem ostatni raz przeczesałam swoje mokre włosy, po czym zakopałam się w ciepłej pościeli.
Długo nie mogłam zasnąć, co wydawało mi się, że powoli odpływam w krainę Morfeusza, do mojej głowi napływała fala wątpliwości i stresu związanego z jutrzejszym dniem. A fakt, że Harry był na mnie obrażony, wcale mi nie pomagał. Cicho westchnęłam, odwracając się na drugi bok. Próbowałam się pocieszyć, że na pewno nie będzie tak źle, jednak marnie mi to wychodziło.
Nie wiem kiedy, ale gdy w końcu udało mi się zasnąć, zaraz obudził mnie głośny dźwięk wydobywający się z budzika, który Anne zeszłego wieczoru postawiła na szafce nocnej. Jęknęłam, po czym wyłączyłam irytujący alarm. Dopiero, gdy uświadomiłam sobie, że dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły, poderwałam się gwałtownie do pionu i zaczęłam pośpiesznie przygotowywać. Na nogi wciągnęłam okropnie obcisłe dżinsy, a przez głowę naciągnęłam na siebie ciemnofioletową bluzę z kapturem. Co prawda Samantha poleciła mi założenie obcisłego topu i bomberki, ale im dłużej myślałam o tych ciuchach, tym mniej chciałam je włożyć. Dlatego zdecydowałam się na klasyczne rozwiązanie.
Gdy skończyłam się ubierać, pognałam do łazienki. Szarpnęłam za klamkę, jednak drzwi były zamknięte.
- Harry! - krzyknęłam. - Długo jeszcze tam będziesz?! - starałam się opanować panikę w moich głosie, jednak nieskutecznie. - Harry?! - krzyknęłam jeszcze raz, jednak nie dostałam odpowiedzi. Dopiero po kilku minutach wyszedł z toalety, ziewając i drapiąc się po głowie, tym samym sprawiając, że jego sterczące na wszystkie możliwe kierunki włosy stały się jeszcze bardziej skołtunione.
CZYTASZ
Orphanage ◆ h.s
FanfictionOpowieść o zamkniętej w sobie dziewczynie, która od najmłodszych lat mieszka w sierocińcu. Dopiero kilka miesięcy przed ukończeniem pełnoletności zostaje adoptowana przez małżeństwo o nazwisku Styles. Gemma myśli, że los się w końcu do niej uśmiechn...