Może i przed chwilą chciałam, żeby zniknął, jednak teraz zdecydowanie miałam inne zdanie na ten temat. Pierwszy raz byłam sama w takim miejscu i nawet te na pozór kolorowe i małe drzewka przy drodze, przypominały mi demony z moich najgorszych koszmarów. Zagryzłam mocno wargę i poderwałam się do pionu, rozglądając dookoła i upewniając się, że nikt mnie nie obserwuje. Czułam, jak moje ciało ogarnia strach i paranoja.
- Harry? - szepnęłam, mając nadzieję, że chłopak wyjdzie zza krzaków i powie, że to wszystko było jedynie głupim żartem. Ale tak się nie stało i jedyny dźwięk, jaki słyszałam, to głośny świst, który wydawał hulający wiatr. Naciągnęłam przydługie rękawy na moje zmarznięte dłonie, po czym ruszyłam szybkim krokiem w kierunku, gdzie powinna znajdować się niedaleko piekarnia. Po prawie każdym metrze, który przeszłam, obracałam się i ponownie oglądałam uważnie drogę, nie mogąc pozbyć się strachu, który płynął aktualnie w moich żyłach.
Po kilku minutach na horyzoncie pojawił się niewielkich rozmiarów domek z dużym szyldem, który oznajmiał, że tu znajduje się piekarnia. Moje spięte mięśnie automatycznie rozluźniły się i nareszcie mogłam zwolnić tempo mojego chodu oraz uspokoić swój nierówny oddech po tym szybkim marszu.
Powoli podeszłam do drzwi i nie będąc pewna, czy powinnam zapukać, po prostu otworzyłam je i weszłam do środka. Od razu opatuliło mnie ciepłe powietrze, a do nozdrzy dostał się zapach słodkich, marchewkowych babeczek. Wnętrze było bardzo klimatyczne i urządzone w różnych odcieniach jasnego brązu. Przy ścianie stały małe, kwadratowe stoliki wykonane z drewna, a po przeciwnej stronie była lada oraz półki wypełnione różnymi, przepysznie wyglądającymi wypiekami, na których widok moje ślinianki zaczęły pracować kilka razy szybciej niż zazwyczaj.
Cały urok tego miejsca momentalnie prysł, kiedy w rogu piekarni dostrzegłam Harrego, pijącego czarną kawę i skubiącego kawałek czekoladowego ciastka. Nie mogłam uwierzyć, że po tym jak zostawił mnie samą na środku nieznanej mi drogi, po prostu przyszedł tutaj i zamówił sobie jedzenie, kompletnie ignorując fakt, że mogłam teraz błądzić po obcym terenie.
Na całe szczęście moje wszystkie negatywne emocje opuściły mnie w jednej chwili, gdy za ladą pojawiła się starsza pani z krótkimi, kręconymi włosami. Uśmiechnęła się do mnie i ruchem ręki dała znać, żebym podeszła bliżej.
- Witaj, kochanie! - jej uśmiech jedynie się poszerzył. - Co byś sobie życzyła?
- Sama nie wiem - wymamrotałam cicho, oglądając masę przepysznych ciastek, rogalików i innych wypieków.
- Polecam babeczki cytrynowe, są jeszcze ciepłe - wskazała ręką przepiękne wyglądające, pulchne muffiny.
- Niech będzie - przytaknęłam głową. - Mogłabym prosić jeszcze o herbatę?
- Z cynamonem i pomarańczą? - zapytała się mnie, biorąc w rękę porcelanowy kubek i wycierając go kraciastą ściereczką.
- Tak, byłoby świetnie - uśmiechnęłam się. - Tylko nie mam przy sobie pieniędzy, ale Robin i Anne... moi rodz... - od razu przerwałam. Te słowo brzmiało tak dziwnie i obco w moich ustach, że nie byłam w stanie go dokończyć. - Oni zaraz przyjdą i zapłacą. - szybko dodałam, wkładając kosmyk moich długich, ciemnych włosów za ucho i starając się zignorować przyśpieszony puls, który dudnił mi w uszach.
- Ah, to ty jesteś Gemma! - uśmiech tej wesołej staruszki jeszcze bardziej się powiększył, a twarz rozjaśniała. - Poczekaj chwilę, niech cię uściskam!
Wyszła zza blatu i podeszła do mnie, biorąc mnie w ramiona. Starsza pani była bardzo urokliwą osobą. Była niziutka i pulchna, a na nosie miała idealnie okrągłe okulary z cieniutką, drucianą oprawką. Jej loki znajdowały dokładnie pod moim nosem i delikatnie łaskotały mnie w nozdrza, przez co z trudem powstrzymywałam się od kichnięcia.
Po dłuższej chwili kobieta puściła mnie, łapiąc za łokcie i odsuwając na długość ręki, dzięki czemu w końcu mogłam spokojnie nabrać powietrza, bez ryzyka zasmarkania czubka jej głowy.
- Jesteś jeszcze piękniejsza niż mi Anne opowiadała! - zachwycała się, lustrując dokładnie moją twarz. - Masz takie ładne oczy!
- Um, dziękuję - odpowiedziałam, subtelnie wyrywając się z jej uścisku i spuszczając wzrok na przybrudzone kurzem buty. Nie przywykłam do słyszenia tylu komplementów naraz.
- Chodź, Harry czeka na ciebie tam w kącie - uśmiechnęła się ciepło, wskazując mi bruneta, który pochylał się nad filiżanką kawy i w skupieniu przyglądał się jej zawartości. - Zawsze wybiera to same miejsce. - dodała szeptem, a następnie mrugnęła, co wywołało u mnie cichy chichot.
Zaprowadziła mnie do stolika, gdzie siedział chłopak. Stawiając ostatni krok, potknęłam się o wystającą z podłogi deskę i żeby uchronić się przed upadkiem, podparłam się szybko rękoma o stolik, co niestety wydało głośny huk i zwróciło uwagę Harrego, które podniósł zdziwiony na mnie wzrok.
- Myślałem, że dłużej ci zajmie odnalezienie tego miejsca - uśmiechnął się złośliwie, a ja automatycznie odwróciłam od niego wzrok, nie chcąc patrzeć na jego głupią minę i starając się nie zirytować.
Starsza kobieta poprosiła, żebym usiadła i powiedziała, że zaraz przyniesie mi moje zamówienie, a następnie oddaliła się, zostawiając mnie samą z tym bezczelnym chłopakiem.
Niechętnie zajęłam miejsce obok Harrego, wlepiając wzrok w jego brownie.
- Chcesz kawałek? - przysunął do mnie mały talerzyk z ciastkiem. Pokręciłam głową, nadal milcząc. Po tym jak usłyszałam od niego tyle negatywnych słów, nie chciałam z nim rozmawiać. - Będziesz się dąsać? - ponownie nie wydusiłam z siebie żadnego dźwięku. - Świetnie, więcej jedzenia dla mnie. - uśmiechnął się, nabijając na widelczyk kawałek brownie, po czym włożył je do swoich ust. - Jesteś pewna? - zapytał się jeszcze raz, tym razem nadziewając na sztućca większą porcję ciasta i bez mojego pozwolenia praktycznie wpychając mi ją do buzi.
- Tak! Jestem pewna! - wybuchnęłam, odtrącając od siebie rękę chłopaka i wycierając z ust okruszki, które Harry pozostawił na mnie, kiedy na siłę próbował mnie nakarmić. Po chwili jednak zmieniłam zdanie i zamiast pozbywać się ich za pomocą dłoni, oblizałam je językiem i od razu zaczęłam się rozkoszować słodkim smakiem czekolady. - Wiesz, chyba jednak chcę trochę. - oznajmiłam, przysuwając się do jego talerza, jednak chłopak momentalnie go ode mnie odsunął.
- Teraz już jest za późno - mruknął, jednak na jego wargach znajdował się cień uśmiechu i po chwili odkroił spory kawałek browni, nabił go na widelec i podał mi go, a ja wpakowałam go w całości do ust, co rozbawiło bruneta. - Wyglądasz jak chomik. Wydęły ci się policzki. - skomentował, a ja przewróciłam oczami. To ciastko było zdecydowanie za dobre, żeby Harry mógł popsuć jego smak swoimi wrednymi komentarzami.
ehh nie cierpię wyjeżdżać i nie mieć internetu... ale udało mi się napisać kilka rozdziałów na przód, więc jak tylko ponownie będę miała wifi, to będę je wstawiać :)
nie zapomnijcie o daniu gwiazdki!
CZYTASZ
Orphanage ◆ h.s
FanfictionOpowieść o zamkniętej w sobie dziewczynie, która od najmłodszych lat mieszka w sierocińcu. Dopiero kilka miesięcy przed ukończeniem pełnoletności zostaje adoptowana przez małżeństwo o nazwisku Styles. Gemma myśli, że los się w końcu do niej uśmiechn...