Rozdział 28

963 74 8
                                    

Po przebraniu się w dżinsy i czarny golf, który przysłaniał blaknąca już ślady na mojej szyi, opuściłam garderobę. Will siedział na krańcu mojego łóżka, pisząc coś na telefonie. Kiedy usłyszał trzask drzwi, uniósł głowę i uśmiechnął się.

- Ładnie wyglądasz, ale chyba wolałem cię w ręczniku - puścił mi perskie oczko, a na moje policzki wypłynęły niechciane rumieńce. 

- Kto cię tutaj wpuścił? - zapytałam się, kucając na materacu po przeciwnej stronie. Will miał dzisiaj na sobie beżowe spodnie i jasnoszarą bluzę, która opinała się na jego szerokich barkach. 

- Anne - odparł. - Zna mnie z różnych wydarzeń organizowanych w szkole. To przemiła kobieta.

- Tak, ona jest... najlepsza - szepnęłam cicho, myśląc o tej osóbce z tak dużym sercem. 

- Nie wiedziałem, co będziemy mogli robić, więc... - zrobił pauzę i wyciągnął zza krawędzi łóżka prostokątne pudełko. - Stwierdziłem, że możemy pograć w Monopoly. 

- Nigdy w to nie grałam - przyznałam, podchodząc bliżej i zerkając na jasnozielone pudełko. 

- Naprawdę? - podniósł zaskoczony brwi. - No cóż, kochana, trzeba to zdecydowanie zmienić. 

Po tych słowach objaśnił mi zasady gry i rozłożył planszę. Chłopak wybrał na swojego pionka samochodzik, a ja psa. Zanim rozpoczęliśmy grę, spędziliśmy ponad godzinę na śmianiu się, a blondyn musiał w kółko powtarzać zasady, bo byłam tak rozbawiona, że nie mogłam skupić się na jego słowach. 

- Okej, okej - podniosłam ręce do góry. - Jak stanę na twoim polu, muszę ci zapłacić. - chłopak uśmiechnął się i pokiwał głową. - Wiesz, co? - przygryzłam swoją wargę. - Tak sobie myślę, że mamy nierówne szanse. W końcu ty znasz tą grę dużo lepiej i możesz mnie łatwo kantować. - spojrzałam się na niego podejrzliwie, a Will wybuchnął śmiechem, rzucając we mnie plikiem sztucznych pieniędzy. 

- Nie będę oszukiwał, masz moje słowo - zapewnił mnie, chociaż i tak do końca mu nie wierzyłam. Kiedy nareszcie zaczęliśmy rzucać kostką, okazało się, że szło mi dużo lepiej od niego i blondyn powoli stawał się bankrutem. - A to ty mi wytykałaś, że będę kantował! - powiedział oburzony, na co zachichotałam i wyciągnęłam rękę, czekając aż mi zapłaci. 

- Przestań gadać, tylko oddawaj mi pieniądze - powiedziałam, starając się, żeby mój głos brzmiał stanowczo, gdy nadal cała trzęsłam się ze śmiechu. 

Kolejne godziny mijały nam na wspólnej grze, przekomarzaniu się i chichotaniu. Atmosfera była bardzo przyjemna i bawiąc się tak dobrze, nawet nie zauważałam, kiedy na zegarku wybiła godzina dwudziesta trzecia. Dopiero Anne przypomniała nam o tym, wchodząc do pokoju i subtelnie mówiąc, że jest już dosyć późno.

- W takim razie będę się już zbierał - uśmiechnął się Will w stronę kobiety, łapiąc aluzję. - Złożymy jeszcze tylko Monopoly. 

Anne zgodziła się kiwnięciem głowy i już miała wyjść, kiedy w ostatniej chwili zatrzymała się i spojrzała to na mnie, to na blondyna.

- W zasadzie możesz zostać na noc, jeśli chcesz - zaproponowała. - Ale to już wy zdecydujcie. Jakby co, dmuchany materac jest u Harrego w pokoju pod łóżkiem. - dodała, po czym mrugnęła w moją stronę i zamknęła za sobą drzwi. Cicho westchnęłam, kręcąc głową.

- Chcesz zostać? - zapytałam się. Mimo, że nadal trochę stresowała mnie obecność blondyna, bardzo go polubiłam i miałam ochotę spędzić z nim jeszcze kilka godzin, wygłupiając się i może nawet oglądając jakiś film. 

Orphanage ◆ h.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz