- Wiesz co? Dam ci ostatnią szansę - powiedział, kiedy siedziałam skulona i trzęsąca się na jego siedzeniu w samochodzie. - Odpuść sobie Willa i...
- Nie - szepnęłam, wlepiając wzrok w swój, jak się okazało, obciachowy plecak. - To mój... przyjaciel.
- Okej, jak chcesz - wzruszył ramionami. - W takim razie wynoś się z mojego samochodu. Ja wyjdę pięć minut po tobie, żeby nie wyglądało to podejrzanie. I jakby ludzie pytali się ciebie o nazwisko - mów, że to zbieg okoliczności, jasne? Z Samanthą i Zaynem porozmawiam sam. A, no i radzę ci się pośpieszyć, królewno, bo już od trzech minut jest lekcja.
- Co?! - krzyknęłam, patrząc na zegarek na desce rozdzielczej. - O nie! - pisnęłam, odpinając szybko pasy.
- Gemma? - spojrzał na mnie, gdy złapałam za klamkę i przygotowywałam się do wyjścia.
- Co? - zapytałam się.
- Zrozumiałaś, co powiedziałem wcześniej? - wlepił we mnie świdrujące spojrzenie. - Nie żartowałem.
- Tak, zrozumiałam - odparłam sztywno, starając zignorować się bolesny ucisk w brzuchu.
- Ah, i Gem? - przekrzywił głowę.
- No co?! - powoli zaczęłam się irytować.
- Powodzenia - uśmiechnął się złośliwie, na co przewróciłam oczami i jak najszybciej stamtąd wysiadłam. Praktycznie wbiegłam do budynku, szybko oddychając i mocno przyciskając do piersi swój plecak. Ku mojemu zdziwieniu jeszcze sporo osób było na korytarzu, mimo, że dzwonek zadzwonił już jakiś czas temu.
- Okej, okej, nie denerwuj się - szepnęłam do siebie, stając w rogu i starając sobie przypomnieć, jaką lekcję miałam pierwszą. Po chwili poddałam się i zaczęłam przeszukiwać swój plecak, nie pamiętając, gdzie wcisnęłam swój plan lekcji. Po nieudanej próbie odnalezienie go, zdałam sobie sprawę, że zostawiłam go na biurku. Jęknęłam cicho, opierając się o ścianę i starając uspokoić się swój przyśpieszony oddech. Nie wiedząc, co zrobić, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Sam. Dziewczyna jednak nie odebrała, Will także tego nie zrobił. Zrezygnowana, osunęłam się na podłogę i szybko mrugałam, starając się dopędzić zbierające się w moich oczach łzy. Na korytarzu nie było już nikogo, a z każdą sekundą mój oddech stawał się coraz cięższy. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić w takiej sytuacji, a uczucie bezradności powoli zaczęło opanowywać moje ciało. Chciałam, aby ten dzień był wyjątkowy, a skończyłam siedząc na podłodze i ledwo powstrzymując się od płaczu.
Przymknęłam powieki, biorąc głęboki oddech. Zachowywałam się jak kompletna idiotka, jednak stres i inne emocje, które w sobie kumulowałam, po prostu były zbyt przytłaczające. Nagle cicho pisnęłam, gdy ktoś dotknął mojego ramienia.
- Gemma? - zmarszczył brwi Zayn, po czym schylił się i podniósł mnie do pionu, chwytając za ramiona. - Hej, co ty tu robisz?
- Ja... nie wiem... - wymamrotałam.
- Jaką masz pierwszą lekcje?
- Nie wiem.
Chłopak wciągnął głośno powietrze, po czym uśmiechnął się do mnie krzywo.
- I tak już jesteś spóźniona, a lepiej nie przyjść na zajęcia wcale niż dwadzieścia minut po dzwonku - oznajmił. - Na przerwie znajdziesz Samanthę, a teraz chodź ze mną. - mrugnął do mnie, na co zmarszczyłam nos.
- Co...? Gdzie? - zająknęłam się. Miałam wrażenie, że wszystko wokół mnie działo się bardzo szybko.
- Tylko nie mów o tym Harremu, jasne? - zignorował moje pytanie. - Zakazał mi gadania z tobą... lub o tobie. Nie ważne. Po prostu to będzie nasza mała tajemnica, dobrze? - znowu puścił do mnie perskie oczko, po czym objął w pasie, tym samym zmuszając do skręcenia w inny korytarz. Po chwili przed nami ukazały się duże, szare drzwi. Zayn nachylił się nade mną, otworzył je i delikatnie popchnął, przez co wpadłam do środka. Byłam zbyt zszokowana i zesztywniała, żeby jakkolwiek sprzeciwić się mu. Znaleźliśmy się w średniej wielkości pomieszczeniu, które miało niepomalowane ściany, dwie ławki, w czym jedną postawioną do góry nogami, i położoną na ziemi tablicę kredową. - Jesteśmy w nowej części szkoły. - zaczął tłumaczyć. - Tą salę jeszcze nie dokończyli. - dodał, biorąc w rękę rozkładane, jasnozielone krzesło z pod ściany i klepnął dłonią w jego siedzenie. - Siadaj, jeszcze jest ponad dwadzieścia minut do przerwy. - westchnął, kiedy nadal nie poruszyłam się z miejsca. - Gemma, na całym korytarzu są porozmieszczane kamery. Tak samo w większości klasach. W całej szkole jest tylko kilka miejsc, gdzie można się bezpiecznie ukryć, a to jest jedno z nich. Gdybyś została tam, to za chwilę przebiegłaby wściekła wicedyrektor i dała ci opieprz, a to twój pierwszy dzień i raczej nie chcesz narobić sobie problemów, co? Dlatego "dziękuję, Zayn" zdecydowanie będzie odpowiednie w tej sytuacji.
- Ja... nie tak wyobrażałam sobie pierwszą godzinę w nowej szkole - odparłam cicho, siadając posłusznie na tym plastikowym, niewygodnym krześle. Brunet w tym czasie podszedł do okien i uchylił jedno z nich, po czym wyciągnął z kieszeni papierosa i przypalił jego końcówkę. - Chcesz? - zapytał się mnie, wyciągając go w moją stronę.
- Nie! - krzyknęłam szeptem. - Zgaś to! - spanikowałam, patrząc jak Zayn przykłada go do ust i zaciąga się nim.- Hej! Powiedziałam, żebyś to zgasił! - zirytowałam się, po czym podeszłam do niego i wyrwałam mu papierosa z buzi, po czym rzuciłam go na ziemię i przydeptałam butem. - Jak możesz palić? I to w szkole?!
- Gem...
- Nie! Myślałam, że naprawdę chcesz mi pomóc, a ty próbujesz mnie wpakować w jeszcze większe tarapaty! - spojrzałam na niego z wyrzutem. Zayn jedynie wzruszył ramionami, po czym wyciągnął drugiego papierosa, zapalił go i włożył do ust.
- Posłuchaj, mała, naprawdę ci pomagam, ale na moich zasadach - powiedział ostrym tonem głosu, na co się wzdrygnęłam. - Tutaj przychodzę palić, bo tego pomieszczenia nie sprawdzają sprzątaczki. Jeśli ci coś nie pasuje - droga wolna. Idź stąd, ale jak przyłapie cię nauczyciel na wagarowaniu - i to jeszcze w pierwszy dzień szkoły - masz przejebane, kochanie.
- Ja nie wagaruję! - zachłysnęłam się powietrzem, jednocześnie obserwując, jak Zayn wypuszcza z ust dym. - Nie wiem, gdzie mam lekcje... i... nie wiedziałam, co zrobić...
- Pójść do sekretariatu i poprosić o plan lekcji? Lub o znalezienie kogoś do odprowadzenia cię? - prychnął.
- Co? Nie wiedziałam, że tak się robi - wytrzeszczyłam oczy, gdy nagle dotarło do mnie, co się właśnie stało. - Wrobiłeś mnie! Zaciągając mnie tutaj, wrobiłeś mi! Nie pomagasz mi! Tylko... wrobiłeś mnie... o nie... - zaczęło kręcić mi się w głowie, a przed oczami pojawiły się mroczki.
- Gemma?! - słyszałam z oddali.
- Kurwa, nie...
- Chyba ma atak paniki...
- Wezwijmy kogoś...
- Nie możemy...
- Śmierdzi tu fajkami...
Głosy zaczęły się plątać, przybywało ich i ubywało. Moje skronie pulsowały, a ustach czułam suchość. Za każdym razem, kiedy brałam oddech, gardło mnie paliło, a żołądek się zaciskał. Chciałam coś powiedzieć, ale z moich ust nie wydobywały się żadne słowa. Serce mi przyśpieszyło, a nogi zaczęły drżeć. Wzrok starałam się skupić na podłodze, na której nie wiadomo, kiedy usiadłam, jednak on co chwilę się rozmazywał, a po kolejnej, nieudanej próbie widziałam już tylko ciemność.
uhuh się porobiło
zostawcie dużo komentarzy i vote'ów po sobie, a kolejny rozdział pojawi się już niebawem :)
ps. nie zapomnijcie zerknąć na moje nowe tłumaczenie fanfika na profilu oraz na Black Roses psycho-fanfiction mojego autorstwa!
CZYTASZ
Orphanage ◆ h.s
FanfictionOpowieść o zamkniętej w sobie dziewczynie, która od najmłodszych lat mieszka w sierocińcu. Dopiero kilka miesięcy przed ukończeniem pełnoletności zostaje adoptowana przez małżeństwo o nazwisku Styles. Gemma myśli, że los się w końcu do niej uśmiechn...