Rozdział 30

968 63 8
                                    

- Chcesz dołączyć, Gemma? - Harry przekrzyczał muzykę, rozciągając wargi w szerokim uśmiechu. Nie wiedząc, co zrobić, wsunęłam się do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

- Ale... Anne... - wymamrotałam, na co brunet zmarszczył brwi.

- Ej, Zayn, ścisz to gówno, bo jej nie słyszę! - krzyknął na chłopaka, który momentalnie wstał i przekręcił gałkę od dużego odtwarzacza muzyki. - Co mówiłaś?

- Ja... Anne... - chrząknęłam, a oni zaśmiali się.

- To tylko shisha, Gem - wypuścił dym z ust. - Nie dostanę za to po tyłku. 

Pokiwałam głową, po czym odwróciłam się na pięcie i sięgnęłam do klamki.

- Poczekaj! - zatrzymał mnie Zayn. - Usiądź z nami. Mamy dodatkowy ustnik. - dodał, po czym rzucił we mnie foliową paczuszką z jasnozielonym kawałkiem plastiku w środku. Nie udało mi się jej złapać i paczka odbiła się od mojego brzucha, po czym spadła na ziemię. 

- Ja... nie, dzięki - ponownie oczyściłam gardło, podniosłam ustnik z ziemi i położyłam go na krawędzi biurka. 

- Daj spokój, Gem - przewrócił Harry oczami, po czym wstał i objął mnie ramieniem, jednocześnie zmuszając do usadowienia się na ziemi obok Zayna. - Jeśli nie chcesz palić, chociaż z nami posiedź, co? 

- Mam kilka rzeczy do zrobienia w pokoju - próbowałam się wymigać. 

- Jak co na przykład? - zapytał się mnie, wypuszczając dym prosto na moją twarz, przez co zaczęłam odganiać go rękoma i kasłać.

- Jak - ponownie się zakrztusiłam - czytanie wierszy. 

Gdy tylko dokończyłam zdanie, Zayn głośno prychnął. 

- Babka od literatury jest spoko, nie musisz się nimi katować - wzruszył ramionami.

- Nie katuję się - wycedziłam, posyłając mu wrogie spojrzenie. - Robię to dla siebie. 

- Okej, cokolwiek - mruknął, po czym zwrócił się do Harrego. - Będziesz miał w szkole przesrane z tą laską, stary. W ogóle nie jesteście do siebie podobni, zniszczy ci reputację. 

- Nie zrobi tego - syknął Harry. - Po prostu stanie się pośmiewiskiem, ale mnie ze sobą na dno nie pociągnie. Nawet nikt się nie dowie, że jest moją siostrą.

- Co masz na myśli? - spojrzałam się na niego, marszcząc czoło. 

- Kotku, twoim znajomym jest Will. To frajer, zadając się z nim będziesz z nim kojarzona, a to by mogło mi zaszkodzić, rozumiesz? - podniósł brew. - Chyba nie myślałaś, że będę oprowadzał cię po szkole za rączkę?

- Ja.. nie... po prostu...

- Nie jąkaj się - przerwał mi. - Możesz to zmienić, mogę cię wkręcić w moje towarzystwo...

- Nie - zaprzeczyłam stanowczo, czując, że dopiero teraz trafiają do mnie jego słowa. - Nie chcę tego, Harry. I nic od ciebie nie oczekuję, a szczególnie nie tego, że będziesz dla mnie miły. - podniosłam się, po czym strzepnęłam ze swoich spodni paprochy, którymi obeszłam, siedząc, na dywanie Harrego. - I wierz co? Podoba mi się te rozwiązanie. Może i nie chcesz, żeby cię kojarzyli ze mną, jednak nie jest to jednostronne - także nie chcę, aby ktokolwiek wiedział, że mój brat jest takim dupkiem! - wybuchnęłam, po czym wyszłam z pokoju i zatrzasnęłam z hukiem za sobą drzwi, a następnie pobiegłam do siebie i rzuciłam się na łóżko, zakrywając twarz poduszką i głośno wzdychając. Nie mogłam uwierzyć, że temu irytującemu brunetowi ponownie udało się mnie zranić w ciągu dosłownie kilku godzin. 

Nie wiem, ile tak leżałam, ale kiedy poczułam, że brakuje mi tlenu, odsłoniłam twarz i głośno zaczerpnęłam powietrza. Jeszcze chwilę starałam się opanować emocje, a kiedy stwierdziłam, że nie wybuchnę niechcianym płaczem, powróciłam do czytanie wiersza. Ku mojej uldze, Harry nie pogłośnił ponownie muzyki i nic nie zakłócało mojej nauki. Dopiero przybycie Samanthy sprawiło, że odłożyłam podręcznik na szafkę nocną. Blondynka wbiegła do mojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi i głośno oddychając. Jak zwykle przepięknie była ubrana. Dzisiaj miała na sobie obcisłe dżinsy, które podkreślały jej długie i szczupłe nogi oraz szary, mieniący się sweter, a włosy ściągnęła w kucyka. Nawet jej szminka w kolorze bladego beżu oraz policzki ozdobione brzoskwiniowym różem wyglądały perfekcyjnie. 

- Gemma! - sapnęła, opadając koło mnie na łóżko. - Boże, przepraszam, ale nie chciałam, żeby Harry mnie zauważył, więc biegłam po schodach!

- W porządku - odparłam, przesuwając się kawałek i robiąc jej więcej miejsca. - Wszystko okej?

- Tak... nie... - wydała z siebie zrezygnowane westchnięcie, po czym przetarła twarz dłoniami i ponownie się na mnie spojrzała. - Nie wiem, okej? Harry zostawił mnie samą na imprezie i nie miałam jak wrócić do domu. W sensie znajomy mnie w końcu odwiózł, no ale mimo wszystko... - zrobiła pauzę, skupiając swój wzrok na moim podręczniku od literatury. - Uczyłaś się tego? Nie musisz, nauczycielka kompletnie nic nie ogarnia. 

- Jesteś druga osobą, która mi to mówi - zachichotałam.

- Kto był pierwszy?

- Zayn - wzruszyłam ramionami.

- Co? Poznałaś go? Jest tutaj? - zasypała mnie pytaniami. 

- Tak, wczoraj i chyba nadal siedzi w pokoju u Harrego.

- Powinnaś trzymać się od niego z daleka. Wśród wszystkich znajomych Harrego tego nie cierpię najbardziej - wzdrygnęła się. 

- Też go nie polubiłam - przyznałam. - A o do Harrego - to idiota. Nie wiem, dlaczego nadal próbujesz z nim się dogadać. 

- Ja... - zamknęła na chwilę oczy. - Ja też nie. Ale on jest czasami inny. Sama nie wiem... On...

Położyłam jej dłoń na ramieniu, na co uchyliła powieki i posłała mi uśmiech.

- Jak się go poznana bliżej, okazuje się, że jest całkiem w porządku. Oczywiście tylko, gdy nikogo nie ma w pobliżu, ale mimo wszystko... jest wart tych nielicznych chwili, musisz mi wierzyć na słowo. 

- Wierzę - szepnęłam, przypominając sobie naszą bitwę na poduszki. 

- I co ja mam teraz zrobić, co? - jęknęła, wstając z łóżka. - Nie mogę mu po prostu tego tak odpuścić! 

Wzruszyłam ramionami, nie mając pojęcia, co mogłabym doradzić blondynce. 

- Może z nim porozmawiaj - zaproponowałam po chwili milczenia. - Nie kłóćcie się, tylko powiedz mu, co ci leży na sercu i zobacz, jak zareaguje.

- Chyba tak... Chyba powiem mu, że jeśli się nie zmieni, to będziemy musieli zerwać - szepnęła. - Raczej bym tego nie zrobiła, ale mogę go trochę postraszyć, prawda?

Zaśmiałam się, kiwając głową.

- Harremu na tobie zależy - przyznałam. - Mówił mi to. Zachowuje się jak dupek, ale zależy mu. 

- Naprawdę ci tak powiedział?

- Tak - posłałam jej uśmiech. 

Nagle Sam wytrzeszczyła oczy, po czym podeszła do mnie szybkim krokiem i pociągnęła w dół kołnierz od mojej koszulki. 

- O mój Boże, Gemma, kto ci to zrobił? - zapytała się z półuśmieszkiem na ustach, jednocześnie opierając dłoń na swoim biodrze i przyglądając się mojemu siniakowi na szyi. 


bardzo bardzo przepraszam za tak długą przerwę! ale mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zostawicie po sobie vote'y oraz dużo komentarzy (w tedy kolejny pojawi się prawdopodobnie jeszcze przed rozpoczęciem października)


Orphanage ◆ h.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz