Osunęłam się w kąt samochodu, nie chcąc narazić się rozzłoszczonemu chłopakowi. Harry przeczesał swoje włosy w roztargnieniu i zerknął na mnie z ukosa, jednak nic nie powiedział.
Po chwili natchnęła mnie pewna myśl, a ja jak zwykle nie mogąc powstrzymać ciekawości, musiałam ją zaspokoić.
- Jak tutaj przyjechałeś? - szepnęłam do Harrego, nie chcąc obudzić Anne. - Przecież nie masz samochodu?
- Kolega mnie przywiózł, bo jechał do Londynu, a to po drodze - mruknął.
- A kto to Samantha? - próbowałam podtrzymać rozmowę i tak nie mając nic innego do roboty.
- Moja, um, dziewczyna - chłopak zawahał się w połowie zdania.
- Oh - wymsknęło mi się, przez co od razu odchrząknęłam, żeby unikać niezręcznej sytuacji. - Kochasz ją? - zadałam kolejne, niezbyt przemyślane pytanie.
- Co? - zmarszczył brwi, po czym wybuchnął śmiechem. - Nie.
- To dlaczego jesteście razem? - nie mogłam zrozumieć jego reakcji. Harry nachylił się nade mną, a jego usta były tylko kilka centymetrów od mojego ucha. Poczułam, jak przez moje ciało przeszły dreszcze, a na policzki wypłynęły rumieńce.
- Jest dobra w łożku - wyszeptał, po czym posłał mi uśmieszek i wrócił na swoje miejsce, za co byłam naprawdę wdzięczna.
Nie wiedziałam, co to znaczy, jednak nie chciałam się go o to pytać, bo domyśliłam się, że zapewne jedynie narobiłabym sobie wstydu.
- Mogę zobaczyć? - wskazał palcem wystającą z plecaka krawędź mojego szkicownika. Wyciągnął w jego kierunku rękę, chcąc go chwycić. Spanikowałam i nie wiedząc, co innego mogłabym zrobić, pacnęłam go w przedramię, zapobiegając kolejnym działaniom. - Au. Cholera, za co to? - burknął, rozmasowując lekko zaczerwienioną skórę.
- Nie pozwoliłam ci go wziąć - wzruszyłam ramionami, a on wywrócił oczami na mój komentarz.
Niedługo potem samochód zatrzymał się przed wysoką bramą. Robin obudził swoją żonę i dał nam znać, że możemy wysiąść. Szybko wyskoczyłam z pojazdu i rozejrzałam się po okolicy. Staliśmy na dosyć długiej ulicy, na której znajdowały się w miarę podobne do siebie domy. Każdy był duży, o białych ścianach i z czerwonym dachem.
Sięgnęłam po mój plecak, który założyłam na ramię i zatrzasnęłam drzwi od auta. Robin podszedł do furtki i za pomocą klucza otworzył ją.
- Chodź, kochanie - lekko zmarszczyłam nos na pieszczotliwe słowo, którym określiła mnie Anne, gdyż nie byłam do tego przyzwyczajona. Mimo wszystko ruszyłam za nią i po chwili znalazłam się w pięknym ogródku z małą altanką i basenem. Zamrugałam szybciej powiekami, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę było miejsce, w którym miałam zamieszkać.
- Jak tu pięknie - szepnęłam, kierując wzrok tym razem na zadbane róże, które rosły dookoła brukowanego chodnika wykonanego z szarej cegły. Ścieżka ta natomiast prowadziła do ogromnego budynku. Kiedy doszliśmy do domu, Robin otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Czułam jak zaczyna brakować mi tchu, a z ust wydobywają się ciche westchnienia z zachwytu, gdy ujrzałam prześliczny przedpokój z wielką, rozsuwaną szafą i lustrem, które ciągnęło się od ziemi, aż po sam sufit.
Harry od razu pobiegł po schodach na górę, a Robin i Anne zaczęli mnie oprowadzać po domu. Na dole znajdowała się kuchnia z wysepką. Meble tam były wykonane z ciemnego drewna, za to blaty z białego marmuru, co tworzyło bardzo ładne połączenie. Kuchnia połączona była z salonem, który również urządzony został w bieli i czerni. Na przeciwko dużej, skórzanej kanapy wisiał na ścianie telewizor, który prawdopodobnie był większy ode mnie. Domyślałam się, że musiałam zapewne wyglądać komicznie z otwierającą się i zamykającą buzią oraz wytrzeszczonymi oczami, jednak byłam zbyt podekscytowana, żeby się tym przejmować.
CZYTASZ
Orphanage ◆ h.s
Fiksi PenggemarOpowieść o zamkniętej w sobie dziewczynie, która od najmłodszych lat mieszka w sierocińcu. Dopiero kilka miesięcy przed ukończeniem pełnoletności zostaje adoptowana przez małżeństwo o nazwisku Styles. Gemma myśli, że los się w końcu do niej uśmiechn...