Wzięłam głęboki oddech i złożyłam kartkę na pół. Nie mogłam tego zrobić. I tutaj wcale nie chodziło mi jedynie o obietnicę, którą dałam Harremu, ale także o to, że po prostu to było niebezpieczne. Nie znałam tego chłopaka i nie powinnam była się z nim widywać w czasie nocy. W ogóle nie powinnam była się z nim widywać.
Ale z drugiej strony nie mógł on być żadnym przestępcą. W końcu chodził z Harrym do szkoły, a brunet nawet go nie lubił, co zapewne także powinnam była traktować jako zaletę, ponieważ Harry spędzał czas na paleniu i imprezowaniu ze swoimi kolegami, a Ci którzy do nich nie należeli, raczej zajmowali się czymś... pożyteczniejszym. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na dworze, stojąc w kompletnych ciemnościach z komórką w dłoni. Prawdopodobnie rzecz, którą zamierzałam zrobić, była najgłupszym pomysłem w całym moim życiu, jednak w tamtym momencie wydawała mi się całkiem rozsądna i uzasadniona.
Odblokowałam ekran i pusto patrzyłam się na pulpit pełen małych ikonek, kiedy zdałam sobie sprawę, że za cholerę nie wiem, jak się dzwoni. Mój palec bezwiednie nacisną obrazek małej koperty na zielonym tle. Po chwili myślenia dotarło do mnie, że stąd wysyła się SMS-y. Właściwie SMS-es w takiej sytuacji wydawał się najlepszym rozwiązaniem. W końcu co miałabym powiedzieć przez telefon? Hej, tu Gemma, dziewczyna, którą widziałeś w piekarni? Nie, to byłoby zbyt niezręczne.
Po pewnym czasie, kiedy udało mi się dojść do tego, jak wysyła się SMS-y, wystukałam na klawiaturze numer blondyna i krótką wiadomość o treści "Hej, tutaj dziewczyna z piekarni". Po wysłaniu jej odczekałam kilka minut, jednak nie otrzymałam odpowiedzi, a stanie tak długo w ciemnościach sprawiło, że na moim ciele pojawiła gęsia skóra i straciłam całą ochotę na spotkanie z chłopakiem.
Kiedy kucnęłam, aby z powrotem wgramolić się do namiotu, mój telefon wydał z siebie cichy dźwięk. Powoli wyprostowałam plecy i otworzyłam wiadomość.
"Hej, już myślałem, że nie znalazłaś mojego numeru :) Gdzie jesteś? Przyjadę po Ciebie", widniało na moim ekranie. Mocno zacisnęłam palce na metalowej obudowie, intensywnie myśląc. Nie byłam pewna, co odpisać. Nie wiedziałam, czy chcę, aby chłopakiem mnie gdzieś zabrał oraz w dziwny sposób czułam stres, że przypadkiem napiszę coś... kompromitującego. Nie chciałam, żeby się ze mnie śmiał.
"Nie wiem, w jakimś miejscu kempingowym na polanie", wystukałam po kilku minutach, zagryzając wargę. Po chwili przyszła odpowiedź.
"Okej, chyba wiem gdzie. Niedaleko piekarni, tak?", przeczytałam, po czym wysłałam mu w odpowiedzi krótkie potwierdzenie. Blondyn poinformował mnie jeszcze jedynie, że będzie za dziesięć minut.
Westchnęłam cicho i schowałam telefon do tylnej kieszeni moich spodni. Już wtedy wiedziałam, że niepotrzebnie pisałam do tego blondyna. Ale było już za późno na odwołanie spotkania i jedyne, co mi pozostało, to poczekanie na niego.
Równo po dziesięciu minutach na horyzoncie ujrzałam dwie lampy samochodowe i sprawnym krokiem ruszyłam w ich kierunku. Blondyn zaparkował, po czym wyszedł z samochodu i uśmiechnął się do mnie. Byłam bardzo zestresowana całym tym widzeniem się z chłopakiem, jednak w jego uśmiechu było coś, co momentalnie rozładowywało napięcie w moim brzuchu.
Od ostatniego razu, kiedy się widzieliśmy, blondyn zmienił swoje ubranie. Miał teraz na sobie szarą bluzę i zwyczajne, czarne dżinsy, które opinały jego nogi. Kiedy podeszłam bliżej, rozłożył ramiona, a ja spojrzałam się na niego niepewnie. Zaśmiał się cicho na moją reakcję i pokiwał głową.
- Rozumiem, że nie lubisz uścisków - ponownie się uśmiechnął i wsunął dłonie do kieszeni swojej bluzy. - Jestem Will.
- Gemma - oparłam cicho, bujając się na piętach i żałując, że napisałam do niego tą głupią wiadomość. Powinnam była się domyślić, że jedynie skompromituję się na tym spotkaniu.
- Gemma - powtórzył, przeciągając samogłoski. - Podoba mi się. Chodź do samochodu, chcę cię zabrać w pewne miejsce.
Will otworzył mi drzwi do auta, a następnie zamknął je za mną i sam zajął miejsce za kierownicą. Włożył kluczyk do stacyjki i zapiął pasy, upominając mnie, abym też to zrobiła. Po chwili samochód ruszył, a namioty stały się jedynie ledwo widocznymi, małymi punkcikami.
- Kim jesteś dla Harrego? - zapytał się mnie, przerywając ciszę. Głośno przełknęłam ślinę. Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Według historyjki Anne, jego siostrą, która dotychczas mieszkała na Florydzie, w rzeczywistości byłam jego adoptowaną siostrą, jednak dla samego Harrego... prawdopodobnie byłam nikim.
- Ja... Um, nie jestem z Holmes Chapel - wyleciało z moich ust, na co mocno uszczypnęłam się w uda. Czemu ja, do cholery, to powiedziałam?!
Kącikiem oka zerknęłam na Willa, który ledwo powstrzymywał śmiech.
- No dobrze. Więc skąd jesteś? - ponownie zadał pytanie, a ja tym razem zaczęłam skubać skórki wokół paznokci. Jestem ze sierocińca... no albo Florydy. A co jeśli zapyta się o pogodę na Florydzie? Albo jakieś inne bzdety, o których nie miałam pojęcia?
- Nie, wolę szkicować - odparłam, jednocześnie uderzając się w czoło ręką, a Will głośno parsknął śmiechem. To spotkanie zapowiadało się fatalnie.
dzisiaj krótki rozdział (przepraszam!), jednak wolę dodać to niż kazać Wam czekać na rozdział jeszcze dłużej :) kolejny będzie już wkrótce, obiecuję, no i zapraszam Was na "Mercedes", moje nowe ff, gdzie także dzisiaj lub jutro pojawi się pierwszy rozdział!
napiszcie proszę, co sądzicie o rozdziale i nie zapomnijcie o daniu gwiazdki! to mnie bardzo motywuje! x
CZYTASZ
Orphanage ◆ h.s
FanfictionOpowieść o zamkniętej w sobie dziewczynie, która od najmłodszych lat mieszka w sierocińcu. Dopiero kilka miesięcy przed ukończeniem pełnoletności zostaje adoptowana przez małżeństwo o nazwisku Styles. Gemma myśli, że los się w końcu do niej uśmiechn...