- Ty masz. To twoje pieniądze - oznajmiłam, kiedy staliśmy przed motorem Zayna. Ian wręczył nam wcześniej czarną walizeczkę wypełnioną grubymi plikami banknotów, którą mulat teraz chował w bagażniku pod siedzeniem.
- Daj spokój, to ty wbiłaś decydującą bilę - przewrócił oczami, wkładając mi kask na głowę. - Na pewno masz coś, co chciałabyś kupić. Jakieś kosmetyki, buty, ubrania, czy inne, babskie pierdoły.
Zmarszczyłam nos na jego propozycję. Żadna z tych rzeczy do mnie nie przemawiała - w końcu miałach ich aż za dużo w domu.
- Uh, w zasadzie to nic nie potrzebuję - powiedziałam, siadając za Zaynem i obejmując go rękoma w pasie. - Nie przepadam za ciuchami, a kosmetyków nigdy nie używałam. - przyznałam się, na co brunet parsknął śmiechem, po czym zapalił silnik.
- Gdzie jedziemy? - krzyknęłam, kiedy wjechał na ruchliwą drogę.
- Na jedzenie - odpowiedział mi równie głośno. - Jeszcze nie ma przecież osiemnastej.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed McDonaldem. Zayn zeskoczył z motoru, a ja niezgrabnie zsunęłam się z niego, korzystając z okazji, że chłopak stał tyłem.
- Ale potem odstawisz mnie już do domu, tak? - upewniłam się, gdy wchodziliśmy do budynku, a nasze nozdrza uderzył zapach oleju i ketchupu.
- Ustalimy to potem - zmarszczyłam brwi na jego odpowiedź. - Teraz wybieraj, co chcesz do jedzenia.
Spojrzałam się na tablicę, starając się zdecydować pomiędzy mnóstwem rodzai przeróżnych frytek, hamburgerów, sałatek i innych dań.
- Ty mi coś wybierz - poprosiłam go po chwili zastanowienia, na co skinął głową i złożył bardzo długie zamówienie u sprzedawczyni, która po chwili wydała nam numerek.
- Co w takim razie lubisz? - zapytał się mnie, gdy czekaliśmy na nasze jedzenie. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o co się pyta. Chłopak zauważając, że nie wiem, o co mu chodzi, wytłumaczył mi. - Nie lubisz ciuchów, kosmetyków i butów. Co w takim razie lubisz?
- Nie wiem... najbardziej chyba lubię szkicować - odpowiedziałam niepewnie, spuszczając wzrok na buty. Nie lubiłam o tym mówić innym ludziom. W końcu to była moja prywatna sprawa.
Chłopak uśmiechnął się szeroko w moją stronę, po czym odebrał nasze zamówienie i poprowadził nas do wolnego stolika.
- Już wiem, gdzie cię zabiorę - zdradził mi, gdy usiedliśmy na plastikowych krzesłach. Mulat miał w rękach dwie duże, papierowe torby, a gdy zaczął wyciągać z nich jedzenie, udało mi się naliczyć przynajmniej pięć hamburgerów, trzy porcje frytek, dwa, ogromne pudełka nuggetów i kilka panierowanych serków.
- Na pewno damy radę to wszystko zjeść? - uniosłam jedną brew.
- Rzucasz mi wyzwanie, kochanie? - odparł, na co z moich ust wyleciał cichy chichot. Sięgnęłam po jednego z hamburgerów i odpakowałam go z papieru śniadaniowego.
- Powiedz mi w takim razie, gdzie mnie zabierzesz - zmieniłam temat.
- Do jednego z moich ulubionych sklepów - odparł, wzruszając ramionami. - Spodoba ci się tam. Tak w ogóle, lubisz tylko szkicować?
- Nigdy nie próbowałam niczego innego, chociaż zawsze marzyłam namalować kolorowy obraz na płótnie - przyznałam. Oczy chłopaka niebezpiecznie się zaświeciły, a na jego usta ponownie wypłynął uśmiech.
- Ja także lubię sztukę, ale trochę inną - powiedział po chwili milczenia.
- Jaką? - zapytałam się.
- Musiałbym ci pokazać - powiedział spokojnie. - Ale możliwe jest to tylko w nocy.
Uniosłam podejrzliwie brwi, nie będąc pewna, czy pod słowami Zayna nie kryją się jakieś erotyczne podteksty. Chłopak widząc moje obawy, zaśmiał się.
- Innym razem, kotku - mrugnął. - Mówię serio. Spodoba ci się to, co robię, ale będziesz musiała się wymknąć późnym wieczorem.
- Czemu nie możesz mi po prostu powiedzieć?
- Bo będzie to mało efektowne. To trzeba zobaczyć - zapewnił mnie. W moich brzuchu zaczęła narastać ekscytacja i ciekawość. W końcu lubiłam sztukę, a jeśli chłopak miał mi zamiar pokazać coś nowego - dlaczego miałabym nie skorzystać?
- Powiedz mi kiedy - powiedziałam trochę zbyt entuzjastycznie, na co mulat cicho się zaśmiał.
- W piątek - zaproponował. Zgodziłam się kiwnięciem głowy. Chłopak szybko wsunął resztę jedzenia, zostawiając mi do poskubania jedynie parę frytek. Potem ponownie wsiedliśmy na motor i zatrzymaliśmy się dopiero przed niewielkich rozmiarów budynkiem pomalowanym na jasnożółty kolor. Zayn otworzył mi drzwi od sklepu, a nad nami zadzwonił dzwoneczek, sygnalizujący przyjście klientów. Gdy przekroczyłam próg, moich oczom ukazał się raj - wszędzie stały sztalugi, na ścianach porozwieszane były pędzle, a na półkach leżały całe palety farb, kredki, ołówki, płótna i masa innych, przecudownych rzeczy.
- O Boże! - pisnęłam, podbiegając do szafy ze szkicownikami o różnych rodzajach kartek. Zayn uśmiechnął się, podchodząc do mnie.
- Bierz, co tylko wpadnie ci w oko - szepnął, nachylając się nade mną.
- Nie powinnam. To w końcu twoje pieniądze - odparłam, jednak jednocześnie nie byłam w stanie wypuścić z palców śliczny blok akwarelowy.
- Nie denerwuj mnie - sapnął. - Koniecznie weź farby akrylowe i kilka płócien. Dalej, Gemma, wyluzuj się i zaszalej trochę.
Spojrzałam się na niego niepewnie, jednak zachęcona jego słowami, po chwili w rękach miałam już trzy bloki, dwa zestawy kredek i ołówków, farby oraz kilka płócien i pędzle przeróżnej wielkości oraz grubości.
- Jesteś pewien? - zapytałam się go, chwytając jeszcze po drodze węgiel rysunkowy.
- Tak - zaśmiał się, biorąc ode mnie kilka rzeczy. Podeszliśmy z nimi do kasy, gdzie Zayn przywitał się buziakiem w policzek z młodą, śliczną blondynką.
- To wszystko? - uśmiechnęła się. Brunet kiwnął głową. Blondynka podała kosmicznie wysoką ceną, na co ledwo powstrzymałam krztuszenie się. Zayn jednak niewzruszony wyciągnął swoją kartkę i zapłacił za wszystko.
- Do zobaczenia w sobotę, Amy - mrugnął do niej. Po wyjściu ze sklepu zapytałam się go, kto to jest, jednak chłopak odpowiedział mi, że to jedynie koleżanka.
Po zapakowaniu do motoru naszych zakupów, które swoją drogą ledwo mieściły się w niewielkim bagażniku, wróciliśmy do szkoły, gdzie zostawiłam swój plecak. Na korytarzu było zaledwie kilka osób. Kiedy tylko udało mi się odnaleźć moją zgubę, wróciliśmy na parking, po czym Zayn odwiózł mnie do domu.
- Pomogę ci to zanieść - zaproponował, biorąc część moich zakupów. Zgodziłam się skinięciem głowy. Podeszliśmy obładowani rzeczami do drzwi. Szarpnęłam za klamkę i ku mojemu szczęściu, drzwi okazały się być otwarte. Na dole nikogo nie było, więc z łatwością udało nam się przemknąć do mojego pokoju.
- Połóż rzeczy na łóżku - poprosiłam go, a brunet szybko to uczynił. - Dziękuję ci za... dzisiaj. Za zakupy.
- Nie ma sprawy, mała - posłał mi uśmiech. - Nie zapomnij, że jesteśmy umówieni na piątek.
- Pamiętam - usiadłam na łóżku, podkurczając nogi pod brodę.
- Ah, no i o której mam po ciebie przyjechać jutro rano? W końcu wywiązałaś się z umowy - teraz moja kolej - przypomniał, podchodząc do mojego biurka i opierając się na nim.
- O siódmej trzydzieści - zaproponowałam, na co mulat skinął głową.
- Niech będzie siódma trzydzieści.
przypominam, że jeśli to odpowiadanie dobije do 2K vote'ów, opublikuję nowe ff z Harrym Stylesem! :)
CZYTASZ
Orphanage ◆ h.s
FanfictionOpowieść o zamkniętej w sobie dziewczynie, która od najmłodszych lat mieszka w sierocińcu. Dopiero kilka miesięcy przed ukończeniem pełnoletności zostaje adoptowana przez małżeństwo o nazwisku Styles. Gemma myśli, że los się w końcu do niej uśmiechn...