Rozdział 1 Spacer

11.7K 607 57
                                    

-Aria-

Obudziło mnie tak jak każdego ranka te przeklęte urządzenie zwane również budzikiem. Uderzyłam je by się zamknęło, a ono posłusznie wykonało moje polecenie. Odkryłam się i powoli, ale to bardzo powoli ruszyłam w kierunku czarnej szafy z czerwonymi drzwiczkami. Wyciągnęłam z niej czarne rurki i czerwoną kamizelkę. Nie musiałam sprawdzać temperatury, bo nawet gdyby było na minusie mi było ciepło. Plusy władania nas ogniem zrodzonym w samym piekle. Obecnie jest początek lata i temperatura jest dość wysoka. Taa za jakie grzech zostały jeszcze dwa tygodnie do końca drugiej klasy w tej budzie (Czytaj: Liceum) Rozejrzałam się po moim ukochanym pokoju. Dominowały w nim kolory czerwieni, czerni i bieli. Te trzy kolory były moimi ulubionymi. Zawsze je lubiłam. Popatrzyłam na mojego czerwonego smartphone. Odblokowałam go i spojrzałam na godzinę. Była dziewiąta trzynaście. Dziś lekcje miałam na jedenastą, bo jedna z nauczycielek zachorowała. Oczywiście nic nie miałam z tym spólnego! Na moje nieszczęście obiecałam Alex, że pójdę z nią na spacer. Mogłabym gdzieś się teleportować czy wymigać się nauką, ale wtedy Alex męczyła by mnie oto przez następny tydzień. Westchnęłam i z zrezygnowaniem udałam się do mojej osobistej łazienki. Była ona średniej wielkości, kafelki były czarne z domieszką bieli. A armatura była biała, a dodatki były czerwone. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się wybrane wcześniej ciuchy. Pidżamę wrzuciłam do białego kosza na pranie i chwytając moją czerwoną torebkę jak i telefon wyszłam z pokoju. Skierowałam się do jadali, bo zgadując Alex już je śniadanie. Kiedy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam Alex, Marie i jej ochroniarza Gabriela. Tak, Alex strzesze TEN Gabriel. W szkole wszyscy go tak lubią, a według mnie jest za przemądrzały i arogancki. No jak zwykle każdy anioł mnie irytuje ale to już nie moja wina.

-Dzień Dobry- Przywitałam się i usiadłam obok Alex.

-Ario gdzie jest Michał?- Zapytał marszcząc brwi Gabriel. Przywołałam mojego ochroniarza myślami i słowach, które powiedział mi wczoraj.

-Michał miał wezwanie do nieba.- Odpowiedziałam aroganckim tonem. Jadłam powoli podane śniadanie. Była to moja jak i Alex ulubiona potrawa- tosty.

-Aria pamiętasz co mi obiecałaś, prawda?- Zapytała po minucie ja zwykle uśmiechnięta Alex. Zauważyłam, że Maria jest dziś dziwnie milcząca. Postanowiłam pierwszy raz w życiu nie zagłębiać się w cudze sprawy.

-Przepraszam cię Alex, ale nie będę mógł wam towarzyszyć.- Oznajmił przepraszając. Prychnęłam pod nosem.

-Mam nadzieje, że dasz radę przypilnować tej diablicy.- Odpowiedział spoglądając na mnie znacząco.

-Lepsze poskramianie diabła niż takiego narcyza.- Oświadczyłam nie miłym tonem. Gabriel jedynie zgromił mnie wzrokiem. Już po chwili walczyliśmy na spojrzenia. I ku moje uciesze wygrałam z tym ptaszkiem.

-Dobrze Gabrielu czas na ciebie- Oświadczyła widząc nasze zachowanie Maria. Gabriel tylko skinął głową i wstał od stołu.

-No, a wy dziewczynki idźcie na ten swój spacer. Macie być w domu PRZED jedenastą.- Ostatnie słowa skierowane były do mnie. Byłam tego pewna. Wstałam od stołu jednocześnie z Alex. Ona już poszła ubierać buty, a ja podeszłam do Marii.

-Obiecuje, że spróbuje nie spóźnić się.- Położyłam dłoń na sercu dla lepszego efektu. Maria zachichotała.

-Trzymam cię za słowo diabełku!- Zaśmiałam się i dołączyłam do przyjaciółki. Ubrałam szybko czarne trampki i wyszłyśmy razem na dwór. Pokierowałyśmy się w stronę parku.

-Ty zawsze gryziesz się z Gabrielem co sprawia, że ja i Maria śmiejemy się z waszego zachowania.- Oświadczyła śmiejąc się. Dołączyłam do niej i już po chwili razem śmiałyśmy się w wniebogłosy. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy doszłyśmy do skraju lasu.

-No wiesz ty tego Narcyza może lubisz, ale ja go szczerze nie znoszę.- Oświadczyłam wystawiając jej język.

-Tak wiem. Za to ja często kłócę się z Katriną...-Westchnęła zrezygnowana.

-To widzisz ja nie lubię twoich aniołków, a ty nie lubisz upadłych.- Powiedziałam szczerząc zęby. Nagle wpadłam na (według mnie) genialny pomysł. Podeszłam na paluszkach do jeziorka i nabrałam trochę wody do dłoni.

-Ciekawe czemu Gabrieli i Michał musieli....- Nie dokończyła, bo w tej chwili woda znajdująca się w moich dłoniach znalazła sie na jej głowie. Tarzałam się z śmiechu patrząc na nią. Nagle jej oczy zmieniły odcieni i już po chwili ja też byłam cała mokra. Przez godzinę bawiłyśmy się jak małe dzieci. W rezultacie obie miałyśmy włosy w błocie. U niej było to dość nie widoczne, bo jej czarne włosy maskowały to ale u mnie... Moje białe włosy były całe poplamione.

-A teraz kto pierwszy w domu ten wygrywa!- Krzyknęłam i nim Alex coś powiedziała przeniosłam się* do mojego pokoju...

CDN

*Ich moce dają im możliwość teleportowania się w najróżniejsze miejsca na święcie.

A oto pierwszy rozdział. Dodaje go dwadzieścia minut wcześniej niż powinnam. Bo rozdział miał być w sobotę, a jest w piątek ale no trudno. Weekend po prostu będę mieć wolny od pisania :D Mam pytanie czy podoba się wam ten rozdział? Pozdrawiam was moje kochane diabełki xD

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz