Rozdział 38 Piekielny ślub

4.9K 347 12
                                    

What I've Done (Official Video) - Linkin Park

-Aria- 

"Mój przyszły mąż wyciągnął w moją stronę ramie, które bez chwili zawahania przyjęłam. Wzięłam jeszcze jeden głeboki oddech i wraz z ukochanym wyszłam z sali by zmierzyć się z swoim przeznaczeniem. Postanowiłam sobie także, że choćby nie wiem co dowiem się co trapi Pana Upadłych."

Szliśmy przez udekorowane korytarze w grobowej ciszy. Nie była to jednak denerwująca cisza, wręcz przeciwnie była ona uspokajająca. Po kilku minutach marszu doszliśmy do wielkich, mosiężnych drzwi. Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i spojrzałam z zawahaniem na Lucyfera. Na jego twarzy widniał cwaniacki uśmieszek.  Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go delikatnie w usta. 

-Jesteś piękna...- Wydyszał wprost w moje usta, po czym oddalił się i jednym machnięciem dłoni otworzył drzwi. Za drzwiami znajdowała się sala z czarnego marmuru. Na jej środku była biała ambona z książką z białego futra. Zdziwiłam się. Pierwszy raz widzę coś białego w Piekle, ale mówiąc szczerze ten skrawek bieli bardzo ładnie łączy się z czernią. Drogę do ambony prowadził czerwony dywan. Po obu stronach dywanu stały czarne ławki z czerwonymi wstążkami. Na ławkach siedzieli jacyś Upadli. Niektórych z nich kojarzyłam z otoczenia Lucyfera. Moje serce przyśpieszyło z zdenerwowania. Mocniej ścisnęłam dłoń ukochanego, po czym razem zaczęliśmy iść w stronę ambony, przy której stał jakiś facet z siwymi, długimi do ramion włosami. Każdy z gości śledził naszą parę uważnym wzrokiem, szukając najmniejszego błędu. Uśmiechnęłam się kpiąco i uniosłam dumnie głowę do góry. Droga do siwego mężczyzny zajęła nam z dwie minuty. Stanęłam na przeciw Lucyfera, a mężczyzna w czarnym garniturze odchrząknął.

-Upadli! Zebraliśmy się tu, by zapieczętować życie naszego władcy- Wielkiego i potężnego Lucyfera z jego przeznaczoną! Panią ognia!- Krzyknął, a na sali rozniósł się uradowany krzyk. Mężczyzna zwrócił się do nas, po czym  spojrzał na nas uważnym wzrokiem.

-Panie, wiesz co musisz zrobić.- Oznajmił, w chwili kiedy jedna z ławek zderzyła się z ścianą. Pisnęłam zaskoczona. Zobaczyłam jak Upadli łapią -chyba- swoje partnerki i wynoszą je na plecach z sali. W trybie natychmiastowym obok mnie pojawił się Lucyfer i złapał brutalnie za mój nadgarstek. Czułam jak jakaś inna energia przenika przez moje ciało. Na początku było to tylko delikatne mrowienie, lecz po kilku sekundach stało się to bardzo bolesne. Krzyknęłam przez ogień płynący w moich żyłach. Mój krzyk sprawił, że Lucyfer objął mnie w pasie i pocałował w czubek głowy.

-Musisz to wytrzymać.- Oświadczył twardo, a ja mocnej wtuliłam się w jego tors.

-A-Ale... T-To.... T-Tak bo-boli...- Wyszeptałam z łzami.

-Wiem, lecz wytrzymaj.- Oświadczył ścierając moje łzy. Po dwóch minutach ból ustąpił, a ja spojrzałam na miejsce, które jeszcze delikatnie mnie piekło. Kiedy tylko to zrobiłam, moim oczom ukazała się wypalona rana w kształcicie kajdanek. Spojrzałam na Lucyfera zdziwiona, a on tylko uśmiechnął się przebiegle, po czym przewiesił mnie przez swoje ramie i teleportował do naszej sypialni. Przełknęłam głośno ślinę. Lucyfer postawił mnie na ziemi, po czym ucałował w ranę na nadgarstku.

-To jest moje oznaczenie. Oznaczenie, które daje mi prawo do posiadania twojej duszy, ciała i serca. Jesteś moja Ario.- Wychrypiał  do mojego ucha pełnym pożądania głosem. Popatrzyłam na niego skołowana. 

-Czy to znaczy... że my...- Nie dokończyłam, bo mój mąż- chyba- zaatakował wściekle moje usta. Lucyfer przegryzł brutalnie moją dolną wargę i rzucił mnie na łóżko. Moje ciało swobodnie opadło na miękki materac. Obserwowałam z zainteresowaniem jak ściąga z siebie ubrania, po czym zawisa nade mną w samym bokserkach.

-Uczynię cię swoją, najdroższa...- Oświadczył kąsając mnie w ucho. Jęknęłam kiedy odnalazł najwrażliwsze miejsce na mojej szyj i przegryzł je. Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Czułam to.

 -Alex-

Obudziłam się, a moich oczom ukazał się biały sufit. 

~To był sen?- Zapytałam sama siebie. Usiadłam na łóżku, a naprzeciw mnie siedział Vitae. Zmarszczyłam brwi. Co on tu robi i skąd tu to biurko? Podniósł wzrok, a kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i podszedł do łóżka.

-Już się obudziłaś, kochana?- Zapytał, gładząc mój lewy policzek.

-Co się stało?- Zapytałam, a on pogłaskał mnie po moim brzuchu.

-Nic. Byłaś u lekarki,  a kiedy dowiedziałaś się, że spodziewasz się mojego dziecka zemdlałaś.- Wyjaśnił całując mnie w kącik ust. Czyli to jednak nie był sen?!

-Nie jesteś zły?- Spytałam smutno, a on się zaśmiał.

-Jakbym mógł być na ciebie zły, ukochana? Nosisz moje dziecko. Mojego następce.- Oświadczył, po czym pocałował mnie delikatnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek, po czym opadłam na łóżko.

-Idź spać.- Polecił, a ja wykonałam jego polecenie bez zbędnego gadania.

CDN

Ta ślub w Piekle jest strasznie dziwny, no ale nie może on być taki normalny. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba! Pozdrawiam i do kolejnego! ^^

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz