Rozdział 30 Obawy

5.1K 356 17
                                    

Nightcore - Jar of Hearts

-Aria-

Siedzę wraz z Hayley i Thomasem w jakimś pokoju. Z tego co powiedział mi ten chłopak, jest to nie używany przez nikogo pokój, w którym  "może" kiedyś coś będzie. Jestem strasznie zdenerwowana. Martwię się, że Matt może coś zrobić Lucyferowi... CHWILA! JA SIĘ MARTWIĘ?! Na tą myśl moje oczy powiększają się do rozmiaru pięciozłotówek. Nie wierze własnym myślą, ja MARTWIĘ się o kogoś INNEGO! Choć z drugiej strony to nie jest takie dziwne.... Bo od kiedy spotkałam Lucyfera, zaznałam emocji innych niż do tej pory czułam... Przede wszystkim troka o innych, miłość, nie pewność i.... strach. Tak, ja Pani Piekła, przeznaczona samemu władcy Piekła obawiam się. Jestem zakłopotana, od kiedy pamiętam NIGDY nie czułam czegoś takiego jak strach. I to na dodatek o drugą osobę. Rozmasowuje swoje czoło, po czym wzdycham zmęczona. Na moją twarz wstępuje smutek, a w oczach powstają łzy, które usilnie próbuje powstrzymać. Co zresztą mi się udaje, jednak mimo to czuje że nie dam dłużej rady udawać twardej. Całe życie myślałam, że jestem twarda, bezuczuciowa i nic nigdy nie poruszy moje serca. Jednak wystarczyło jedno jego spojrzenie, jedna nasza kłótnia bym obudziły się we mnie uczucia, a moja maska twardzielki spadła. 

-Pani, coś się stało?- Pyta Hayley widząc moją zmartwioną minę. Posyłam jej słaby uśmiech.

-Tak, nic mi nie jest.- Odpowiadam z udawaną pewnością. Wiem, że nie przekonałam jej, ale co ja w obecnej chwili mogę zrobić. Przenoszę swój wzrok na Thomasa. Thomas stoi przy drzwiach z kamienną miną. Wygląda na skupionego jakby czegoś nasłuchiwał. Nagle drzwi się otwierają. Mój wzrok natychmiast wędruje do nich. Mam nadziej, że zobaczę w nich Lucyfera i tak właśnie się staje. Czuje ulgę widząc, że nic mu nie jest. Hayley i Thomas prostują się po czym składają ukłon w tym samym czasie. 

-Panie.- Mówią jednocześnie, a ja ma ochotę się zaśmiać. Ta dwójka robi wszystko jednocześnie. Mimo moich starań z moich ust wydobywa się śmiech. Zauważam, że Thomas i Hayley są skołowani.

-Wyjdźcie.- Rozkazuje Lucyfer, a w jego oczach dostrzegam roześmiane iskierki. Rozumiem, że zna powód mojego rozbawienia. Hayley i Thomas wychodzą posłusznie, oczywiście się kłaniając. Kiedy wychodzą, Lucyfer podchodzi do sofy, na której siedzę i siada obok mnie. Nie myśląc dłużej przytulam się do jego torsu.

-Tak się bałam...- Szepcze, mają nadzieje, że nie usłyszy.

-Bałaś się? O kogo o mnie?- Pyta oddalając mnie od siebie. Na moje policzki wpływa rumieniec. Jestem zakłopotana, jego pytaniem.

-Och... Moja mała, słodka diablico. Nie zostawił bym cię, a w ogóle ten śmieć nic nie mógł mi zrobić.- Oświadcza całując mnie w usta. Oddaje pocałunek, lecz po chwili przypominam sobie o ucieczce Matta. Oddycham go delikatnie od siebie. Z niechęcią oddala się ode mnie.  

-Co się stało z Mattem? Czy on... Nie żyje?- Pytam zaciekawiona. Widzę jak Lucyfer zaciska szczękę, po czym obraca się do mnie tyłem. Jestem zmartwiona jego reakcją.

-Lucyferze, co się stało?- Pytam, a w moich głosie można wyczuć zmartwione.

-Alex- (Tak wiem jestem wredna, nie dokończyć takiego momentu to przecież grzech xD)

Za kilka godzin ma się odbyć mój ślub. Jestem strasznie szczęśliwa i podekscytowana. Wreszcie zostanę żoną osoby, którą szczerze kocham.  I wreszcie Anielice przestaną się ŚLINIĆ na widok MOJEGO ukochanego. Mam czasami ochotę wydrapać im te oczy. Niech dojdzie do ich pustych łbów, że ON jest tylko i wyłącznie MÓJ! Właśnie stoję przed gigantycznym lustrem, a jedna służąca pomaga mi w przygotowaniu się na ceremonie. Emma- moja osobista służka zaczyna  robić mi makijaż. Powiedziałam jej, że ma być delikatny, lecz jednocześnie elegancki. Blondynka bez sprzeciwów wykonała moje polecenie,  i mówiąc szczerze zrobiłam to przepięknie. 

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz