Rozdział 28 Wezwanie szatana

4.9K 323 7
                                    

Nightcore - Accelerate

-Przypadkowy Strażnik z Lochów-

Patrolowałem trzeci raz obszar z skazanymi na śmierć więźniami. Mówiąc szczerze nasz Pan za łaskawie ich każe. Jednego skazał na spopielenie, a innego na skamienienie, lecz... CO TO?! Wpatruje się w listę z nazwami więźniów, którą trzymam w dłoniach  i wytrzeszczami oczy Pan skazał Matta na ze srebrzenie i spalenie na oczach wszystkich Upadłych?! Przecież to najboleśniejsza kara jaka w ogóle istnieje! Co takiego zrobił ten chłoptaś, że aż tak zdenerwował naszego Pana?! Bardzo szybki tempie przeszukuje wzrokiem listę, na które pisze kto za co ma zostać ukarany. Kiedy tylko dostrzegam co jest napisane pod jego imieniem, kamienieje z strachu, współczucia, niedowierzania i złością. Jak ten chłystek może być aż tak głupi?! Przecież, był Wice dowódcą gwardii Piekła,  a on przez swoją głupotę niszczy siebie i przynosi hańbę swym  rodzicom!

Matt Elagon- Syn Heleny i Adriana Elagon, brat Markusa Elagona. Wice dowódca gwardii Piekła. Skazany na ze srebrzenie i spalenie w obecności ludu Piekła, za zdradę Władcy Piekła- Wspaniałego Lucyfera i próbę oznaczenia przyszłej żony Pana. Egzekucja odbędzie się dzień, po wydaniu wyroku. 

Rozmasowuje swoje czoło, i wzdycham podirytowany zachowaniem tego chłopaka. Chowam listę do kieszeni spodni i spoglądam do każdej z minionych celi. Kiedy omijam jedną z nich, cela przed nią wybucha. Patrze na to wielkimi oczyma. Zapewne każdy byłby zdziwiony na moim miejscu, a powodem tego był ny fakt, że jeszcze NIKOMU nie udało się rozwalić celi, w której przebywał. Nagle z chmury czarnego dymu wyskakuje jakaś postać. Spoglądam na numer celi, i cofam się o krok z przerażenia. W tej celi przebywał Matt Elagon. Wykorzystują okazje, że wokół mnie jest dym, a Matt nie zauważył mnie nawiązuje kontakt z dowódcą- Araonem.

~Dowódco!- Krzyczę w myślach.

~Czegoż chcesz Will?!- Pyta zły. Zapewne obudziłem go, lecz w tej chwili nie jest to ważne.

~Jeden z więźniów ucieka.- Oznajmiam, chowając się w cień by Matt nie zauważył mnie. 

~CO?! Jaki?!- Pyta, a po jego tonie mogę wywnioskować, że jest nie źle wkurwiony. 

~Matt Elagon...- Mówię wiedząc, że dowódca wybuchnie.

~ŻE CO, DO KURWY?! Dobra czekaj tam, zaraz przyjdzie pomoc, w tym czasie zatrzymaj go nawet za cenę życia.- Rozkazuje, a ja wiem, że to ten moment. Moment, w którym wykonam swą powinność dla Władcy. 

~Tak jest!- Krzyczę, po czym wychodzę z cienia. Na początku Matt wpatruje się we mnie jak w swoją ofiarę, lecz po chwili oblizuje swoje usta językiem, a  w jego prawej ręce pojawia się miecz.  Przełykam ślinę wiedząc co zaraz się stanie. Jestem jednak gotowy poświecić swoje życie w imię swojego Pana. Przyjmuje pozycje obroną i obserwuje z uwagą uciekiniera.

-Haha... Chcesz ze mną walczyć?-  Pyta z wyrzutem.

-Ze mną?! Osobą, którą skazano przez miłość?!- Pyta,  a jego oczy płoną nienawiścią.

-Nie skazano, cię przez miłość... Skazano cię za bycie potworem,  którym się stałeś! Zdradziłeś swojego Pana!- Krzyczę plując w jego stronę.

-JA NIBY JESTEM POTWOREM?! TO KIM WEDŁUG CIEBIE JEST LUCYFER?!- Pyta, a płomienie oświetlające pomieszczenie zaczynają powiększać się.

-Pan nasz jest miłościwy i litościwy, a ty zasłużyłeś w każdym aspekcie na swoją kare.- Oświadczam pewnie, a Matt zaciska dłonie w pięść, po czym spuszcza głowę.

-Jeśli tak uważasz...- Podnosi głowę tak by na mnie spojrzeć- To oznacza, że stałeś się marionetką Lucyfera....- Kręci głową, jakby sam chciał sobie zaprzeczyć.- Wybacz mi Will, lecz musisz zostać oczyszczonym , a jedyny sposób na to, to zabicie ciebie...- Kończy patrząc na mnie z litością. Prycham na jego słowa. Ja zostać oczyszczonym? Ciekawe z czego, mam niby zostać oczyszczonym?! Matt widząc mój wyraz twarzy, zaczyna wyjaśniać.

-Oczyszczę cię z tego plugastwa, jakim jest ten świat.- Mówi, atakując mnie mieczem, który pojawił się w jego lewej dłoni. W ostatniej chwili odskakuje na bok, lecz Matt zauważą to i ponawia atak. Nim jednak dobyłem swego miecza, ten przebił mnie swoim ostrzem. Czuje w powietrzu metaliczny zapach. Krew. Moja krew. Z każdą chwilą staje się coraz słabszy, Matt jeszcze chwile trzyma we mnie swój miecz, po czym wyjmuje go z mojego ciała,  a ja upadam na ziemię osłabiony. Wiem, że zostało mi mało czasu, więc decyduje się zrobić coś bardzo niebezpiecznego.... Coś czego nie zrobił jeszcze nikt...

-PANIE! TWÓJ SŁUGA WZYWA CIĘ!- Krzyczę resztkami sił. Właśnie wezwałem Lucyfera... Nikt na to się jak do tej pory nie odważył, lecz w mojej obecnej sytuacji to i tak nic nie zmieni.

-KURWA!- Krzyczy słysząc moje słowa. Nie obchodzi mnie już, że wbija we mnie swój miecz będąc w furii. Nie czuje już bólu... Nie czuje niczego... Poddaje się i pozwalam by ciemność pochłonęła moje ciało i dusze...

CDN

Dodatkowy rozdział na weekendzie. Jest! xD Mam nadzieje, że rozdział się podoba? No i oczywiście życzę wam bezpiecznych i wspaniałych wakacji! Pozdrawiam was moje kochane diabełki i do kolejnego! (Kolejny w wtorek)

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz