Było późno i ciemno, gdy wyszłam na balkon, nie mogąc zasnąć. Światło księżyca przebijało się zza chmur, oświetlając pobliskie budynki. Westchnęłam ciężko, wiedząc, że prawdopodobnie nie zmrużę już dzisiaj oka i oparłam się o barierkę. Potarłam dłonią kark, rozglądając się powoli dookoła. Wszyscy spali, na zewnątrz nie było żywego ducha, nie licząc mnie. Miałam problemy z bezsennością, ale wydawało mi się, że powoli wszystko wraca do normy. Właśnie, wydawało mi się.
- Thomson, chyba nie chcesz mi wmawiać, że jesteś wilkołakiem i działa na ciebie księżyc, co? - usłyszałam za sobą zaspany głos i bez odwracania się wiedziałam już, że należy on do Samanthy.
- Nie mogę spać - przyznałam, chowając twarz w dłoniach. Lekki wiatr rozwiewał mi włosy, choć one i tak żyły swoim życiem.
- Co się dzieje? - blondynka spytała, podchodząc do mnie. Objęła mnie ramieniem, pozwalając abym położyła na nim głowę. Była dla mnie jak taka starsza siostra. Czasami nawet nie potrzebowałyśmy słów.
- Nie wiem - wyszeptałam cicho, bawiąc się palcami - To dzieje się zbyt szybko, on wrócił tak nagle, Sam - dodałam, nie mając odwagi, aby wypowiedzieć imię bruneta na głos.
- Czyli Harry... - jęknęła, przytulając mnie do siebie - Nie martw się, nic ci nie zrobi, a jeśli już się uprze, to wcześniej będzie miał do czynienia ze mną, albo z Zackiem - dodała, mając nadzieje, że jakoś mnie do tego przekona.
- Chyba wciąż go kocham - osunęłam się po ścianie na zimne kafelki, podkulając nogi pod klatkę piersiową - Nie chce, ale wciąż to robię.
Samantha westchnęła ciężko, siadając obok mnie. Oparła brodę na swoim kolanie, krzyżując swoje spojrzenie z moim.
- Nie był ciebie wart - zaczęła - Doskonale o tym wiesz.
- Wiem, ale... - przeczesałam bezradnie włosy swoimi palcami, zbierając słowa, których wyjątkowo mi brakowało - Ale to on mi pokazał jak to jest kochać i być kochanym. Choć fałszywie, ale to zrobił - dodałam, powstrzymując narastającą ochotę płaczu.
- Może zmienisz grupę, co? - zasugerowała, gładząc mnie po włosach. W pewnym sensie miała rację. Ułatwiłoby mi to wszystko i nie musiałabym więcej oglądać Harry'ego. Z drugiej jednak strony nie chciałam zostawiać jej samej z tyloma chłopcami. Zack by sobie jakoś poradził, ale świadomość, że musi znosi ich wszystkich byłaby okropna.
- Nie - pokręciłam stanowczo głową - Nie zostawię was z nimi, nie ma mowy - dodałam, choć wiedziałam, że będzie mi ciężko. Wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Bolało mnie nadal, choć od tamtych czasów minęło już parę lat.
- Daisy, jeśli naprawdę jest ci tu źle, albo robisz to na siłę, to naprawdę nie ma sensu, abyś się męczyła w tej grupie. Na pewno znajdziemy kogoś, kto zechciałby się wymienić, poza tym i tak będziemy się widywać, co nie?
- Nie, Sam, nie będę zmieniać grupy - zaprzeczyłam znowu - Za bardzo mi na was zależy, z resztą chciałabym sobie coś udowodnić - dodałam
- Co takiego? - zmarszczyła brwi, odsuwając się ode mnie na długość swoich ramion.
- Skoro umiałam nie dać mu owinąć siebie wokół palca, to teraz też dam radę - postanowiłam, wstając z podłogi.
- On nie zasługiwał na ciebie od samego początku - stwierdziła, wchodząc do pokoju. Wyjęła ze swojej torebki papierosy razem z zapalniczką i wróciła do mnie z powrotem - Ale skoro tak bardzo chcesz z nami, to nie będę namawiać cię już więcej do zmiany grupy - dodała - Poza tym nie wytrzymałabym z nimi całkiem sama - dodała, śmiejąc się cicho.
- Dziękuje - przysunęłam się do niej, ignorując ulatujący do góry dym papierosowy. Nie mogłam żyć ciągle przeszłością, a Styles przecież nią był.
~*~
I jak?
![](https://img.wattpad.com/cover/33650205-288-k429217.jpg)
CZYTASZ
actress • styles
Fanfiction❝miłość jest jak bańka mydlana: gdy pęknie, drugi raz taka sama nie powstanie - lecz nowa będzie jeszcze piękniejsza.❞ ~*~ [zakończone ✔] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2015/16)