Wydzwaniałem do niej raz po razie, nagrywając się na pocztę głosową. W między czasie chciałem zadzwonić po taksówkę, aby dostarczyła mnie pod akademik, ale w ostateczności z tego zrezygnowałem. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem zmierzać w kierunku uniwersytetu, na piechotę, w środku nocy. Nie obchodziło mnie. Szedłem chodnikiem nieustannie próbując dodzwonić się do Daisy. Nawet nie pomyślałem, że pewnie ją tym obudzę, ale poczułem dziwną potrzebę usłyszenia jej głosu, nawet przez telefon.
- Daisy, skarbie, ile można... - zacząłem po kolejnym braku odpowiedzi. Chyba piętnastym. - Proszę, odbierz, musimy porozmawiać. - ciągnąłem, kopiąc kamyk leżący przede mną z niewielką siłą. Zrobiłem to niedbale, a on zatrzymał się na płycie chodnikowej parę metrów przede mną. Westchnąłem cicho, zatrzymując się w miejscu. Zacisnąłem usta wąską linę i przeczesując niepotrzebnie włosy, które nijak nie przypominały swojego stanu z przed kilku godzin. Wybrałem kolejny raz numer brunetki, ruszając przed siebie. - Daisy, naprawdę mi na tym zależy, nie rób mi tego. - poprosiłem znowu, po usłyszeniu jej prośby, na pozostawienie wiadomości.
Do akademiku miałem dalej niż bliżej, ale nie śpieszyłem się. Chciałem porozmawiać z nią poza murami budynku. Miałem wrażenie, że gdy już znajdę się w środku, to ktoś mnie zobaczy, albo co gorsza usłyszy, a tego nie chciałem pod żadnym pozorem. Nie poddawałem się, choć znając mnie, mógłbym to zrobić od razu po pierwszym razie. Nie przypuszczałem, że alkohol sprawił, iż stałem się tak uparty nie tylko, jeśli chodziło o próbę dodzwonienia się do Daisy.
- Halo? - zapytała w końcu, po chyba trzydziestu razach. Jej głos był zaspany, a na mojej twarzy zaczął malować się szeroki uśmiech. Cieszyłem się w tamtym momencie z dwóch powodów - że brunetka w końcu odebrała oraz, że nikogo nie ma na ulicy i nie widzą mojej twarzy.
- Hej, skarbie. - wybełkotałem, mając nadzieje, że mnie zrozumie. Zachwiałem się lekko, tracąc na moment równowagę, ale poprzez kolejny krok z powrotem ja odzyskałem. Zaśmiałem się z samego siebie. - Obudziłem cię?
- Nie, wyobraź sobie, że nie mam co robić, o wpół do czwartej nad ranem, tylko czekam na telefon od ciebie. - burknęła zła, a ja choć jej nie widziałem, to wyobraziłem sobie, jak przewracała w tamtym momencie oczami.
- Nie złość się, bo to szkodzi. - zaświergotałem, a ona prychnęła cicho. - Chciałem usłyszeć twój głos. - dodałem po chwili ciszy.
- Daj spokój, Styles. To na mnie nie działa. Ile wypiłeś?
- Dużo. - odpowiedziałem, po zastanowieniu. Moja mina zmieniała się z każdą jej wypowiedzą, jaką słyszałem. Usłyszałem też, jak wzdycha ciężko i pewnie przeczesuje palcami swoje długie, piękne włosy.
- To dlatego zadzwoniłeś? Bo jesteś pijany? - zapytała, a ja potarłem swoją skórę na karku, zatrzymując się w miejscu. No jasne, że nie.
- Chciałem porozmawiać. - zacząłem, wymijająco.
- Daj spokój, Harry. Dochodzi czwarta. Gdzie jesteś?
- Zaraz może dojść do czegoś innego. - zaśmiałem się, wyczuwając dwuznaczność.
- Styles, bo się rozłączę.
- Nie! - zaprzeczyłem szybko. Nie chciałem tego.
- Gdzie jesteś? - powtórzyła, a ja rozejrzałem się dookoła, aby znaleźć jakąś informację, czy coś w tym rodzaju.
- Nie wiem, nic tu nie ma. - zacząłem, a ona wymamrotała pod nosem coś, czego nie usłyszałem.
- Jesteś bardzo pomocy, bardzo. - zaczęła w końcu, a ja zaśmiałem się cicho.
- Wiem. - odpowiedziałem, kopiąc ten sam kamyk dalej przed siebie. W ciągu całej tej rozmowy przeszedłem zaledwie parę metrów.
- Zabije się za to. - zaczęła. - Posadź swój płaski tyłek i z łaski swojej nie narób sobie problemów.
- Dlaczego?
~*~
Nie wiem, czy czuć to, że Harry jest pijany, ale mam nadzieje, że tak, ew ><
Tak jak obiecałam, jest rozdział, więc mówcie co myślicie i do następnego! ^^
all the love, Red xoxo
![](https://img.wattpad.com/cover/33650205-288-k429217.jpg)
CZYTASZ
actress • styles
Fanfic❝miłość jest jak bańka mydlana: gdy pęknie, drugi raz taka sama nie powstanie - lecz nowa będzie jeszcze piękniejsza.❞ ~*~ [zakończone ✔] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2015/16)